czwartek, 30 maja 2013

Rozdział Siedemnasty ~Atak~


Nie tylko Lucy zniknęła, za raz po ogłoszeniu informacji, Natsu wybiegł z gildii i nikt go od tamtej pory nie widział. W Magnolii zbliżały się święta. Delikatny śnieżek zasypał te kolorowe miasto. Ulice były ustrojone świątecznymi ozdobami, ludzie cieszyli się z nadchodzących świąt. W Fairy Tail również panowała ta atmosfera. Choć niektórzy z jej członków, czasami patrzyli w przestrzeń, ze smutkiem i cierpieniem. Erza z Jellalem zatracili się w misjach, Laxus wyruszył ze swoją grupą w listopadzie i nadal nie wrócił. Gray i Juvia siedzieli przytuleni do siebie i rozmawiali- ich miłość rozkwitła dzięki pamiętnikowi Lucy którą członkowie gildii znaleźli dzień po zniknięciu Natsu i Happyego. Gajeel z Levy kłócili się co jakiś czas. Miała mu za złe że nie powstrzymał Salamandra przed sprawianiem przykrości Lu-chan, choć go o to prosiła. Mira już nie zmieniała się tak często by rozbawić czy też nastraszyć przyjaciół. Cana przestała pić już tak wielkie ilości alkoholu. Nawet Mistrz już nie kazał organizować tak często wielkich imprez. Dni mijały zbliżała się wielka Bożonarodzeniowa Impreza Fairy Tail w której uczestniczyli wszyscy magowie i ich rodziny. Podczas której jedli, pili, tańczyli, obdarowywali się prezentami. We wszystkich członków jakby wszedł duch świąt. Mistrz rozkazywał razem z Erzą, która wróciła tydzień przed Gwiazdka, jak powiesić dekoracje, Miraz wraz z Lisanna i Caną gotowały i magazynowały różnego rodzaju napoje i trunki. Laxus naprawiła oświetlenie i lampki. Elfman i Jellal zostali wysłani po drzewko. Gildia wrzała od przygotowań. Trwała w wielkim oczekiwaniu.

Nastał wyczekiwany dzień. Gildia świeciła czystością, emanowała pięknem i czarem świąt. Po południu zaczęli schodzić się członkowie i jak zwykle zaczęła się Impreza.
Mira wyszła na scenę wraz z Levy i Wendy i zaczęły śpiewać Kolendy, następnie wkroczył po nich Gajeel lekko już pijany i zaczął grać  piosenkę
- Shooby Doo Boo Shalalala  Ona mnie nie Kocha!!! Shooby Doo Boo Shalalala Złamała mi metalowe serce Shooby Doo Boo Shalalala płacze po nocaaaaaachhhhhhhh Shooby Doo Boo Shalalala- JEBUD dostał krzesłem i upadł. Od razu podbiegła do niego Levy, ale zrywając się uderzył ją niechcący czym strąciła przytomność. Złapał ja za ramiona i trząsł jak szmaciana lalką. Krzycząc jej imię głośno. Gildia zaśmiała się w posadach. Następnie niektóre pary i członkowie zaczęli tańczyć. Nie usłyszeli zbliżającego się wroga. 10 dziwnych magów stała na zewnątrz gildii i wpatrywała się w budynek.
- Możemy już- zapiszczała najmniejsza postać pod skakując
- Czekaj- rzekła najwyższa. Wybiła północ. WESOŁYCH ŚWIĄT usłyszeli jeden wielki krzyk ze środka budynku
- TERAZ!!! ATAK NIEDŹWIEDZIA LODU!!!
- ATAK WĘŻA WODY!!!
-ATAK LWA ZGUBY!!!
- ATAK TYGRYSA ŻELAZA!!!
-ATAK MIECZY JEŻA
- ATAK WIATROWEGO SOKOŁA
- ATAK JAWY GEPARDA
- ATAK OGNIA BESTII
- ATAK BESTII PIORUNÓW
- ATAK JADU JASZCZURKI- dziesięć ataków czarnej magii wystrzeliło jednocześnie w stronę nic niespodziewających się magów Fairy Tail.
- Tarcz Gwieździstego Smoka – powiedziała cicho jedna z postaci stojących pod gildią.
- Ryk Ognistego Smoka- krzyknęła druga, i pozbawiła czarnych magów okryć, paląc je. Na dźwięk ogromnego hałasu, drzwi gildii otworzyły się.
- Skrzydła ognistego smoka- ale dziesiątka wrogów zniknęła. – Dobrze się czujesz??- powiedziała podchodząc do siedzącej postać.
- Taaa… Strasznie silni byli…- odrzekła, a postać pociągnęła ją do postawy stojącej i przytrzymała w pasie.
- Ale zdążyliśmy
- HEJ!!! KIM JESTEŚCIE!!!- celowała mieczami Erza w rozmawiające postacie, powoli się odkręcili i spojrzeli na Magów.
- LUCY!!! NATSU!!!- krzyknęła gildia.
- Wróciliśmy- odrzekł Natsu i wprowadził Lucy do Gildii. Delikatnie ją posadził siadając obok niej, kładąc ramie na barkach dziewczyny. Mira i Cana podały im jedzenie. Lecz Lucy spała w ramionach chłopaka, który nieznacznie się uśmiechał. I zaczął swoją opowieść…

- Znalazłem ją na Wyspie Tenro, ćwiczyła tam pod okiem pierwszej. Jak przeczytaliście pamiętnik to wiecie że też jest Smoczym Zabójcom. Błagałem ją o wybaczenie i aby wróciła ze mną do gildii. Opowiedziała mi wtedy dużo rzeczy. I postanowiłem jej pomóc. Tam opanowała podstawy i wyruszyliśmy dalej byliśmy w niesamowitych miejscach, w magicznym lesie, w górach, pod wodą. Ale i tak nadal jest słaba.- rzekł Natsu
- Jasne, jasne- rzekła Lucy- A jak mnie zdenerwowałeś na wyspie to uciekałeś.
- Nie śpisz już?? Minęło już 10 minut??- spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem
- Nie, nie minęło, ale słuchając tych bzdur które o mnie opowiadasz to aż spać nie mogę- pokazała język chłopakowi.
- A kim byli ci co uciekli??- zapytał Gray
- Fadas Morte- rzekli obydwoje i zaczęli jeść. Trzy miesiące nie mieli nic tak dobrego w ustach. Kiedy z talerza Lucy zniknęło jedzenie. Zasypali ich pytaniami
- Kim oni są??
- Dlaczego my??
- Na czym polega twoja magia??
- Jak silni są??
- Powoli… Są mroczną gildią stworzoną przez mojego brata, ich celem jest unicestwienie wróżek i ich rodzin. A magia… Hymmm… Jestem Gwieździstym Smoczym Zabójcom.
- A co jesz??- zapytał Gajeel patrząc na dziewczynę wielkimi oczami
- Nic nie je żyletko- warknął Natsu
- Heeee??!!!
- Smok który mnie wychował jadł gwiazdy te na niebie, ale ja nie potrafię tak wysoko latać, wcale nie potrafię wiec nie mogę zregenerować mocy tak jak ty czy Natsu.- rzekła smutno
- Po prostu śpi. Najpierw po użyciu magii spała 2 dni, a teraz tylko 10 minut.- powiedział z pełną buzią Natsu
- Weź się opanuj i przełknij najpierw- odrzekła wycierając poplamioną twarz chłopaka chusteczką. Przyjaciele zdziwili się wręcz nie krzyknęli.
- A jakie są twoje ataki- zapytała zafascynowana Wendy
- Sla…bb..ee- rzekł znów z pełną buzią Salamander czym zasłużył sobie na trzepnięciem przez Lucy w głowę. Spojrzał na nią ze smutkiem i wręcz płaczem
- Nie udawaj że cię bolało. Jest nią Tarcza Gwieździstego Smoka, Ryk, Pięść, Ogon i jeszcze jedna ale to nie dopracowana i rzadko mogę jej używać. Natsu dostał jej próbkę jak mnie zdenerwował.
- Oooo tak… Dobrze że nie ma jej dopracowanej bo by siała gorsze spustoszenie niż ja- rzekł ironicznie
- Znów zaczynasz- jęknęła płaczliwe Lucy robiąc oczy jak cierpiący mały kotek.
- Oczywiście że, nie. Ja żartowałem Lucy… Lucy przepraszam… Chcesz to wymasuje ci plecy… Kupie nową sukienkę… Nie bądź zła… Powiedz a zrobię wszystko…
- Wszy..stko..- rzekła z rękoma na twarzy.
- Wszystko.- powiedział mocno kiwając głową.
- Co im się stało??!! CO MU SIĘ STAŁO??!!- krzyknął Gray, a całą gildia myślała tak samo. Laxus zauważył że Lucy udaje.
- Więc… Natsu… rozbaw… mnie… Rozbierz się do naga, jak Gray…- rzekła pękając prawie ze śmiechu
- CO???!!!- krzyknął, wstał, ustał na stole i zaczął się rozbierać, najpierw zdjął swój szalik.- Te Lodówko od czego zawsze zaczynasz?- zapytał na co Gray spojrzał na niego jak na szalonego, psychicznego, nienormalnego człowieka. Lucy nie potrafił powstrzymać już śmiechu, parsknęła głośno. Mocno trzymając się za żebra i płacząc. Trzęsła się i głośno śmiała, a za jej przykładem przyjaciele.
- Wrobiłaś mnie.- powiedział powoli odwracając się w stronę dziewczyny- Pożałujesz tego…- Skoczył na nią, złapał za nadgarstki, które pociągnął do góry, drugą ręką złapał za podbródek i podniósł go delikatnie do góry
- Nie…. Błagam…. Natsu- śmiała się nadal dziewczyna. – Pomocy !!!!!- Niespodziewanie Laxus wyrwał ją chłopakowi, przerzucił ją przez ramie i wyszedł z gildii, po czym wrzucił ją w jedną z zasp.
- Ochłoń idiotko- warknął. Ona spojrzała na niego zdziwiona, zrobiło jej się zimno, zakręciło w głowie, usnęła. Natsu podniósł śpiąco, i zaniósł w nieznanym kierunku.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

:(

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział Szesnasty ~Wspomnienia~


Nie wiedział że tak postąpi, nie wiedział ze sprawi mu tyle bólu i innym. Jego serce pękło na pół, kłuło go w klatce dziwne uczucie. Bieg w stronę jej domu. Miał nadzieje że ją tam znajdzie. Wpadł do salonu, nikogo nie znalazł, w sypialni też nic, w łazience pustka, wpadł do kuchni, na stole leżała brązowa książka. I kawałek kartki z zapiskiem Dla Natsu. Schował książkę w kieszeń i wyszedł zrezygnowany. Idąc wolno do swojego domu.

Nie spie po nocach, nie mogę, nie potlafie. Stlasznie się boje że mnie dopadną. Pamiętam ze tamtego oklesu tylko i wyłącznie ból. I klzyki „Pokaz co potrafisz Smoczy Zabójco, Magu Gwiazd” nie chcialam, poniewaz kazali celować w plawdziwych ludzi…..


Porzuciłam magie mojego ojca… wiem że jest zawiedzony… przepraszam tato… pamiętam że mama była piękna i miała takie same włosy jak ja, a tata wąsy i pachniał tytoniem… ale tu mówię o tacie co mnie wychował…. Smoku…. Miał złote łuski… i piękny uśmiech… nie pamiętam jak się nazywa… dlaczego…


Zimno w tych górach, schroniłam się w nich z  moim bratem. Choć nie do końca jestem pewna czy jesteśmy rodzeństwem… Ciężko zdobywać pożywienie… Tym bardziej jak nie można używać magii… Jest strasznie słaby przez to że zabrałam mu tą czarną moc… wszystko na mojej głowie…

Braciszek  znów miał te ciężkie dni… znów resztka jego mocy, którą mu zostawiłam opanowała go… Znów mnie strasznie pobił… krzyczał… Rzucał we mnie magią… rzucał czym miał pod ręką… bałam się… ale wyobrażałam sobie wtedy że jestem w Fairy Tail… Mam marzenie… Chciałabym być ich członkiem… nadrobić te stracone lata…

Wreszcie jestem w Fairy Tail. Uratowali mnie oni. Taaa są strasznie silni, i chyba najsilniejszy jest Natsu. Jak ja jest Smoczym Zabójcą. Ale o 100% lepszym. Jego uśmiech jest słodki. Ma fajnego latającego kota Happyego, ma milusie futerko i ciągle je ryby. Jest też Gray mag tworzenia lodu. Jedna wielka masakra z niewiadomych mi przyczyn rozbiera się do naga,  tworzy cuda i też jest silny. Jest Juvia magini wody, czasami patrzy na mnie morderczym wzrokiem, ale jak się rumieni jest słodka. Wendy kolejny Smoczy zabójca, traktuje ją jak siostrę i dość często czesze. Cana która pije lepiej niż facet. Levy moja nowa przyjaciółka, zna wiele książek. Gajeel tak, tak kolejny smoczy zabójca, ma straszny wygląd, ale chyba lubi Levy. ^.^ No i oczywiście są starzy znajomi Erza, Mira, Laxus i Jellal. Trochę mi smutno że Natsu cały czas mnie nie akceptuje.


Dziś wróciliśmy z pierwszej misji. Jestem cała poobijana. Bo nowa mroczna gildia zaatakowała nas. Fadas Morte. Coś czuję że to gildia mojego brata. Nie zarobiłam nic kasy, bo Natsu spalił połowę lasu, a Virgo go przekopała. Ale złapaliśmy złoczyńców. Co najważniejsze. Widziałam że Natsu miał poczucie winy. Za to że mnie przypalił. Ale to nie była jego wina przecież to tego maga. Zaczynam martwić się o Gildie. Jeżeli powstała taka gidia to znaczy że braciszek  zaczął działaś. Nie wiem do czego dąży. Jestem pewna że to zło i ciemna magia zaczyna go opanowywać, a nie on sam. Czuję że jego moc rośnie. Zaczynam się bać. Nie mam dość siły żeby się mu przeciwstawić… jestem słaba…

Mam dość Natsu. Nie wiem co mu zrobiłam. Każda z naszych misji, kończy się klapa. Palimy, zatapiamy, robimy dziury, Leo niszczy połowę miasta. Kasa już jest na wyczerpaniu. Podczas misji jak jesteśmy sami, mało kiedy się odzywa. Strasznie mnie to boli. Przecież nic mu nie zrobiłam. W nocy byłam na akcji wywiadowczej. Miałam racje. To on zaczyna niszczyć miasta.

Spałam tydzień po zamknięciu przez Erze w pokoju. Pamiętam tamten czas jak przez mgłę. Pamiętam rozmowę z Natsu, i ciemność. Obiecałam mu że opuszczę gildie. Przecież niosę tylko cierpienie. Postanowiłam zniszczyć gildie i plany brata. Możliwe że zginę. Ale chciałabym ci podziękować Natsu. Choć każda z naszych misji nie wypaliła, świetnie się bawiłam, choć tego nie okazywałam. Przepraszam że sprawiłam ci tyle kłopotu. I dziękuje za wszystko. Żegnaj Natsu Ognisty Smoczy Zabójco. Na zawsze będę cię traktować jak przyjaciela.

Na kartkach ostatniej strony większość wyrazów była lekko zamazana, chyba od łez. Natsu płakał czytając pamiętnik Lucy. „tak wiele przeszła. Dlatego była taka zimna, dlatego tak warczała, dlatego się złościła jak brakowało jej kasy na jedzenia. Co ja zrobiłem, co ja zrobiłem” lamentował Natsu. Czół się teraz jak największy drań na świecie.
----------------------------- Dlatego ze marzne czekajac na autobus... Dlatego ze jest piekna pogoda...:-/ Dodaje rozdzialik... Jak wroce do domu i sie wyspie to zaczne czytac i nadrabiac wasze wpisy. Dykuje ten rozdzil Kuro i Shun. Dwie wielkie krytyczne osoby na swiecie

sobota, 25 maja 2013

Rozdział Piętnasty ~Burza~


Już wiele lat tak nie padało w Magnolii, od prawie półtora tygodnia nieprzerwanie padał deszcz. Również w Fairy Tail jak by padało. Wszyscy siedzieli cicho. Większość ludzi zostawała w domach lub była na misjach. Jedynymi osobami przesiadującymi byli Erza, Natsu, Gray, Juvia, Wendy, Levy, Gajeel i Jellal. Laxus nadal był na misji. Wszyscy wyczekiwali na obudzenie się księżniczki, która spała od pamiętnego zamknięcia. Najgorzej tą całą sytuacje przeżywała Erza, do której mistrz się nie odzywał a ona czuła wielkie poczucie winy i głupotę.
Mistrz wkroczył do gildii, spojrzał na siedzących i na Mire która kiwnęła zrezygnowanie głową.
- Mistrzu ja…- zaczęła Erza
- Wiem chciałaś dobrze. Skąd miałaś wiedzieć- rzekł smutny mistrz- Nie obwiniaj się bo Lucy się zezłości, jak się obudzi. Był ktoś u niej- zapytał uśmiechając się sztucznie.
- Ja pójdę.- rzekł Gray, bardzo się przejął stanem dziewczyny
- Rywalka…- szepnęła pod nosem Juvia, na co chłopak spojrzał karcąco. I poszedł do góry. Usiadł przy śpiącej dziewczynie delikatnie dotknął blond włosów. I westchnął, wspominał swoje rany, ale dzięki przyjaciołom pozbył ich się na zawsze. A oni pogorszyli tylko jej stan. Ponownie pogłaskał dziewczynę. Po chwili weszła reszta grupy.
- Mistrz kazał iść nam na misje wszystkim- rzekła Levy- Dlatego Lu-chan wracaj do zdrowia.
- Pani Lucy proszę się obudzić i mnie uczesać. –rzekła Wendy, Jellal pochylił się nad śpiacą i szepnął do ucha „Obudź się i zaczyni krzyczeć na Erze że nie ma się martwić”.
- Wstawaj blondynko i skop ponowie dupę Natsu- rzekł Żelazny Smoczy Zabójca i pociągnął Levy za sobą, w pokoju została tylko Erza, Natsu, Gray i Juvia
- Obudź się rywalko w miłości, co panicz Gray przestanie cie dotykać- powiedziała Juvia i wybiegła z pokoju
- Widzisz Lucy musisz się obudzić. Bo Juvia oszaleje- rzekł uśmiechając się Gray
- Lucy obudź się, proszę, i przepraszam- rzekła ze łzami w oczach Erza. Teraz tylko Natsu został w pokoju
- Pamiętaj o naszej obietnicy- rzekł i wyszedł. Dziewczyna otworzyła oczy, dwie wielkie łzy spłynęły po twarzy
- Pamiętam- szepnęła. Poszła do gabinetu Mistrza. Długo rozmawiali. Aż wreszcie wyszła. Mistrz wezwał wszystkich członów, za dwa dni miał im coś ważnego do powiedzenia.

W dzień ogłoszenia wszyscy członkowie znajdowali się w gildii, czuć było podniecenie wiadomościami. Czekali tylko na grupę Erzy i Laxusa. Którzy weszli do gildii w tym samym momencie
- Obudziła się??- krzyknęła od progu Erza
- Usiądźcie- rzekł Mistrz, postąpili tak jak im rozkazał.- Mam wam coś do przekazania. Po pierwsze: Powstała nowa mroczna Gildia Fadas Morte, jest silniejsza od innych i o wiele gorsza. Mordują ludzi i magów, niszczą miasteczka w innych królestwach ale zbliżają się do Fiore. Po drugie mistrzem tej gildii jest pewna mi znana osoba i nie tylko mi. Jest bardzo groźna i sama potrafi zniszczyć miasto. Nienawidzi naszej Gildii. Jest obecnie naszym wrogiem numer jeden. Po trzecie rada zabroniła atakować ich chyba że zostaniemy do tego zmuszeni. I po czwarte mam pewien list przeczytam go wam:
Hejka wszystkim. Mam nadzieje że wszyscy wróciliście bezpiecznie i bez większych ran z waszych misji. Cóż jesteście pewnie wielce zdziwieni wiadomościami od Staruszka. Ale nie bójcie żaby nic wam nie zrobią. Mira dziękuje za serwowanie mi najwspanialszych dań na świecie i winna. Cano dziękuje za wróżenie. Levy za wspaniałe książki które mi pożyczałaś, Wendy za leczenie moich ran, Grayowi i Gajellowi za kibicowanie bym skopała dupę Natsu. Laxus dzięki za kolacje była pyszna, Happy że mnie wysłuchałeś, Jellal życzę ci powodzenia sam wiesz z czym ^.^ Juvio kibicuje ci z całego serca i wiem że w końcu ci się uda nie poddawaj się, Erzo nie martw się nie winie cie i zawsze będziesz moją drogą przyjaciółką. Natsu dotrzymałam obietnicy. Wyruszam w pewna podróż. Muszę sama się z nią zmierzyć. Mistrzu tak jak mówiłam niniejszy list jest moją rezygnacją i odejściem z gildii. Żegnajcie przyjaciele.
Gwieździsty Smoczy Zabójca i Mag Gwiezdnej Energii
Lucy.

Gildia zawrzała od natłoku informacji. A na niebie rozbłysnął piorun.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Bum bum bum bum buuuuuummmmmm
Proszę oto new rozdzialik...
Miał być o 20 ale przyjaciółka wyciąga mnie na piwo...
niedługo zacznie się dziać....
Oj będzie gorąco....
Rozdzialik ten dedykuje : Harumi, DarkHappy-chan, Vivianna Black, Animka-chan i Aia.
To dzięki wam ten blog jeszcze istnieje i mam jeszcze tyle weny żeby pisać.
Pozdrowionka ^.^

piątek, 24 maja 2013

Rozdział Czternasty ~Cisza przed burzą~


Ciepły wrzesień zapanował nad Magnolią. Ludzie cieszyli się słonecznymi dniami które im pozostawały, przed czekającą ich deszczową zimną. Drzewa zmieniały kolor liści. W jedynej gildii magów panowała jak zwykle radosna i wesoła atmosfera, chyba że wkracza ta dwójka. Od razu rozmowy cichły, śmiechy ustawały, radość jakby ulatniała się z członków.
Dzisiejszego dnia również nie było Wróżkom za wesoło. Gdyż dwójka magów wróciła z misji. Natsu siedział przy jednym ze stołów, rozmawiając o „męskich sprawach” z Gajeelem i Grayem. A Lucy siedziała przy barze tłumacząc coś Canie, Levy i Mirze. Choć obydwoje uśmiechali się i byli weseli czuć było pewną nić złości. Wszyscy członkowie patrzeli to na jedną grupę to na drugą. Do gildii wparowała Erza, Jellal i Wendy, wrócili z misji. Gdy kobieta spostrzegła atmosferę panującą w gildii szepnęła coś na ucho do stojącego obok niej chłopaka. Uśmiechnął się chytrze. Jedno podeszło do Lucy drugie do Natsu, złapało za kark i zaprowadziło do piwnicy, wrzuciło do jednego z magazynów.
- HEJ!!!- krzyknęli za zamkniętych drzwi
- Posiedzicie tam aż się nie dogadacie!!!- krzyknęła Erza
- Ani mi się śni!- warknął Natsu – Pięść ognistego Smoka- ale drzwi nie rozsypały się w drobny mak.
- To nic nie da- rzekł Jellal- Założyłem zaklęcie pieczętujące na drzwi.
- Nie wyjdziecie dopóki się nie dogadacie! Wytrzymać przez was w gildii nie można! Choć nic już nie rozwalają i się nie kłócą!!! Dla mnie to NIENORMALNE!!!!!- wykrzyczała wściekła czerwono włosa. I oddalili się z Jellalem
- Gratuluje młotku- szepnęła Lucy i zrezygnowana usiadła na zimną ziemie.
- Ta żeby to była moja wina- odrzekł Zabójca. I usiadł po drugiej stronie celi.  Na zewnątrz zaczynało się ściemniać. A oni milczeli patrząc w ścianę. Żadne z nich się nie odzywało. W celi panował przeraźliwi chłód, i rzecz jasna była mała. Z chwili na chwile Lucy czuła się coraz gorzej. Paniczny strach powracał z zakamarków wspomnień. Opuściła głowę na kolana i zaczęła mruczeć do siebie
- Nic mi nie grozi… Nic mi nie grozi… Jestem w swoim domu… Nic mi nie grozi…- chłopak spojrzał na nią zdziwiony, ale się nie odezwał. Zasnęli. Następnego dnia wieczorem była już na skraju wytrzymania i zdrowych zmysłów, za każdym razem jak zamykała oczy wspomnienia wracały. Coraz wyraźniej i realistycznie.
- Co ja ci takiego zrobiłam co??- zapytała lekko płaczliwym głosem
- Ooo… Odezwała się księżniczka
- No powiedz. Czemu mnie tak nienawidzisz? Chcesz to odejdę z gildii. Zniknę… Skoro tak mnie nienawidzisz… Tylko mnie stąd wypuść- rzekła już prawie płacząc.
- Naprawdę odejdziesz. Jak ci powiem.- zapytał uradowany, na co dziewczyna skinęła głową
- Bo czuje że coś ukrywasz, a to zagraża gildii nie mówisz o sobie wszystkiego. Czuję że będziemy przez ciebie cierpieć. A nie wybaczę nikomu kto skrzywdzi gildie i jej członków.
- Ale jesteśmy w jednej gildii i ja też jestem jej członkiem- rzekła
- Czuję że sprowadzisz na nas śmierć. Tak jak już raz to zrobiliście ze swoim bratem.
- A może gryzie cię to że jestem silniejsza?? A nie że masz przeczucie??
- Nie.- odrzekł i rozmowa się skończyła. Dziewczyna rozpłakała się „Ma opuścić ukochaną gildie bo on coś do niej ma. Ok. nie będzie narażać jej członków i psuć atmosfery. Najpierw brat się jej wyparł i znienawidził teraz ma opuścić gildie.”, zaczęła bardziej płakać, czuła wielkie cierpienie, zmory przeszłości zaczęły nacierać we wspomnieniach. Czuła ból i rany które jej oprawcy zadawali jej jak była mała. Serce rozpadało jej się na kawałki. Jej życie straciło sens, znów samotność opanowała jej serce. Zaczęła uderzać ciałem w ściany. Aby nie dać się uderzyć, nie dać się zranić. Na oślep celowała rękoma w powietrze czasami trafiając w ostre ściany z kamienia.
- Hej a tobie co!!!- krzyknął Natsu, musiał ukucnąć a by nie zostać uderzonym. Ona wylewała swe łzy. Uderzała ciałem, coraz to bardziej poranionym w ściany i drzwi które za każdym razem raziły prądem ciało dziewczyny. Zatracała się w swych wspomnieniach, widziała twarze, całe postacie i trupy leżące pod jej nogami. Widziała noże i miecze znaczące jej ciało, powodując okropny ból. Krzyknęła. Czuła zapach krwi i śmierci. Czuła ciemność, cierpienie, i złość. Zaczęła się jeszcze mocniej rzucać. Natsu zaczął krzyczeć aby się uspokoiła Nic nie docierało. Z sekundy na sekundę, była coraz to większym szale i coraz bardziej ranna, krew kapała z niektórych ran nieustannie.
-ERZA!!! MIRA!!! ERZA!!! RATUJCIE!!!- krzyczał chłopak nie wiedząc jak powstrzymać dziewczynę. Drzwi otworzyły się na oścież, wpadł ogromny snop światła.
- NIEEEEE!!!- krzyknęła i skuliła się w kącie Lucy- Nie…. Będę grzeczna… Proszę nie…- jęczała. W drzwiach stał wściekły mistrz. Spojrzawszy w jakim jest stanie magini złość jeszcze bardziej rosła. Zwiększył się swoją magią. Podniósł dziewczynę która zemdlała. I wyniósł ją z piwnicy. Z każdej części jej ciała ciekła lub kapała krew. Oczy miała czerwone od łez. Wyglądała jak by została pocięta mieczami Erzy.
- Kto ją tam zamknął- zapytał cicho złowieszczo mistrz i rozejrzał się po Sali
- Ja- powiedziała cicho Erza patrząc na ciało przyjaciółki. Mistrz kiwnął głową ze zrezygnowaniem i zaniósł Lucy do skrzydła szpitalnego. Gildia zamilkła.


-----------------------------------------------------------------------
Bam bam bam baaaaaaaaaammmmmmmmmmmmmmm
Jak się podoba, długo mnie nie było i musiałam nadrobić parę wpisów...
Nie wiem teraz jak będą się pokazywać rozdzialiki bo trochę weny brak, no i trochę mam inne zajęcia, w sumie tylko jedno, i tym bardziej to osoba mi zaprząta mi czas...
A rozdział dedykuje Shun tobie.... bo strasznie marudny jesteś... Daj się Aia wyszaleć panie Ponury :P

środa, 22 maja 2013

Rozdział Trzynasty ~ Kiedy powiesz…~


- Postaw mnie!!!
- Nie ma mowy!!!
- Mogę iść sama!!!
- Nie możesz jesteś ranna!!! WENDY!!!- krzyknął wpadając do gildii Natsu z dziewczyną w ramionach, była posiniaczona, rana i miała oparzenia.
- Lucy!!!- krzyknęła Erza podbiegając, Wendy już zajęła się leczeniem rannej. Natsu stał obok i patrzył z przerażeniem na dziewczynę. „Przecież to moja wina”
- Natsu?- zapytała podejrzliwie Erza
- To moja wina- rzekł głosem pełnym poczucia winny
- Coś ty jej zrobił!- krzyknął Laxus
- Uspokójcie się- jęknęła Lucy- To nie twoja wina. Jest w ogóle mistrz muszę mu coś przekazać. I to nie jest jego wina Laxus. Więc się uspokój i przynieś mi coś do jedzenia- rozkazała. Wendy po chwili skończyła leczyć maginie i za bandażowaną większość ran. „czuję się jak by pociąg mnie przejechał, pożarł wąż morki i strawił” pomyślała Lucy i powoli wstała. Natsu od razu wziął dziewczynę na ręce
- CO TY ROBISZ!!!
- Zaniosę cie- powiedział mocniej ją przytrzymując żeby się nie wyrwała.
- Postaw dam sobie rade.- lecz nie usłuchał. Posadził ją przy barze. Mira nalała dziewczynie wody.
- Mira nie przesadzaj. Daj coś mocniejszego.- rzekła Cana dosiadając się – Więc co się stało??
- To moja wina- zajęczał Natsu
- Jak Lucy mówi że nie to nie- powiedział Mistrz- Więc opowiadajcie
- Celem było zniszczenie bandy rabusiów i złodziei. Mieli mieć podobno dwójkę niebyt silnych magów. No i była ich dwójka, lecz pojawił się również bardzo silny mag z magią kontroli i przejął Natsu i dlatego jestem lekko przypalona. Zaatakowałam tego maga uciekł i jego magia się skończyła. Zostawiłam jego i udałam się za tym draniem. Przejął zwierzęta, masakra jakaś. Następnie zaczęłam atakować bez magii. I musiałam użyć tego- rzekła patrząc na mistrza- i dlatego tak wyglądam. A oprócz tego misja się nie udała bo jeden napalony idiota spalił połowę ich lasu!!!- skończyła opowiadać- A właśnie mistrzu…. – pochyliła się i mówiła coś na ucho mężczyźnie. Spojrzał na nią i wyszedł bez słowa z gildii. Alkohol zaczął działać i powoli nie czuła już takiego bólu. Spojrzała na chłopaka siedzącego dwa krzesła dalej z opuszczoną głową.
- Nic idę do domu.- rzekła do przyjaciół- Nie, nie musisz mnie nieść- rzekła do wstającego Natsu- Wybierz misje. Twoja kolej. Na razie wszystkim- wstała powoli z krzesła i człapiąc wyszła z gildii. Erza, Mira i Cana patrzyły za oddalającą się przyjaciółką z troską. Laxus podszedł do Smoczego Zabójcy i zrzucił go z krzesła
- Czego?!
- Jeszcze raz wróci w takim stanie a ty będziesz w gorszym!
- Ona i tak cię nie kocha!- krzyknął wściekły Salamander
- Może mnie nie kochać! Ale jeszcze raz… I będziesz straszył w gildii jako duch- odrzekł wkurwiony żółto włosy i oddalił się.
- Och biedna Lucy- rzekła smutno Mira
- Nooo… Nie ma co jeść a do tego jest ranna- powiedziała uśmiechając się ukradkiem Cana
- Pewnie zrobi coś głupiego. Znając ją- stwierdził podchodząc do nich Gary
- Na pewno pójdzie na ryby albo coś takiego…- rzekła Erza. Natsu natychmiast wstał i krzyknął na Mire aby ta spakowała mu jak najwięcej żarcia, podbiegł do tablic wybrał zadanie, zabrał jedzenie i już go z Happym nie było.


Lucy leżała w wannie. Odpoczywała po ciężkiej misji i myślami krążyła wokół słów tajemniczej postaci. Wstała natychmiastowo. „Dość myślenia trzeba coś zjeść”. Jęknęła. No tak w lodówce były tylko stare warzywa  i stare mleko.
- No to się najem. – westchnęła głośno. Usłyszała dziwne dźwięki dochodzące z kuchni. Zatrzymała się. Owinęła się ręcznikiem i po cichu wyszła.
- Bądź cicho- mówił jeden z głosów, drugi mu coś odpowiedział. Do ręki wzięła swój bicz. I wparowała atakując do kuchni. Nie spodziewała się że wyląduje w silnych ramionach.
- AAAA!!! – krzyknęła- Co wy tu robicie!!!- silne ramiona otuliły dziewczynę mocniej. Ich twarze były blisko siebie, prawie stykali się ustami. Ciepły oddech Natsu drażnił wargi dziewczyny. Patrzał na jej twarz ogromnymi, iskrzącymi się oczami. Czuł jej zapach słodki zapach magnolii i orchidei, zamknął oczy powoli rozkoszował się wonią. Ona oparła dłonie na jego dużej klatce piersiowej, czuła bijące od niego ciepło i silę. Patrzyła na twarz chłopaka, na jego oczy które wspaniale iskrzyły i komponowały się z jego kolorem włosów. Czuła jego zapach- który kojarzył jej się z palonym ogniskiem i oceanem. Westchnęła cicho. Spojrzał jej w oczy , przybliżył swoją twarz do jej, spokojnie i powoli. Ich usta dzieliło tylko kilka milimetrów.
- Lucy przyniosłem ci jedzonko!- krzyknął Happy wlatując pomiędzy dwójkę. Czar prysł. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Eee to eee… dziękuje koteczku- rzekła dziewczyna
- Taaa nie ma za co my się będziemy zbierać- powiedział Natsu patrząc w podłogę. I wyszedł szybko z kuchni kierując się w stronę okna w salonie
- Czekaj!- zatrzymał się w pół kroku chłopak- Może zjecie ze mną- rzekła zmieszana. On tylko kiwnął głową, wrócił i usiadł przy stole. Lucy wykonała serie dziwnych gestów ręką i pobiegła do łazienki się ubrać. Gdy wróciła została już jedzących towarzyszy. W zawrotnym tempie jedzenie znikało z talerzy i misek. Dosiadła się i równie szybko zaczęła jeść. Po zjedzonym posiłku zaproponowała herbatę. Od 15 minut siedzieli w salonie, powietrze można było ciąć siekierą.
- Wiesz…- zaczęła, - Sadzę że powinniśmy się dogadać i to jak najszybciej. Wtedy mistrz może nas rozdzieli, i nie będziemy sobie utrudniać życia
- Ja cie przepraszam- rzekł Natsu
- He za co??
- No za tą akcje w lesie
- To nie twoja wina przecież.
- Masz racje że powinniśmy jak najszybciej się dogadać wtedy staruszek da nam spokój i nas rozdzieli. Na pewno mi to pomoże. Nie będę musiał na ciebie uważać- powiedział
- A ja na ciebie. I nie będziesz zawalał misji i palił wszystkiego- rzekła lekko zła dziewczyna
- Taaa… A ty nie będziesz kopała dołków i obezwładniała ludzi dziwnymi wężami
-To są Ryby!!- podniosła głos
- Ryby, Węże jedna rzecz
- I nie rzecz tylko moi przyjaciele!!! Gwiezdne Duchy to przyjaciele!!
- Jasne- przewrócił oczami
- Wiesz dzięki za kolacje i w ogóle ale powinieneś już iść- rzekła wściekła Lucy wskazując drzwi
- Nie ma za co i tak wychodziliśmy- odrzekł i wyszedł przez okno, Happy nie wiedząc co robić udał się za przyjaciele. Pozostawiając wściekłą młodą kobietę na środku salonu.
- CHOLERA JASNA!!!- krzyknęli równocześnie

--------------------------------------------------------------------------------
Rozdzialik napisany na szybko....
pozdrowienia dla wszystkich....
I dedykuje ten rozdział : Aia....  mam nadzieje że ci się spodoba
Pozdrowionka ^.^

sobota, 18 maja 2013

Rozdział Dwunasty ~ Fadas Morte~


Z samego rana Lucy i Happy jedli ryby na śniadanie które złowili nieopodal jej domu w strumyku. Posprzątali po śniadaniu i udali się do gildii. Gdzie była masa ludzi zważywszy na wczesna porę dnia.
- Hej Lucy!!!- krzyknęła za baru Mira.
- Hej Mira.- odrzekła pełna podejrzeń Lucy siadając na jednym ze stołków przy barze- Jest już ten idiota
- Natsu jeszcze nie ma. Lucy powiedz co tam słychać u ciebie
- Dobrze
- Na pewno nic cie nie boli, nic nie masz ciekawego do powiedzenia?- zapytała Mira ruszając znacząco brwiami.
- O co ci chodzi
- Chodzi jej o to że jak udała ci się randka z Laxusem- rzekła Cana
- To nie była randka. Wiec dlatego tu jest tyle ludzi
- Nooo- odrzekła Cana i pociągnęła spory łyk wina z beczki
- Mira nalej mi winna- rzekła Lucy. Dziewczyny spojrzały na nią dziwnie-  No co czuje że za raz wpadnie Natsu i zacznie się moje piekło.- Dopiero po godzinie pojawił się smoczy zabójca, natomiast Lucy wypiła już 3 kufle i była lekko podchmielona. Rozmawiała zawzięcie o czymś z Caną która jej wróżyła z kart. Podszedł do nich i usłyszał strzępek rozmowy.
- Misja będzie łatwa, ale spotkacie coś niesamowitego, co spowoduje lawinne dziwnych i niebezpiecznych wydarzeń. Widzę również wielką miłość… dziwne… trzech chłopaków- rzekła zamyślona
- Gotowa- podskoczyły na dźwięk głosu. Kiwnęła głową. I ruszyli.


- Och jak ja cię kocham. Nie opuszczę cie aż do śmierci- krzyczał na peronie Natsu. Dotarli już do miasta. Lucy przez cała drogę spała.
- Zachowuj się zwierzaku- warknęła, głowa ją bolała, czuła delikatne pulsowanie po wypitym winie
-Jaki zwierzaku?!- krzyknął za dziewczyną zmierzającą już do burmistrza. Zameldowali się w ratuszu wysłuchali celu misji- banda rozbójników grasowała w ich lesie co nie pozwalało do wycinki drzew i zbierania ziół miejscowym rzemieślnikom. Posiadali magów z dziwną magią. Czasami wpadali do miasta i rozbijali szyby i niszczyli wystawy sklepów. Większość Sklepikarzy zastraszyli i brali kryształy za „ochronę”.
             Trójka magów zmierzała do lasu. Powoli wkraczali w gęsty gąszcz drzew.  Szli nic nie mówiąc.
- Cholerni dranie- rzekł Natsu chcąc rozpocząć rozumowe (O.O)
- Wielu takich na świecie
- A właśnie jak udała cie się randka
- To nie była randka
- Jak nie jesteście strasznie blisko. Tuli cie, obejmuje, chce cie bronić
- No i co z tego
- To że się lubicie
- To prawda lubię go- (o.O)
- Ha widzisz
- Ale jak brata czy przyjaciela, idioto, a co ty wiesz o miłości co
- Wiele- rzekł zarozumiale, nastała cisza. Usłyszeli poruszanie się krzaków i liści. Ktoś ich obserwował. Zatrzymali się, rozglądali się na strony. Nikt się nie poruszył. Lucy po cichu wezwała Virgo. Po chwili kiwnęła głową w stronę Natsu.
- Skrzydła Ognistego Smoka!!- zaatakował jedną z kęp krzaków. Usłyszeli krzyki z trzech stron wyskoczyli mężczyźni. Zaatakowali jedna z grup wpadła w głębokie dziury. Zaśmiała. Uniknęła ataku Natsu
- Co ty robisz!!!
- Nie wiem!!! Uważaj !!! Ryk Ognistego Smoka!!!
- AAAA!!!- Krzyknęła i w ostatniej chwili uciekła przed ognistym oddechem- Opanuj się!!
- To nie ja!!! Pieść Ognistego smoka- nie zdążyła uciec, przed atakiem i wylądowała na drzewie łamiąc je w pół. Jej ubranie lekko się paliło, gdzie nie gdzie skórę miała lekko przypaloną. Wstała i wezwała Pices
- Zatrzymajcie go!!!- krzyknęła, a dwie wielkie ryby owinęły się wokół ciała chłopaka. Ona natomiast zaczęła szukać Maga który przejął kontrole nad jej towarzyszem. Zauważyła go na jednym z drzew. I wezwała Sagittariusa
- Strzelaj!!!- Strzelec wystrzelił grad strzał, ale postać uniknęła ich z zawrotną szybkością.
- KIM JESTEŚ!!!
- Hi hi hi- odrzekał postać i znikła a z nią opętanie Natsu
- No jestem sobą!!! Napaliłem się!!! Pazur ognistego smoka!!!- Lucy natomiast udała się za dziwnym magiem zaatakowała go swoim biczem, który owinął się wokół kostki przeciwnika i  powalił go na ziemie. Przy postaci pojawiły się dwa wielkie czarne niedźwiedzie.
- Zostaw zwierzęta i walcz ze mną
- Chyba śnisz Lu- chan
- Skąd mnie znasz!!! – natarła na postać próbowała uderzyć ja pięścią, ale drogę zasłoniły jej niedźwiedzie- Taurus!!!- obok niej pojawił się Byk, zatrzymał dwa zwierzęta. Zaatakowała. Zakapturzona postać odparowała uderzenie i natarła, uderzając dziewczynę w twarz.
- R..(ha ha ha ha ha, nie dokończę :P)!!!- krzyknęła Lucy. I uderzyła magią w przeciwnika, który został trafiony. Ale nie upadł. Magini opadła z sił. Upadła na kolana patrząc na przeciwnika. Który powoli zbliżał się do niej. Widziała cieknącą krew z jednego rękawa.
- He …. He… heee- dyszała
- Tylko na tyle cie stać Lu- chan- zawarczała postać a spod kaptura wyłonił się blond-fioletowy kosmyk włosów, pociągając dziewczynę za włosy.
- HEJ ZOSTAW JĄ!!!- krzyknął Natsu
- Pozdrowiona od brata i Fadas Morte – rzekła postać i rzuciła dziewczyną o drzewo, zniknęła. Podbiegł do niej chłopak.
- Hej Lucy ok. dobrze się czujesz??- krzyczał trzymając ją w ramionach
- Nie drzyj się tak matole- rzekła zła i rozwścieczona- puść mnie. Wracamy odebrać nagrodę.
- Z tym będzie trochę problemu- rzekł spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. I ujrzała na niebie wielkie chmury czarnego dymu…
-------------------------------------------------------------------------------------------
No i kolejny rozdzialik...
Jestem dziś strasznie padnięta, nie dość że przypieczona na plecach, to jeszcze przez moje przyjaciółki spałam tylko 2 godziny....
Ehhh...
Życzę wszystkim takiej imprezy jak wczoraj moja była, i której jest powtórka jeszcze dziś...
Aha i pytanie do publiczności: Gdzie Yoruichi powinna być a nie była?
Dziękuje za wszystkie komentarze, które mocno mnie motywują :)
Pozdrowionka ^.^


czwartek, 16 maja 2013

Rozdział Jedenasty ~ Happy koteczku~

Przez 3 dni w gildii nie pokazywała się nowa drużyna. Wszyscy byli zmartwieni, ale w głębi śmiali się i drwili. Ich reakcja po ogłoszeniu decyzji mistrza była. Niesamowita. Lucy wyszła trzaskając drzwiami. Natsu zalał się w trupa i stwarzał burdy, dopóki Laxus go nie wyrzucił. Popołudniem do gildii wkroczyła Lucy, ubrana w niebieską krótką spódniczkę, białą bluzkę prezentującą okazale jej wdzięki. Z uśmiechem bogini witała się ze wszystkimi. Podeszła do baru
- Hejka Mira. Co tam ciekawego się działo w gildii??- zapytała słodko
- Co ty kombinujesz Lucy?- spojrzała podejrzliwie barmanka
- Ja nic.- odrzekła. I podeszła do Tablicy Ogłoszeń. Rozglądała się po niej czytając każdą z misji uważnie i dokładnie. Powoli z tyłu podszedł do niej Laxus i mocno złapał w pasie tuląc.
- Ej!!!
- Witaj słonko- zamruczał cicho do ucha, i przekręcił ją tak aby patrzyła mu w oczy.
- Cześć Iskierko. Co kombinujesz?? – Burght. Zaburczało dziewczynie w brzuchu dość głośno
- Ooo głodna jesteś??
- Nie to.. to .. burza idzie- prawie krzyknęła czerwieniąc się.
- Zabrakło kasy co??- zapytał złośliwie, i mocniej zaczął tulić dziewczynę.
- Wcale nie
- Nie kłam
- No mówię ci przecież że nie!!
- Wiem że kłamiesz- i ponownie mocniej ją ścisnął
- Ała. Laxus. Przestań. Nie mogę. Oddychać
- Nie przestane dopóki nie powiesz prawdy
- Ok. ok. masz racje- odrzekła na co chłopak postawił ją, i się przyjrzał.- Więc chcesz iść na misje sama. Oj dziadek się wkurzy
- Pójdę, wrócę, i się dziadek nie dowie.- powiedziała i pokazała język
- Czego mam się nie dowiedzieć??- zapytał Mistrz pojawiając się niespodziewanie
- Cholera- jęknęła- A Mistrzu witaj. Jak dobrze cię widzieć. Wy młodniałeś  – powiedziała pochylając się znacząco, w jego stronę z uśmiechem na ustach.- Widzisz mistrzu. Ja wiem że zrozumiesz moją sytuacje. I wiem na pewno że taki wielki i wspaniały mag jak ty mnie zrozumie. Wiesz jak to jest jeść samotnie posiłki. W moim małym domku. A że wpadłam na pomysł pewien. Postanowiłam zaprosić o ciebie mistrzu na wieczorną kolacje. Ale skończyły mi się składniki i Kryształy  Wiec muszę iść na misje. Skocze i jeszcze dziś możemy ją zjeść u mnie- mówiła słodko. Z założonymi rękoma pod swoimi ogromnymi piersiami, na których skupiał się wzrok mistrza.
- Oczywiście kwiatuszku leć.- rzekł stary zbok śliniąc się.
- Och mistrzu jesteś wspaniały- i mocno przytuliła starszego mężczyznę.
- MISTRZU!!!- krzyknęły równocześnie rozzłoszczone Dwie Diablice. Natychmiast się obudził z transu
- Oj Lucy, nie ładnie tak starego mistrza oszukiwać- rzekł odrywając się od wielkich piersi dziewczyny
- Cholera musiałyście!!!- krzyknęła odwracając się w stronę przyjaciółek.- A już się udało
- Idiotka- usłyszała głos Natsu- tani chwyt i do tego nieskuteczny. Uświadom to sobie nie każdy leci na blond laski z wielkimi cyckami.- i prychnął pogardliwie
- A weź się zamknij zapałko. To wszystko twoja wina. Smoczy zabójca z przerośniętym ego. Walczcie ze mną!!! Jestem najsilniejszy!!! No walczcie ze mną!! Użył byś czasami głowy, a nie tylko mięśni  Ale to dla ciebie za trudne prawda- naśladowała skaczącego Natsu. – Wybrałam misje jeżeli chcesz to możesz iść ze mną, lub ty wybierz mi to wszystko jedno.
- Mała nie przejmuj się nim tak. Widać ze jesteś głodna- rzekł Laxus, Lucy spojrzała na niego morderczym wzrokiem- Spokojnie. Dostałem trzy bilety do restauracji tu w Magnolii może byś się ze mną wybrała??
- Serio- zapytała patrząc na swego wybawcę
- Serio. Ale to restauracja „Milion ryb świata” jeżeli lubisz
- Lubię. A możemy jeszcze zabrać kogoś??- zapytała uśmiechając się chytrze, chłopak od razu zrozumiał o co chodzi i kiwnął głową. Lucy podeszła do Happyego i coś mu powiedziała na ucho. On zaczął latać jak szalony wokół niej z wielkim uśmiechem na twarzy śpiewając
- Lucy to bogini, Lucy to bogini, Lucy to bogini.- Natsu patrzył na przyjaciela złym wzrokiem „Nawet on” westchnął i przyjrzał się kartce z misją wybraną prze blondynę
- Te lalka możemy iść na tą misje.
- Super Natsu- i uśmiechnęła się do niego słodko, i wraz z Happym wyleciała z gildii. Stał patrząc w miejsce gdzie przed chwilą stała dziewczyna. Podszedł do niego Gray i zaczął machać ręką przed oczami chłopaka.
- Hej piecyku żyjesz?!- krzyknął do ucha
- Nie drzyj mordy idioto!!!

Wieczorem Lucy, Laxus i Happy zajadali smaczne posiłki z ryb, rozmawiając wesoło o wszystkim i o niczym. Kiedy wyszli z restauracji była już późna noc. Szli powoli uliczkami miasteczka
- Odprowadzę cię do domu- rzekł Laxus patrząc w niebo
- Nie trzeba. Dam sobie rade- odrzekła
- Lucy…- rzekł lecący nad nimi kotek
- Tak
- Bo widzisz, Natsu powiedział że go zdradziłem. I nie mam wracać.- powiedział pochlipując
- Och ten Natsu. A może chcesz zostać u mnie?? Tylko nie mam łóżka dla ciebie.
- Mogę spać z tobą, mi nie przeszkadzasz.- rzekł uradowany kotek- Laxus zajmę się Lucy nic jej się nie stanie- rzekł
- Ha ha ha- zaśmiała się dziewczyna- Dzięki za wszystko iskierko.- powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek, szybko oddalając się w stronę swojego domu.

W domu dziewczyna umyła się i ubrała w piżamy.
- To co Happy idziemy spać??
-Aye sir- zawołał i władował się do łóżka, a za nim dziewczyna. Przytuliła kotka do swojej piersi. Nastała cisza.
- Lucy śpisz??
- Prawie…
- Mogę o coś zapytać??
- Taaa
- Nie lubisz mówić o przeszłości. Prawda
- Nie. Bo widzisz, pamiętam tylko cierpienie, ból, smutek, złość, nienawiść. Nie pamiętam swoich rodziców. Tylko brata. Choć chyba nie jesteśmy rodzeństwem. Nie wiem. Większość rzeczy są tak jakby za mgłą. Można powiedzieć że nie mam przeszłości. Tylko czarną pustkę. Czasami śnią mi się zdarzenia z więzienia i te twarze, ludzie bijący mnie, coś krzyczący. To straszne. Dlatego nie śpię w nocy wiele razy. Boje się wtedy okropnie, że znów po mnie przyjdą. Choć wiem że to głupie- rzekła lekko uśmiechając się. Kotek pogłaskał dziewczynę po włosach
- Nie bój się obronie cie za te rybki co mi dziś dałaś- powiedział
- Happy koteczku… Dziękuje.- odrzekła i pochwali obydwoje spali. Nie usłyszeli postaci podsłuchującej po oknem, która czuła się teraz okropnie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Brawo, Banzai, Hura, jest już 1000 wejść^.^
Ta strasznie się cieszę^.^
Jeden z moich ulubionych rozdziałów...
a jak wam się podoba??
Pozdrowionka ^.^

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział Dziesiąty ~ To twoja wina~


- Libra, Leo, Virgo atak- Krzyknęła trzymając trzy klucze w ręku.
- Ryk Ognistego Smoka- krzyknął i wystrzelił potężny wir ognia. W ostatnim momencie zdążyła odskoczyć. Natomiast Natsu został przygwożdżony do ziemi Magią Libry, następnie Virgo zaatakowała od dołu potężnym wirem wybiła z ziemi uderzając chłopaka w brzuch, a Leo Uderzeniem Regulusa. Natsu wylądował na ziemi. Wszyscy byli pod wrażeniem. Ale po chwili się podniósł.
- Tylko na tyle cię stać??- wyplunął krew pytając. „Pięść ognistego smoka” uderzył dziewczynę magią, nacierając na nią. Ona krzyżowała ręce w geście obronnym i obroniła się choć lekko przypalił jej skórę. Zareagowała natychmiast i wezwała Aries i Sagittariusa.
- Aries Atakuj, Sagittariusie strzelaj- krzyknęła Lucy, różowy duch wystrzelił ogromną ilością wełny w Smoczego zabójcę, co spowodowało spowolnienie jego ruchów i lekkie o spanie, natomiast Strzelec wystrzelił grad strzał na chłopaka. Który zdążył odskoczyć przed większością niebezpiecznych pocisków. Lecz niektóre go raniły i krew zaczęła cieknąć.
- Skrzydła ognistego Smoka!!!- młoda kobieta nie zdążyła uciec, wielka siła ognia spaliła lekko jej ubranie i rzuciła dobry kawałek, uderzając mocno o ziemie i turlając się po niej.
- HA! Wygrałem!- rzekł widząc leżąca dziewczynę.
- Nie bądź taki pewny- rzekła powoli wstając- Taurus, Scorpio zajmijcie go chwile!- krzyknęła a przed nią pojawiły się kolejne dwa Gwiezdne Duchy. I zaczęły atakować chłopaka nie dopuszczając go do dziewczyny która złożyła ręce jakby do modlitwy
- Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANOMETRIA
Pojawiło się niewyobrażalne światło i 88 planet, które w jednej chwili zaatakowało Smoczego zabójcę. Gdy uderzyło powaliło chłopaka. Po chwili pył po wybuchu opadł i to co zobaczyli przerosło ich oczekiwania. Natsu leżał na ziemi w wielkim kraterze.
- Ha.. ha .. ha- dyszała dziewczyna- nadal nie odzyskałam całej mocy po misjach. Cholera.- powiedziała i spojrzała na chłopaka, „Chyba przesadziłam”. Zamierzała odejść. Gdy poczuła że energia maga rośnie. Powoli podniósł się. I spojrzał z uśmiechem na twarzy na dziewczynę
- Słabo- rzekł, i zaatakował bez magii. Dziewczyna obroniła się unikając pięści, i zaatakowała nogą. Uniknął. Znów zaatakował ale tym razem z góry. Odparowała cios uderzając chłopka w brzucho. Ponownie natarł uderzając dziewczynę w twarz. Odleciała uderzając w ławkę stojącą nieopodal. Podniosła się natychmiast po czym uderzyła chłopaka w skroń, po którym upadł na jedno kolano, kopnęła go z całej siły w brzuch. Padł. Wściekły natarł na nią uderzając lewą pięścią w brzuch, okręcając się na jednej nodze a drugą uderzając w żebra. Padła. Nie chciała przegrać. Natarła i kopniakami uderzała  ciało chłopaka bez opamiętania. Odskoczyli od siebie
- Ryk Ognis…
- R…
- DOŚĆ !!- krzyknął i powstrzymał walkę Mistrz gildii- Dość na dziś! Wejdźcie do gildii.- wszyscy weszli do gildii będą pod wrażeniem walki. Lucy i Natsu człapali ledwo żywi za mistrzem. Usiadł na swym stałym miejscu. A przed nim stała dwójka poobijanych magów.
- Ona jest niesamowita!!
-Lucy- chan jesteś cudowna!!- krzyczała Levy
- I co zapałko słaby jesteś!!- krzyczał Gray
- Cisza. Skoro jesteście tacy silni i pałacie do siebie taką miłością i tak się lubicie. Od teraz będziecie drużyną
- CO??!!- krzyknęli obydwoje
- Mistrzu nie ma mowy na pewno nie będę z tym idiotą w drużynie. Życie mi jeszcze miłe!!- powiedziała zła Lucy
- A ja mam być z tą blondyną. Szybciej pozbędę się choroby lokomocyjnej!!!- krzyknął Natsu
- Dość. To moja ostateczna decyzja.- rzekł mistrz srogo śmiejąc się w duchu. Dwójka magów spojrzała na siebie nienawistnym wzrokiem mówiącym „To twoja wina”. Natomiast Mistrz śmiał się w duchu coraz mocniej „Teraz będzie ciekawie”
----------------------------------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam jest nowa noteczka
I jak?? I co ?? Jak się wam podoba?
Ech jaki stres....
Pierwsza moja walka...
Błagam was o komentarze czy się podobało czy nie.
Bo umrę z niewiedzy:P
Pozdrowionka ^.^

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział Dziewiąty ~ Łzy i śmiech~


„Myhy jak dobrze ” czuła ciepłą rękę na swoich włosach, delikatnie je gładziła. „He!!?? Kto??!!” zerwała się nagle ale w pokoju nikogo nie było tylko okno otwarte na oścież.
- gdzie ja jestem!?- krzyknęła na całe gardło. Rozejrzała się po pokoju, ściany były czyste i odmalowane, leżała na nowym wygodnym łóżku. Poszła do łazienki a tam nowa duża wanna, w salonie ściany również wymalowane i czyste, nowa kanapa i fotel. A tam liścik.
Zołza… ^.^
- Ja!!?? ZOŁZA??!!- krzyknęła, wiedziała kto zmienił dla niej jej straszną chatkę  Pobiegła do kuchni i tam została aż do obiadu.

Popołudniem, w gildii panował gwar i hałas, co chwila większość członków wychodziła, to wchodziła z powrotem do pomieszczenia. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Oczekiwali wielkiego wejścia. Ale ono nie nastąpiło. Kolejnego dnia również, i kolejnego. Czwartego dnia oczekiwanie sięgnęło zenitu
- AGHRY!!!!!! Gdzie ona jest!!!- krzyczał Natsu rzucając się po gildii
- Zamknij się zapałko!!- krzyknął Gray i dostał w twarz. Uderzył o jeden z filarów. Ale nie pozostał dłużny, po chwili dołączył do nich Elfman krzycząc „Pięści.. mężczyzna”, następnie reszta gildii, nawet Erza dołączyła do bijatyki, znów latały krzesła, ławki, stoły. Nagle drzwi otworzyły się na oścież, pojawiły się trzy postacie a każda z nich trzymała wielkie talerze.
- He kto to??- wszyscy się zatrzymali. Do pomieszczenia wparowała Lucy a wraz z nią dwójka jej gwiezdnych duchów- Loki i Virgo. Ustała na środku bałaganu i cicho powiedziała
- Ja dziękuje wam… Ja wam bardzo dziękuje za wszystko… Ja.. ja.. – i zaczęła płakać i uśmiechać się. Podeszła do niej Erza
- Przestań. Jesteśmy przyjaciółmi i towarzyszami z gildii. Jesteśmy jedną wielką rodziną. Twoje cierpienie jest naszym, twój uśmiech jest naszym, twój problem jest naszym. Wiec uśmiechnij się Lucy.- dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę i swoich przyjaciół, uśmiechnęła się słodko i radośnie. Kazała rozdać ciastka które przygotowała. Wszystkim szczęki opadły. Były przepyszne. I znów zaczęła się wielka impreza ( oj to już chyba przesada u nich XD). Wendy, Juvia, Gray, Gajeel zaciągnęli dziewczynę do stołu. I zaczęli z nią rozmawiać wręcz zasypywać pytaniami. Nie chciała wspominać swoich starych lat życia i jej brata. Posmutniała natychmiastowo. Z opresji uratował ją Natsu, kładąc rękę na ramieniu.
- Nie przejmuj się nimi. Nie musisz mówić skoro nie chcesz, a po za tym WALCZ ZE MNĄ LUCY!!!- krzyknął. Wszyscy spojrzeli na grupę.
- He??!!!- zdziwiła się dziewczyna
- Zapałko uspokój się- powiedział Gray
- Siedź cicho lodówko- warknął- No walcz ze mną blondyneczko. Chyba że tchórzysz.
- Jesteś za słaby, mogła bym zrobić ci krzywdę- odrzekła lekko zła
- Mi krzywdę, nie żartuj. Po prostu się boisz pobrudzić ciuchy
- Tylko że większość razy to ja ci dupę ratowałam- odszczekała
- Bo miałaś farta. I zawsze na sam koniec przychodziłaś. A ja i tak ich wykańczałem czyli się boisz. Nie wytrzymasz ze mną  nawet 15 minut
- Naprawdę jesteś taki mocny piecyku. Nie wierze- odrzekła i zaczęła jeść ciastka olewając chłopaka totalnie
- Nie olewaj mnie blondynko!!!- krzyknął a ona pomachała mu ręką jakby odganiała muchę- O rzesz ty!!!- złapał ją za tył bluzki podniósł, i rzucił w kierunku wyjścia. Dziewczyna zderzyła się z ziemią.
- IDIOTO!!!- Krzyknął Laxus, ale ona zatrzymała go ręką. Wstała otrzepała się, i postanowiła ponownie usiąść. Szła w kierunku stołu z którego została wyrzucona. Natsu nie zamierzał ustępować , wystrzelił jak z procy, rozpalając swe dłonie smoczym ogniem. Zaatakował dziewczynę. Nie trafił w nią, leżał w tym samym miejscu co przed chwilą ona. Zdziwienie wstąpiło na twarze członków. Tylko mistrz śmiał się siedząc na blacie. Młody mężczyzna nie zamierzał nie walczyć. Podszedł do stołu przy którym siedziała i obiadała ciastkami i wywrócił go. Lucy zatrzymała rękę z ciastkiem w połowie drogi do ust. jej praca, jej ciasta były na ziemi. Tyle godzin je robiła a teraz były brudne
- Doigrałeś się smoczku.- uderzyła chłopaka z pięści w twarz że ten aż wyleciał na zewnątrz. A ona wyszła spokojnym krokiem za nim.
- Skoro chcesz walczyć, proszę bardzo ale nie będę się oszczędzać. Wstawaj.- warknęła cicho.
- Już się napaliłem- odrzekł z zadziornym uśmiechem na twarzy.

--------------------------------------------------------------------------------
No i co? No i jak? Z powodu że rozdział 8 był krótki i taki seee, to wstawiam ten.
Jak się wam podoba blog i opowiadanie?
ehhh deprecha
Pozdrawiam wszystkich czytających i komentujących, rozdzialik dedykuje Animka-chan i Mina^.^

Rozdział Ósmy ~ Misja~


Minął tydzień od wielkiej imprezy powitalnej. Cóż gildia dzień po imprezie wyglądała jak pobojowisko. Stoły były poprzewracane ludzie leżeli w dziwnych pozach zalani w trupa. Za sprzątanie wzięła się Erza. Dzisiejszego dnia słońce paliło niemiłosiernie i było strasznie gorąco. Od tygodnia nie widzieli już Lucy. Przychodziła późną nocą po misje, i już jej nie było. W ciągu tygodnia zrobiła ( jak mówią Mira) 10 misji. W jednym koncie gildii siedział Laxus, a w drugim Natsu. Obydwoje jacyś smutni i zawiedzeni.

W drodze do Magnolii szła powoli dziewczyna, jej czarny mundurek był lekko podarty i gdzie niegdzie zakrwawiony. Utykała na lewą nogę.
- Eh zmęczona jestem- powiedziała na głos, ale wreszcie miała wystarczającą ilość kryształów żeby odmalować dom i kupić nowe łóżko, które nie skrzypiało i nie wbijało w każdą część ciała starych sprężyn. „jeszcze tylko kryształy na dach, krany, drzwi, wannę, fotel i kanapę,” pomyślała i wstchneła. Powinnam udać się również do Gildii w dzień, a nie tylko nocą. Ale po imprezie na której miało miejsce to zdarzenie nie miała siły. Choć pewnie nic nie pamiętali. Z dwojga złego… Ale jego usta… o boziu… Nie Lucy nie myśl o tym… to członek i przyjaciel z gildii… nie wolno tak myśleć” rozmawiała sama z sobą wspominając wielką imprezę. Spojrzała na zachmurzające się niebo. „no pięknie”. Wkroczyła do miasta. Postanowiła iść ulicą na której znajdowała się Gildia. Przechodząc obok słyszała śpiewy, krzyki, śmiechy. Poczuła zapachy różnych dań. Ale spojrzawszy na swój strój i wygląd stwierdziła że pójdzie do domu.

W gildii Natsu zerwał się natychmiastowo, wraz z wiatrem do gildii wpadł dziwnie znajomy zapach- magnolie i orchidee. Szybko wyszedł z gildii i zmierzał za zapachem, który czasami zlewał się z bryzą oceanu. Co nie pomagało za nim leciał Happy. Zaczynało kropić. Chłopak przyspieszył. Wreszcie doszedł do średniej wielkości domku. Który wyglądał strasznie- tynk odpadał ze ścian, trawa w ogródku sięgała małego płota, drzwi były niedomknięte. W środku paliło się światło. Zapach dochodził z tego oto domu. Postanowił wejść i sprawdzić. Powoli otworzył drzwi ale one pod naporem silnej ręki chłopaka wypadły z zawiasów. W salonie w którym się znalazł nikogo nie było. Udał się na prawo i delikatnie otworzył drzwi
- Lucy!!!- krzyknął widząc śpiącą dziewczynę. Była w złym stanie ciuchy brudne, siniaki na rękach i nogach, gdzie nie gdzie jakieś rany. Przewrócił ją z brzucha na plecy. Uśmiechała się smacznie śpiąc. „Śpi!!! Ale dlaczego jest w takim stanie?? ” nagle coś kapało mu na plecy, spojrzał do góry- dach przeciekał. Postanowił położyć dziewczynę pod kołdrę. Wziął ją a ręce a ona lekko zamruczała i mocno się wtuliła. Smoczego zabójcę oblała fala gorąca. Kiwnął na Happyego aby podniósł kołdrę, położył dziewczynę, i mocno przykrył. Zauważył na szafce obok kartkę. Z ciekawości przeczytał ją. I szybko wybiegł. Wpadł do gildii krzycząc
- MAMY NOWĄ MISJE

--------------------------------------------------------------------------------------
tak tak wiem,jeden wielki kich i nuda...
No cóż... rozdział tworzony na szybko...
i jakby wenaa odleciałałaaa gdzieś w niewiadomym kierunku
mam nadzieje że do następnego rozdziału wróci....
i dlatego że rozdział krótki, do kitu i ogólnie bleee, to jest jeszcze jeden wstawię
Pozdrowionka :)

piątek, 10 maja 2013

Rozdział Siódmy ~To się nazywa wejście~

„Ale gorąco, i te hałasy i krzyki. Brry A teraz zimno, strasznie lodowato. Ała a teraz prąd. Co się dzieje. Czyżbym umarła i trafiła do piekła?? O nie. Co teraz się stanie z wróżkami i światem. Nie ja muszę żyć. Bo oni go zabiją. I znów ciepło. Cholerny hałas. No kto tak drze mordę!!! Oszaleć można!!! Nawet w piekle są idioci czy jak!!??”
- Nie ogrzewaj jej piecyku!!!
- Ty raczej jej nie zamrażaj gołodupcu!!!
- Uspokójcie się !!! Jej potrzeba energii!!!
- ZAMKNIJCIE SIĘ IDIOCI!!!- krzyknęła dziewczyna leżąca na łóżku. Spojrzała zimnym wzrokiem na postacie odpowiedzialne za ten hałas. I od razu została przytulona przez dawnego przyjaciela
- Lucy!!!- zamknął ją w uścisku Laxus. JEBUD, chłopak wylądował na ścianie zmieciony silnym uderzeniem pięści.
- Powariowaliście!!! Nie dość że mnie wszystko boli to wy jeszcze mnie ogrzewacie, chłodzicie i razicie prądem!!! Co wy chcieliście mnie usmażyć, zrobić lody czy lampkę!!! Wyspać się i odpocząć nie można!!! BAKA!!!- krzyczała dziewczyna, jej włosy zaczęły wirować wokół twarzy. Wyglądała jak jakaś czarownica. Po chwili do pomieszczenia wpadła Mira i Erza. Na widok zdrowej i krzyczącej przyjaciółki ucieszyły się ogromnie.
- To się nazywa wejście- rzekł Makarov
- Mistrzu???- spojrzała przerażona poszkodowana- Co ja tu robię? Co wy tu robicie? Co się  stało? O nie…- wspomnienia zaczęły wracać, ochrona magów, nienawiść brata, ból, cierpienie, rany. Odrzuciła kołdrę i szybko wstała czym zakręciło się jej w głowie. Upadła by boleśnie gdyby nie Ognisty Smoczy Zabójca, który złapał ją w ostatniej chwili. Chcąc nie chcąc wtuliła się w jego ciało. Przeszedł przez nią dreszcz, mała iskierka skoczyła pomiędzy ich ciałami. Obydwoje magów zaczerwieniło się i odskoczyło od siebie jak oparzeni
- Nic ci nie jest- zapytał Natsu patrząc w ścianę
- Ta… tak- odrzekła zdezorientowana magini.  I przyjrzała się zgromadzonym. Dziadek postarzał się troszkę, Mira stała się mniej mroczna, Erza emanowała pięknem, Laxus siłą. „Och jak wspaniale ich widzieć”. Podszedł do niej dziadek.
- Witaj w domu
- Wróciłam…- rzekła i padła na kolana tuląc Mistrza do swych wydatnych piersi, z oczu leciały jej łzy. Natomiast Mistrz uśmiechał się od ucha do ucha, lekko czerwieniąc. „Już dawno nie miałem okazji, jakie mięciutki i duże. Wspaniałe” z nosa trysnęła krew, i starszy mag zemdlał ze szczęścia.
- Mistrzu!!! Co!!!- krzyknęła zapłakana Lucy, i zobaczyła krew lecącą ciurkiem z nosa mężczyzny.- Stary zbok!!!- krzyknęła i wybiegła ze skrzydła szpitalnego. Pojawiła się na środku gildii, a wszystkie oczy zwróciły się na nią. Rozglądając się po twarzach zauważyła że wszystkie są lekko różowe „O co chodzi”
- Hej Lucy!!!- krzyknęła Erza z piętra.
- Gray to jakaś twoja znajoma!!!- krzyknął jeden z członków gildii. Zdezorientowana stała na środku sali. Gdy nagle spojrzała w dół zauważyła że jest cała naga. Goła jak ją stworzyli. Nie miała ani skrawka materiału na sobie. Zaczerwieniała się od samych czubków włosów po palce u stóp i upadła na kolana. Zakrywając rekami swe ciało
- AAAAAAAAAAAAAAA!!!- krzyknęła. Ktoś narzucił na nią białe prześcieradło. Był to Natsu. Patrzał w drugą stronę cały czerwony.
- O… o… okryj się tym- rzekł nie patrząc na dziewczynę. Lucy okryła się i ponownie uciekła do pokoju z którego wyleciała. Za nią słychać było śmiechy, docinki i głośne westchnienia. Upadła na łóżko.
- No nie ma co bombowe wejście- rzekła Mira
- Sensei jesteś wielka- rzekła czerwona i zapatrzona w dziewczynę Erza
- Cicho!- powiedziała nadal zażenowana Lucy, i rozpłakała się. „Ale wtopa. Gafa że hej. Oni będą się ze mnie teraz śmiać. Aghr. Baka, baka, baka. Gdzie ja miałam głowę. Gorzej być nie może, baka, baka, baka. Nikt mnie nie pobije. Baka, baka, baka, baka. Naprawdę miałam wejście. Baka, baka, baka. Ha ha ha ha ha ha ha”
- Ha, ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha hah  ha ha ha ha hah a ha ha ha ha ah aha- zaczęła się śmiać głośno, wręcz histerycznie. A wraz z nią jej przyjaciółki. Głośny śmiech dochodzący ze skrzydła szpitalnego, zdziwił członków gildii. Był wręcz zaraźliwy. I cała gildia zaczęła się śmiać. Trzęsła się w posadach. Zmęczona śmiechem i atrakcjami poszkodowana zasnęła z uśmiechem na ustach. Maginie opuściły po cichu pokój. Nastała noc. W gildii został tylko Mistrz i śpiąca dziewczyna.

- Hej Lucy!!!!- wpadł do pomieszczenia różowo włosy chłopak. Ale łóżko było puste. Okno otwarte na oścież. Wypadł z pomieszczenia.
- Nie ma jej!!!- krzyknął- Ktoś ją uprowadził!!! Trzeba jej szukać!!! Nie ma jej!!!
- Kogo nie ma?- zaniepokoiła się Mira
- To tej całej Lucy!!!
-HEEE!!!!!????- krzyknęli wszyscy członkowie Gildii. Nie tracąc czasu wybiegli na zewnątrz. I rozpoczęli poszukiwania nowej- starej członkini. Która w chwili poszukiwań meblowała swój nowy dom. Kupiła go za gorszę, Był w opłakanym stanie dach przy mocniejszych ulewach przeciekał, krany przeciekały, drzwi skrzypiały, podłoga była pozarywana w niektórych miejscach.
- Co mnie podkusiło- rzekła na głos, i zaczęła sprzątać kurz i śmieci, wszędzie nagromadzone. Minęło południe, większość brudu zniknęła.
- Łóżko, kanapę i fotele będzie trzeba naprawić. Tak samo jak dach i krany. O kurcze. Będę potrzebowała masę kryształów.- powiedziała.- AAAAA. Zapomniałam powiedzieć mistrzowi że tu idę!- pobiegła szybko do gildii. To co w niej zastała było przerażające. Członkowie siedzieli i płakali, to coś mówili ze łzami w oczach, Erza krzyczała na każdego i na wszystkich. Mistrz siedział na blacie ze zwieszoną głową.
- Hej co jest??!!- zapytała niebiesko włosą dziewczynę siedzącą najbliżej wejścia
- Śmialiśmy się wczoraj z nowej. Bo wyskoczyła nago. A dziś zniknęła nie możemy jej znaleźć- i spojrzała do góry- AAAAAAAAAAAA!!!!!! To TY!!!!!- krzyknęła i przytuliła mocno Lucy. Reszta członków również zebrała się natychmiastowo wokół nowej. Płakali i przepraszali nisko się kłaniając. ŁUP, ŁUP
- Ała za co- Lucy rozmasowywała głowę po uderzeniu
- GDZIEŚ BYŁA!!! WIESZ JAK SIĘ O CIEBIE MARTWIŁAM!!! BAKA!!!- wrzeszczały równocześnie Mira i Erza. Ona spojrzała na przyjaciółki i uśmiechnęła się. Wszystkim szczęki opadły- uśmiech bogini pomyśleli.
- Byłam wynająć mieszkanie. Przepraszam że was zmartwiła- powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Trzeba przywitać Lucy!!! Czas na imprezę- krzyknął Mistrz. 

----------------------------------------------------------------------------------
Rozdzialik pojawia się z powodu takie że udało mi się dostać na staż i jestem dziś strasznie szczęśliwa.
Ale mniejsza o tym..
Jest Lucy... Cieszycie się?? Jak wam się podoba?? Jest trochę inna niż oryginał...
Następna notka pojawi się w niedziele, najpóźniej w poniedziałek.
Aha zapomniała bym. Gorąco zapraszam na http://yukarinosekai.blogspot.com oraz na fan page na fb tego oto bloga https://www.facebook.com/YukariNoSekai?hc_location=stream
Bo jak nie to uśmiercę Lucy....
Ha ha ha ha
No i koniec....
Oczywiście rozdziału.... 
trochę długi mi wyszedł.... mam nadzieje że się podoba.
Dziękuje wszystkim za komentarze a notkę dedykuje Yukari-chan do której należy ten oto blog wyżej ↑
Pozdrowionka..

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział Szósty~ Opuszczony, Nawiedzony Zamek~


Szli w górę, po schodach, już od godziny cały czas pnąc się po w górę. Z przodu szedł Natsu a jego ręce otaczały płomienie oświetlając drogę pozostałym.
- Cholerny korytarz skończy się wreszcie!!!- krzyknął idący na samym końcu Gajeel.
- Jeszcze trochę  panie Gajeel- rzekła cicho Wendy, i nadal szli w górę. Cały czas szli. Minęła kolejna godzina. A oni nadal człapali po coraz bardziej stromych schodach.
- Odpocznijmy chwile- rzekła Juvia i usiadła na schody a za nią Wendy. Chłopcy też byli zmęczeni, więc usiedli. Spojrzeli w górę i w dół. Sami nie wiedzieli ile już przeszli a ile jeszcze przed nimi.
- Powinniśmy ruszać dalej- rzekł Gray. I wstał reszta grupy za nim. Nie wiedzieli co znajdą na końcu korytarza. Po chwili Natsu zauważył drzwi i pobiegł biegiem zostawiając resztę grupy z tyłu.
- Hej pacanie poczekaj- krzyknął Gray. Chłopak wpadł razem z drzwiami do pomieszczenia. I zobaczył niesamowity widok. Wielki salon a w nim ogromny drewniany stół obładowany różnego rodzaju jedzeniem. W kominku płoną ogień. Miejsce wydawało się zamieszkane ale Salamander nie czół żadnych ludzkich zapachów.
- Wow Żarcie!!!- krzyknęli chłopacy, a dziewczyny były w ogromnym szoku. Wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli jeść. Pochłonięci pałaszowaniem nie widzieli że ktoś ich obserwuje. Najedzeni do syta wrócili do rzeczywistości
- Ok. gdzie jesteśmy??- zapytała Juvia
- Powinien ktoś tu mieszkać, skoro jest czysto i jedzenie- rzekła Wendy
- Nie czuć tu nikogo- powiedzieli równo Smoczy zabójcy
- To skąd to wszystko??- powiedział rozglądając się Mag Lodu. Wszyscy natychmiast wstali gdyż drzwi którymi weszli zniknęły. Ogień w kominku zgasł. Wszyscy poczuli się dziwnie zmęczeni i senni. Pomyśleli aby udać się spać. Ale nie mieli gdzie. Po chwili ponownie pojawiły się drzwi i otworzyły na oścież. Powoli ruszyli w kierunku otwartego korytarza. Zobaczyli rząd drzwi z tabliczkami.
- Hej to niby mój pokój!!!- krzyknął Gray, a reszta poszła za jego przykładem i również poszukała swoich pokoi. Na każdej z wiszących tabliczek  były poszczególne imiona. Spojrzeli po sobie. Ustali przed poszczególnymi drzwiami. I w jednym momencie otworzyli je. Jakby wir powietrza wciągnął ich do pokoi i zatrzasnął drzwi. Każdy z pokoi zawierał duże łóżko, szafę z ubraniami i osobną łazienkę. Każdy z nich postanowił się umyć i położyć spać. A rano rozwiązać zagadkę tajemniczych pomieszczeń.


W środku nocy pojawiła się dwójka postaci, zakapturzonych, jedna z osób była dość wysoka druga wyższa o głowę.
- Siostrzyczko ktoś tu jest.- rzekła wyższa postać
- Czuję- odrzekła
- To on!!! To jego syn!!! To on!!!- krzyczała i trzęsła się postać. „O nie. To on. Syn tego smoka”- pomyślała niższa postać.
-Uspokój się braciszku- powiedziała. Ale było już za późno. Chłopak wystrzelił jak z procy i po biegł w stronę pokoi. Wyważył jedne z nich i wyciągnął jednego śpiącego chłopaka. Rzucił nim o ścianę w stronę swojej siostry która zdążyła się uchylić o ludzki pocisk 
- Nie braciszku uspokój się!!!- krzyknęła, ale było już za późno. Jej brata opętała złość, nienawiść i cierpienie a wraz z nimi wspomnienia. Które próbowała kiedyś usunąć. Ale jej się nie udało. Czarna magia którą zabrała bratu, opuszczała jej ciało i znów powracało do ukochanego braciszka. Próbowała powstrzymać ją swoją mocą. Nie pomagało. Reszta nieproszonych gości wstała tak samo jak rzucony o ścianę chłopak. Od razu zaatakował przeciwnika. Lecz jego moc była zbyt potężna, zbyt zła i mroczna. Czarny mag zauważył nowe cele i przeniósł ich do leżącego na ziemi różowo włosego. „Zniszczę go i jego towarzyszy” Skumulował magie i cisnął w nią w przeciwników. Lecz magia ta trafiła w jego siostrę która postanowiła ratować magów. Z rozpartymi ramionami osłaniała grupkę ludzi. Wściekł się jeszcze bardziej
- Co robisz idiotko!!!
- Nie zabijaj braciszku…- powiedziała słabym głosem patrząc zimno na brata
- Taka moja droga. Skoro tak nie jesteś już moją siostrą- i kolejny raz uderzył czarną magią, i kolejny a ona nadal osłaniała ich swoim ciałem. I skumulował najsilniejszy ze swych ataków i wystrzelił w magów, a potem zniknął. Postać upadła, z wyczerpania i z powodu ran. Natsu od razu ją poznał to była ta Zjawa, poczuł po jej zapachu.
- HEJJJ!!! HEJ!!! ŻYJ!!!- krzyczał trzymając ją w ramionach.
- Hej… Musicie go pokonać… ja już nie mam… siły..- powiedziała kaszląc krwią
- Jesteś tym zaginionym członkiem. Prawda. Dołącz z nami do Fairy Tail.- krzyczał różowo włosy
- Oczywiście- powiedziała cicho i ponownie zaczęła kaszleć krwią. Oczy jej się zamykały, czuła że to koniec.
- Jak masz na imię??- zapytał chłopak
- Lucy…- i zamknęła swe oczy. Jej oddech zwolnił. Słyszała głosy tych ludzi, coś krzyczące, coraz ciszej, i ciszej, i ciszej. Uśmiechnęła się. Chociaż po raz ostatni uratowała im życie.


-------------------------------------------------------------------------------------------
Tada i jest nasz Zjawa- Lucy.^.^
Czy przeżyje nie wiem....
I tak jest tu dużo postaci i bohaterów...
Może ją zastąpię inną jakąś wymyśloną, moją prywatną...
Bardzo mi się podoba ten rozdział...
Choć tytuł taki sobie....
Gorąco dziękuje za wasze wszystkie komentarze...
Pozdrowionka ^.^

środa, 8 maja 2013

Rozdział Piąty ~Misje czas zacząć~


Minął tydzień. Zbieranie informacji o misji, pakowanie, planowanie zostały zakończone. Wiele informacji nadal nie posiadali. Nie widzieli czy ten chłopak żyje. Gdzie zacząć poszukiwania, próbowali pytać mistrza ale on nic nie mówił, tak samo jak Erza, Mira i Laxus. Którzy patrzeli na nich jak na głupków. Nic nie widzieli o tajemniczej dwójce członków gildii. Nastał dzień wyjazdu. Spotkali się w gildii i żegnali z przyjaciółmi. Wyszyli krzycząc że szybko wrócą.
- Ciekawe czy dadzą rade- rzekła Mira
- Jak nie to lepiej żeby nie wracali- odpowiedziała Erza
- Nie jesteś za surowa?? Dadzą radę. Są cholernie ciekawi. Osoby która może skopać im tyłki. Na pewno Natsu- odpowiedział Laxus
- Szkoda że nie możemy im pomóc- powiedziała Mira
- Mogło to by ją zabić- rzekł podchodząc do nich mistrz- Ciekawe w jakim jest stanie.- powiedział i usiadł na blacie baru. – Pewnie wyrosła na piękność, z dużymi… no wiecie- powiedział uśmiechając się.
- Dziadku!!!- krzyknął Laxus
- No co nie pamiętasz jaki byłeś różowy na twarzy jak ci dała buziaka!!- zaśmiał się Mistrz
- Ja pamiętam- rzekła Erza. Młody mężczyzna spojrzał na ludzi i wyszedł z gildii. A za nim było słychać głośne śmiechy i docinki.


Grupa poszukiwaczy udała się na północ, do mroźnego i górzystego królestwa - Terra do Xeo Zima trwała tam prze 10 miesięcy. Dniami i nocami potrafił sypać śnieg. W tym roku nie przestawał już od tygodni. Zaspy sięgały 15 metrów. Wiatr był zimny i silny. Dojechali do pierwszego miasteczka za granicą i stanęli. Pociąg nie przejedzie. Usłyszeli i móc nie móc musieli wysiąść. Większość ludzi była poubierana w kożuchy i skóry ze zwierząt. Na głowach mieli grube czapy.
- Kochana ziemia, nigdy cię nie opuszczę- klęczało dwóch smoczych zabójców całując ziemie. Gray już rozbierał swą garderobę, czemu przyglądała się kobieta deszczu opatulona w niebieski płaszcz. Wendy natomiast rozglądała się dookoła. Po chwili wszyscy ruszyli w stronę miasteczka. Zjedli ciepły obiad w jednej z karczm. Stwierdzali że muszą ruszać dalej. I udali się w głąb królestwa lodu i zimy. Już dawno byli poza miastem kierowali się w kierunku wielkich gór lodowych. Krajobraz się zmieniał coraz częściej mieli po górkę niż z górki. Zaczęło się dość szybko ściemniać. Wendy i Juvia drżały z zimna. Coraz bardziej zapadła noc. Zrobiło się strasznie zimno. Lodowy wiatr i śnieg sypał z każdej strony. Ciężko było widzieć drogę, ledwo co widać było koniec nosa. Chłopcy widząc sine usta dziewczyn postanowili rozbić obóz i rozpalić ognisko. Szybko zjedli, i udali się do namiotów. Wszyscy słodko spali. Gdy nagle rozległ się głośny ryk.
- AAAAAGGGGGGGGGGGGGRRRRRRRRRRRRRYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!!- rozdzielający nocną cisze. Młodzi mężczyźni wyskoczyli z namiotu. To co zobaczyli przerosło ich oczekiwania. Przed nimi stał ogromny, biały tygrys, z dwoma wielkimi kłami, choć reszta zębów również prezentowała się okazale. Wyszczerzył kły, uderzył ogromny ogonem dwa razy w ziemie, która zatrzęsła się strasznie. Lekko ugiął przednie łapy obserwując ofiary. Czół ich ciepło. Świeże mięso. Zaatakował.
- CO TO KURWA JEST!!!- krzyknął Natsu
- Tygrys lodowy!!!- odkrzyknął Gary. I zaatakował Lodowe tworzenia” Więzienie”, Ryk Ognistego smoka, Ryk żelaznego Smoka. Kolejny magowie dołączyli się do walki. Dziewczyny w tym czasie zbierały namioty. I również dołączały do walki „wodne zamknięcie, Atak skrzydłem niebiańskiego smoka. Powstała wielka zawierucha wkoło potwora. Nic nie było widać. Gdy śnieg opadł zobaczyli, że zwierze nie żyje. Ucieszyli się ogromnie
- Zbierajmy się- powiedział Gary
- Czemu paniczu Gary- zapytała Juvia
- To tylko młode.- odrzekł chłopak
- MŁODE?!- krzyknęli wszyscy i udali się za przyjacielem. Doszli do dziwnego, białego lasu, wszystkie drzewa krzewy, miały białe liście. Były piękne lśniły jak lód. Śnieg już dawno przestał padać, nastał ranek. Przyjaciele weszli do lasu i znaleźli polankę przygotowali śniadanie odpoczęli i ponowie ruszyli w dalszą podróż.
- Hej lodówko!!
- Czego piecyku??
- Daleko jeszcze i dlaczego musimy iść tu
- Panie Natsu, bo to najbardziej prawdopodobne miejsce- odrzekał Wendy
- Ale dlaczego on musi iść NAGO!!!
- Nie jestem… O ja pierdole!!! Kiedy!!???- krzyknął, i zaczął biec w przeciwnym kierunku po swoje rzeczy. Grupa przyjaciół zaczęła się śmiać. Po chwili Gray znów miał kompletną garderobę. Gdzieś w oddali słyszeli pohukiwanie sowy, i śpiew innych ptaków. Szli powoli. Nagle usłyszeli szelest w krzakach, przystanęli. Z kępy wyłoniło się małe białe dziwne stworzonko, strasznie słodkie, przypominało królika ale miało ogon jak u myszy. Wendy podeszła powoli, oczarowana jego urodą, zamierzała je pogłaskać, ale szybko uciekło z powrotem w krzaki.
- Hej nie bój się !!!- krzyknęła zauroczona Wendy i pobiegła za zwierzątkiem. Które co jakiś czas stawało i odwracało się do dziewczynki, a to znów uciekało. Choć przyjaciele wołali ją ona tego nie słyszała. Dalej biegła. Wreszcie zatrzymała się na polanie, bo to coś wskoczyło do jamy w drzewie.
- Co ja tutaj robię??- rozejrzała się dookoła
- Biegłaś za takim dziwnym czymś. Strasznie brzydkie było.
- Nie wcale nie był ładny- krzyknęła- Choć zwierzaczku!!!
- Wendy opanuj się- powiedział łapiąc za ramię Gray, ale do niej nic nie docierało, odwróciła się i uderzyła chłopaka w twarz, któremu przy okazji rozcięła wargę. Jak na zawołanie z każdej strony zostali otoczeni małymi zwierzaczkami. Wendy  uśmiechała się promiennie, a reszta rozglądała się zdziwiona.
- Jej jak ich wiele- jęknął Happy
- Wendy, Wendy- latała Carla przed oczami dziewczyny- Obudź się, słyszysz mnie Wendy- To co ona widziała to tylko te małe słodkie zwierzaczki, a tak naprawdę nie były one słodkie, były włochate, ogony miały długie zakończone jakimś dziwnym kolce, oczyska małe ale czerwone rozbiegane w każdą ze stron. Uderzyły chmarą na grupę, wystrzeliwując ze swych ogonów jakiś dziwny płyn. Nie pozostało im nic innego jak walka. Uderzali cały czas zaklęciami, ale nic nie pomagało, jak zdążyli wykończyć jedną grupę to już następna się pojawiała, jeszcze silniejsza. I tak w kółko. Wiedzieli że coś było nie tak ale co.
- Trzeba stąd zabrać Wendy!!- krzyknęła Juvia- one biorą od niej energie!!!
- Aye Sir- krzyknął Happy podleciał do małej Smoczej Zabójczyni złapał i szybko odleciał używając "Maxi speeda . Zwierzaki osłabły a grupa wykończyła ich w mgnieniu oka. Ponownie wrócili na ścieżkę.Gdzie siedziała płacząca Wendy. Gdy ich zobaczyła wstała ukłoniła się i powtarzała w kółko "przeprasza". I szli dalej tym razem Natsu prowadził.
-AŁA- Natsu uderzył w skałę- Co do diabła- powiedział patrząc w górę. Przed nimi pojawiła się płaska ściana z kamieni. Wysoka i bez żadnych półek skalnych.
- Czy my mamy się wspiąć na górę??- zapytała cicho przerażona Wendy
- Tak innej drogi nie ma- rzekł rzeczowo Gajeel- U góry powinna być jedna z naszych baz w razie gdyby coś się stało z gildią. Tak mówiła Levy.- odrzekł.
- Powinniśmy najpierw odpocząć i się wyspać porządnie- rzekła Wendy.  Natsu znalazł dziwną jaskinie, i tam rozłożyli namioty. Usiedli wokół ogniska, zjedli i zaczęli rozmawiać. Opowiadać straszne historie, śmieszne czy też historie z misji. I nagle znów zaczeła się bójka pomiędzy Natsu i Gary’em. Jak zwykle o jakiejś pierdoły. Nagle jeden uderzył plecami w ścianę jaskini. Miejsce się zatrzęsło i otworzyły się tajemne przejście i schody w prowadzące w górę masywu górskiego
-------------------------------------------------------------------------------------------------

No i się zaczęło poszukiwanie...
Zbyt banalne.... Za słabe.... mało przeciwników....(Strasznie nudne mi się wydaje)
Możliwe...
Lecz niedługo pojawi się nowa postać a może dwie....
Hi hi hi nic nie powiem....
I dziękuje wam bardzo za komentarze^.^
Pozdrowionka ^.^

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział Czwarty ~ 778~


Kolejne lata lecą, miesiące, dni, godziny, sekundy. To co tu opisze miało miejsce w najgorszym dla mnie roku. Zawiodłem nie tylko jako mistrz, człowiek czy mag. Do końca życia będę sobie to wypominać. Nie pomogłem im. Choć próbowałem. Ale od początku. Jak już pisałem smoki zniknęły pozostawiając swoje dzieci na łaskę losu. Nadal nie wiadomo dlaczego. Choć chodzą słuchy że złamały swe prawa. Nie wszystkie lecz dwa smoki. Czego one dotyczyły my ludzie nie wiemy. Choć podejrzewałem o co chodzi. W naszej gildii pojawił się jeden taki smoczy zabójca. Posiada moc ognia. Oj spalił już parę rzeczy ale jest słodki. Pewnej burzowej letniej nocy pojawiła się również ta dwójka. Byli przemarznięci, głodni i poobijani. Chłopiec w wieku 7 lat i dziewczynka w wieku 5 lat. Obydwoje byli strasznie uroczy. On patrzył na mnie podejrzliwie. Zaprosiłem ich do środka, dałem jeść i chłopiec zaczął opowiadać. „Jestem Ze a ona Lu, to moja młodsza siostra- spojrzał na śpiącą dziewczynę- Wychowały nas smoki, rodzice zostali zabici, nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem. Ale kocham ją jak siostrę. Uciekliśmy z więzienia rady. Bo podobno mamy dużą moc, i chcieli nas wykorzystać. Bili ją strasznie, i ranili, a ona nie krzyczała, nawet nie płakała. A kiedyś tak fajnie się uśmiechała, oczy buzia. Wiesz o co chodzi dziadku. A wtedy oczy jej były bez życia. Kazali mi się do nich przyłączyć bo ją zabija ale ja nie chciałem. Ja… Ja… ja dziadku… ja ich zabiłem… - powiedział i rozpłakał się się- nie chciałem żeby ją skrzywdzili. Ona jest moją siostrą. Uciekliśmy do was bo ona powiedziała że wróżka na pewno nam pomoże. Miała sen i mówiła o jakieś Mavis. Posłuchałem jej, i jesteśmy. Wiem że nie przyjmiecie, dwóch uciekinierów z wiezienia rady bo macie tu wiele osób. Ale czy możecie pokierować gdzie mamy się schronić, ukryć, a tym bardziej ona.- i spojrzał na mnie błagalnie niebieskimi oczami. Już wtedy wiedziałem że musze im pomóc skoro przysłała je Pierwsza. Wiedziałem że są dobre, nie chcą nikogo skrzywdzić, a uciekają przed tą przeklętą radą. Kiwnąłem głową. Chłopiec położył się obok dziewczynki która płakała przez sen. I sam zasnął. Wyszedłem żeby przygotować im schronienie. Rano kiedy weszłem spostrzegłem że Erza i Mira zajęły się dziewczynką która stała w koncie. Chłopaka nie było. Po chwili podszedł do niej Laxus i zasłonił ją sobą. Coś im powiedział i pociągnął uciekinierkę do stołu. Ona patrzyła na niego wielkimi brązowymi oczami. Usiadł i przyniósł jego ulubione ciasto bezowe cytrynowe. I coś, mówi cały czas. Po chwili podeszły do niej największe diablice i kłaniały się nisko. Ona uśmiechnęła się. Wszystkim opadły szczęki. Uśmiech był jak słońce ciepły, radosny i kojący rany. Dokończyła ciasto, pocałowała mojego wnuka w policzek i poszła za diablicami. Po półgodzinie wyszła razem z nimi wyglądała jak mała dama. Piękne brązowe oczy, blond włosy do pasa. I ten cudowny uśmiech. Drzwi się otworzyły, w nich stała rada, spojrzała na dziewczynkę i jeden z nich powiedział „Oddajcie obiekt”, wszyscy byli zdziwieni. Laxus wyskoczył i powiedział że nie ( och mój cudowny wnuk) został uderzony magią i stracił przyjemność. Chciałem zaatakować. Lecz mała rączka powstrzyma mnie. „Pójdę z nimi. Mistrzu zaopiekuj się braciszkiem. I dziękuje za wszystko” Powiedziała wychodząc razem z tymi Magami. Byłem wściekły. Od razu za nimi udałem się do rady. Nic nie mogłem wskórać. Z tego co mi wyjaśnili oni byli bardzo potrzebni, w walce z Acnologią. I należą do Rady. W gildii Chłopak szalał jak rozwścieczony lew. Krzyczał, szukał jej. Powiedziałem że udała się z Radą. Stanął natychmiast „Oni chcą ją zabić” powiedział przerażany. Zdziwiłem się „Jak ją zabiją uzyskają ogromną moc. Chcą z niej ją zabrać. Ale ja nie pozwolę!!!” krzyknął i wybiegł. Byłem w szoku. Jak tak można. Nagle poczułem ogromną ilość złej energii. To był on z zabitymi członkami rady. Spojrzał na mnie „Już za późno. Zabili ją.” I wtedy rozpętało się piekło. Zaczął wszystko niszczyć. Stracił się w cierpieniu i nienawiści. Wraz z członkami gildii ewakuowaliśmy mieszkańców. I próbowaliśmy go powstrzymać. Ale nasze ataki tylko odbijał. Pierwszy raz z tyknąłem się z tak silną osobą. Nie celował w nas, tylko w magów z rady. Którzy się zgromadzili i próbowali powstrzymać chłopaka. Krzyczał jej imię. Upadłem. To była moja wina, że nie mogłem ich powstrzymać. Nie potrafiłem ochronić jednej małej dziewczynki. Czułem że nastąpi koniec świata. Czułem się słaby. To ja do tego doprowadziłem. W ten odział ją przyprowadził. Żyła. Ale chłopak się zatracił. Poczułem że jest zła. Czułem jej ból na widok brata. Jej złość. Spojrzała na nas, na miasto. Nienawiść wzrastała. Jej magia również. Złota poświata owinęła jej ciało. Jednym ruchem powaliła oddział który ją przyprowadził. Podleciała do brata przytuliła go. Z jej oczu zaczęły spływać zły. Powoli jedna za drugą.  Uśmiechnęła się smutno. Wypowiedziała cicho jakieś słowa ciągle go przytulając. Czułem że jego moc słabnie. O nie pomyślałem. Chce przejąć jego moc. Zabijesz się!!! krzyknąłem  było za późno. Kolor jej włosów zaczął się zmieniać, kolor oczu również. On również zmieniał kolor włosów i oczu. Gdy pochłonęła całą jego moc chłopak zniknął.  Ona spadła z nieba. Podbiegłem do niej uśmiechała się spojrzała na mnie czerwonymi  oczami. „on jest bezpieczny wy również mistrzu, będę nad wami czuwać” nie zdążyłem nic odpowiedzieć gdy rada ją zabrała. Potem spotkałem się z nią w więzieniu. Naznaczyłem na niej znak naszej gildii. Chciała czarny. To było nasze ostatnie spotkanie. Potem zginęła. Odrąbano jej głowę na placu. Wmawiający wszystkim że to ona doprowadziła do masakry i zniszczenia Magnolii. Ale prawda jest inna. Od tej pory cierpiałem. Jak i również Erza, Mira i Laxus. Nie widziałem jak mogę na nich spojrzeć a tym bardziej rozmawiać. Ale to oni mnie pocieszyli „Dziadku. To nie twoja wina”- powiedział mój wnuk, „Sama nam powiedziała że jej czas nie jest długi”- rzekła Mira. „Że odejdzie z tego świata szybciej niż my, ale wróci do nas za 10 lat”- powiedziała Erza. Ale ja nadal czułem że zawiodłem. Że nie mogłem obronić dwójki potrzebujących dzieci.
Mistrz gildii Fairy Tail Makarov

W pomieszczeniu nastała cisza. Patrzyli w przestrzeń. W głowach kotłowała się, masa pytań. Mistrz był tak słaby?? Dlaczego ich nie ocalił?? Czemu nic nie mógł zrobić? Czy Rada była tak silna?? Czy te dzieci nadal żyją?? Dlaczego oni o tym nie wiedzą?? Dlaczego tylko Erza, Mira i Laxus nic nie mówili?? Dlaczego nikt nie szukał chłopaka?? Czy na pewno ta dziewczynka zginęła??
- No to już wszystko wiemy.- rzekł Natsu- Ale się napaliłem!!!- wybiegł z biblioteki.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ze względu na to że dziś u mnie jest strasznie gorąco i idę na ognisko^.^ postanowiłam wrzucić kolejny rozdział...
Tak wena wróciła.... I już kolejny jest gotowy do wstawienia...
Ale co za dużo to nie zdrowo :P
Wysyłam ci trochę mojej weny dla Animka-chan, Ola Biro,  
Happy już leci do was z weną.
Dziękuje również za komentarze, które bardzo mnie cieszą.
Całuski


Ps. Sorki za jakiekolwiek błedy


niedziela, 5 maja 2013

Rozdział Trzeci ~ Rok zmian, Rok śmierci~


Wszyscy jeszcze raz, czytali zadanie misji. Ale nic z niej nie rozumieli. Patrzyli zdziwionymi oczami na kartkę
- Jak znaleźć dzieci, które zginęły nie wiadomo, kiedy.- powiedziała Wendy
- I nie wiadomo, co to za dzieci. Przecież jest ich wiele- stwierdziła Juvia. Wszyscy jeszcze bardziej się zamyślili. I stali myśląc jak mają wykonać to zadanie. Przecież ono było nie wykonalne. Podeszła do nich niebiesko włosa Levy.
- Hej Gajeel, co jest??
- Właśnie!!!- krzyknął chłopak- Pomożesz mała. Mamy mały problem z misją
- Jaką misją- odrzekła na co chłopak podał jej kartkę z zadaniem. Przeczytała zadanie, zamyśliła się na chwile. I pobiegła do biblioteki. A za nią jej przyjaciele.
- Levy-chan o co chodzi?? Wiesz coś na ten temat??- zapytała Wendy
- Coś tam wiem. Ten wiersz opowiada o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce w Magnolii kilka lat temu. To była masakra. Potem wiele się zmieniło. I powstało wiele wierszy i opowieści o tym. Ale żadna nie jest prawdziwa do końca to coś jak legenda.- wypowiadała słowa z szybkością karabinu- Nie wiem czy będzie można znaleźć coś o tym w jakieś książce, ale wiem że czytałam o tym. Stało się to w 778 roku rok po tym jak zniknęły smoki. Magnolia została zniszczona do ostatniego domu. A za to odpowiedzialna była dwójka dzieci. Podobno jakieś eksperyment rady ale ona się odsunęła od tego. I stwierdzili że to plotki. Choć z nimi nigdy nic nie wiadomo. Wiem że we wszystkim na pewno brała udział również nasza gildia. W którymś pamiętniku powinno być to spisane ale jest ich tyle i nieoznaczonych że szok. Z tydzień mi zajmie odszukanie tego właściwego, a co dopiero skojarzenie niektórych wydarzeń w czasie i połączenie ludzi i wyszukanie ich. Posiadamy ponad tysiąc pamiętników z działalności gildii. I wszystkie nieoznaczone. Ostatnio buszowała tu Cana i wszystko po przestawiała.
- Levy-chan a może więcej pamiętasz z tej opowieści. I możesz coś powiedzieć. A my zaczniemy szukać z tobą- rzekła Carla
- No cóż tak jak jest napisane we wierszu co dostaliście była dwójka dzieci, niektóre źródła mówią że były to dwie dziewczynki, inne że dwóch chłopców, a jeszcze inne że dziewczynka i chłopak. Jedno było starsze od drugiego. W swoich sercach miały dobroć. Nie wiadomo skąd znalazły się one w Magnolii. Jak sami wiecie było wiele przypadków opuszczonych dzieci po zniknięciu smoków. Z tego co tu jest napisane zostały złapane przez rade, w celu testów chyba. Wiecie coś na kształt broni ostatecznej. Ponieważ posiadały ogromną moc. Ale one nie chciały i wtedy poprosiły wróżkę- tu jest mowa albo o prawdziwej wróżce albo jakimś magu- może chodzić też o naszą gildie. Lecz przeciwko radzie w tamtych czasach mało kto mógł się sprzeciwić. Dużo dawali Kryształów za służbę i mieli dużo silnych magów. Wiec ta wróżka nie zdziałała dużo i jedno chyba to młodsze dziecko zostało porwane. Te drugie się wściekło i zaczęła się masakra, podobno Magnolii paliła się 3 dni.  Tak jak jest w tym wierszu napisane jedno się poświęciłoby ratować te drugie. Zostało skazane na śmierć. Nic po za tym nie wiadomo. Niektórzy szukają ciał tych dzieci, żeby przejąć ich moc, inni nie wierzą że tak silni magowie mogli zginąć i szukają tych dzieci za pomocą tego wiersza. Jest on pierwszym wierszem opisującym te zdarzenia. Nic po za tym nie wiem dokładniej. Przykro mi- rzekła wyczerpana wywodem Levy
- Aghr…- drapiąc się po głowie Natsu- Nie wiemy ile mają lat, czy żyją, czy to dziewczyny czy chłopaki, jak mają na imię A MAMY ICH SZUKAĆ!!!
- To jak próba złapania powietrza w ręce. Niby jest i istnieje ale złapać nie da rady- rzekła Wendy. Levy już siedziała przy stole i przerzucała kartki pamiętników. Dołączyła do niej Wendy i Juvia. Natsu, Gray i Gajeel usiedli przy innym i zaczęli rysować coś na kartkach. Mijały godziny, Mira przynosiła im jedzenie i picie. Zapadła noc, gildia opustoszała, Zostali tylko czytelnicy, chłopcy już dawno spali, a dziewczyny nadal czytały. Po chwili wstał Gray i podszedł do Juvie, objął ją w pasie i zaciągnął na jeden z foteli. Levy i Wendy patrzyły na to w szoku
- Pa pa paniczu Gary…- Jąkała się kobieta deszczu- coooo pa pa pa nicz robiiiii
- Spać- wymruczał siedząc na fotelu z dziewczyną na kolanach obejmując mocno w pasie. Juvia zrobiła się czerwona jak piwonia. Za stert można było usłyszeć ciche chichotanie. Juvia dopiero zrozumiała jak bardzo zmęczona jest. I w końcu Panicz Gray wykonał ruch, a po drugie taka okazja może się już nie zdarzyć. W tuliła się w chłopaka i po chwili już sapała. Wendy też odczuwała zmęczenie ale wiedziała że musi się postarać i pomóc przyjaciołom, w sumie to ona jest najsłabsza i zawsze ją ratują. A chciała być pomocna. Ale czytając nudne i długie opisy oczy same się zamykały, aż w końcu usnęła. Tylko Levy dzielnie walczyła z grubymi tomami historii Gildii, przy okazji każdy opisywała. Nastał ranek. Levy już dawno znalazła to co było im potrzebne. I smacznie spała. Nad otwartą książką. Podszedł do niej Gajeel który pierwszy się obudził delikatnie, przesunął kosmyk jej włosów. „jakie miękkie. I niebieskie jak niebo. ”
- Jesteś cudowna mała- szepnął
- On ją lluuubbiiiii- krzyknął Natsu i Happy przyglądając się scence. Wszyscy od razu wstali. Levy poderwała głowę i zderzyła się z ręką Gajeela, Gray otworzył szeroko oczy, a widząc wpatrującą się w niego Kobietę deszczu wstał szybko czym zrzucił ją z kolan. Wendy spadła z ławki na której siedziała.
- Wcale nie!!!- krzyknął żelazny smoczy zabójca
- Czemu siedziałaś mi na kolanach!!??- pytał zdziwiony i lekko zaróżowiały Gray
- Co??  Co?? Co się dzieje- mówiła cichym zaspanym głosem Wendy. Od razu zaczęli głośno na siebie krzyczeć. Tłumacząc dziwną sytuacje.
- Znalazłam!!!- krzyknęła Levy żeby nie doszło do rękoczynów między przepychającymi się chłopakami. Wszyscy natychmiast się zatrzymali w swoich działaniach i patrzyli na niebiesko włosom.
- Mała jesteś cudowna!!- krzyknął Gajeel przytulając maginie. Która spaliła raka i zmieszała się strasznie będą w uścisku wielkich silnych ramion chłopaka.
- Jaaaa… idę na śniadanie przeczytajcie sobie- szybko powiedziała i wyszła, grupa podała tomisko Wendy i usiadła dziewczyna zaczęła czytać.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i te ortograficzne i interpunkcyjne... 
Osobiście uważam że trochę mi ten rozdział nie wyszedł...
Nudny jak flaki z olejem...
Bardzo się cieszę że tak wiele osób go odwiedza i bardzo wam dziękuje :) 
Wielki przytulas i buziak dla każdego.