Szli w górę, po schodach, już od godziny cały czas pnąc się
po w górę. Z przodu szedł Natsu a jego ręce otaczały płomienie oświetlając
drogę pozostałym.
- Cholerny korytarz skończy się wreszcie!!!- krzyknął idący
na samym końcu Gajeel.
- Jeszcze trochę
panie Gajeel- rzekła cicho Wendy, i nadal szli w górę. Cały czas szli. Minęła
kolejna godzina. A oni nadal człapali po coraz bardziej stromych schodach.
- Odpocznijmy chwile- rzekła Juvia i usiadła na schody a za
nią Wendy. Chłopcy też byli zmęczeni, więc usiedli. Spojrzeli w górę i w dół.
Sami nie wiedzieli ile już przeszli a ile jeszcze przed nimi.
- Powinniśmy ruszać dalej- rzekł Gray. I wstał reszta grupy
za nim. Nie wiedzieli co znajdą na końcu korytarza. Po chwili Natsu zauważył
drzwi i pobiegł biegiem zostawiając resztę grupy z tyłu.
- Hej pacanie poczekaj- krzyknął Gray. Chłopak wpadł razem z
drzwiami do pomieszczenia. I zobaczył niesamowity widok. Wielki salon a w nim
ogromny drewniany stół obładowany różnego rodzaju jedzeniem. W kominku płoną ogień.
Miejsce wydawało się zamieszkane ale Salamander nie czół żadnych ludzkich
zapachów.
- Wow Żarcie!!!- krzyknęli chłopacy, a dziewczyny były w
ogromnym szoku. Wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli jeść. Pochłonięci
pałaszowaniem nie widzieli że ktoś ich obserwuje. Najedzeni do syta wrócili do
rzeczywistości
- Ok. gdzie jesteśmy??- zapytała Juvia
- Powinien ktoś tu mieszkać, skoro jest czysto i jedzenie-
rzekła Wendy
- Nie czuć tu nikogo- powiedzieli równo Smoczy zabójcy
- To skąd to wszystko??- powiedział rozglądając się Mag
Lodu. Wszyscy natychmiast wstali gdyż drzwi którymi weszli zniknęły. Ogień w
kominku zgasł. Wszyscy poczuli się dziwnie zmęczeni i senni. Pomyśleli aby udać
się spać. Ale nie mieli gdzie. Po chwili ponownie pojawiły się drzwi i
otworzyły na oścież. Powoli ruszyli w kierunku otwartego korytarza. Zobaczyli
rząd drzwi z tabliczkami.
- Hej to niby mój pokój!!!- krzyknął Gray, a reszta poszła
za jego przykładem i również poszukała swoich pokoi. Na każdej z wiszących
tabliczek były poszczególne imiona. Spojrzeli po sobie. Ustali przed poszczególnymi drzwiami. I w jednym
momencie otworzyli je. Jakby wir powietrza wciągnął ich do pokoi i zatrzasnął
drzwi. Każdy z pokoi zawierał duże łóżko, szafę z ubraniami i osobną łazienkę.
Każdy z nich postanowił się umyć i położyć spać. A rano rozwiązać zagadkę
tajemniczych pomieszczeń.
W środku nocy pojawiła się dwójka postaci, zakapturzonych,
jedna z osób była dość wysoka druga wyższa o głowę.
- Siostrzyczko ktoś tu jest.- rzekła wyższa postać
- Czuję- odrzekła
- To on!!! To jego syn!!! To on!!!- krzyczała i trzęsła się postać.
„O nie. To on. Syn tego smoka”- pomyślała niższa postać.
-Uspokój się braciszku- powiedziała. Ale było już za późno.
Chłopak wystrzelił jak z procy i po biegł w stronę pokoi. Wyważył jedne z nich
i wyciągnął jednego śpiącego chłopaka. Rzucił nim o ścianę w stronę swojej
siostry która zdążyła się uchylić o ludzki pocisk
- Nie braciszku uspokój się!!!- krzyknęła, ale było już za
późno. Jej brata opętała złość, nienawiść i cierpienie a wraz z nimi wspomnienia.
Które próbowała kiedyś usunąć. Ale jej się nie udało. Czarna magia którą
zabrała bratu, opuszczała jej ciało i znów powracało do ukochanego braciszka.
Próbowała powstrzymać ją swoją mocą. Nie pomagało. Reszta nieproszonych gości
wstała tak samo jak rzucony o ścianę chłopak. Od razu zaatakował przeciwnika.
Lecz jego moc była zbyt potężna, zbyt zła i mroczna. Czarny mag zauważył nowe
cele i przeniósł ich do leżącego na ziemi różowo włosego. „Zniszczę go i jego
towarzyszy” Skumulował magie i cisnął w nią w przeciwników. Lecz magia ta
trafiła w jego siostrę która postanowiła ratować magów. Z rozpartymi ramionami
osłaniała grupkę ludzi. Wściekł się jeszcze bardziej
- Co robisz idiotko!!!
- Nie zabijaj braciszku…- powiedziała słabym głosem patrząc
zimno na brata
- Taka moja droga. Skoro tak nie jesteś już moją siostrą- i
kolejny raz uderzył czarną magią, i kolejny a ona nadal osłaniała ich swoim
ciałem. I skumulował najsilniejszy ze swych ataków i wystrzelił w magów, a
potem zniknął. Postać upadła, z wyczerpania i z powodu ran. Natsu od razu ją
poznał to była ta Zjawa, poczuł po jej zapachu.
- HEJJJ!!! HEJ!!! ŻYJ!!!- krzyczał trzymając ją w ramionach.
- Hej… Musicie go pokonać… ja już nie mam… siły..-
powiedziała kaszląc krwią
- Jesteś tym zaginionym członkiem. Prawda. Dołącz z nami do
Fairy Tail.- krzyczał różowo włosy
- Oczywiście- powiedziała cicho i ponownie zaczęła kaszleć
krwią. Oczy jej się zamykały, czuła że to koniec.
- Jak masz na imię??- zapytał chłopak
- Lucy…- i zamknęła swe oczy. Jej oddech zwolnił. Słyszała
głosy tych ludzi, coś krzyczące, coraz ciszej, i ciszej, i ciszej. Uśmiechnęła
się. Chociaż po raz ostatni uratowała im życie.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Tada i jest nasz Zjawa- Lucy.^.^
Czy przeżyje nie wiem....
I tak jest tu dużo postaci i bohaterów...
Może ją zastąpię inną jakąś wymyśloną, moją prywatną...
Może ją zastąpię inną jakąś wymyśloną, moją prywatną...
Bardzo mi się podoba ten rozdział...
Choć tytuł taki sobie....
Gorąco dziękuje za wasze wszystkie komentarze...
Pozdrowionka ^.^
Gorąco dziękuje za wasze wszystkie komentarze...
Pozdrowionka ^.^
Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego gratuluje pomysłów ;D na prawdę jest to warte przeczytania XD szczegół w tym że jak sie to czyta to chce sie WIĘCEJ a tu tak mało Q.Q
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następne rozdziały ;)
nie mogę sie już doczekać ;D;D;D;D;D;D;D;D;D;D
Ewandzelina<3
Lucy musi przeżyć! Skoro tam jest Wendy to niech ona ją uratuje, i wszyscy będą szczęśliwi ^^. Rozdział jak zawsze świetny, pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńŻyczę Weny ;3!!