wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział Dziewiętnasty „Samotność”


Od miesiąca już prawie nikt z nią nie rozmawiał. Siedziała w Gildii przy barze piła kolejny kufel piwa. Już zaczynała przyzwyczajać się że siedzi do nocy sama przy barze. Wszyscy za każdym razem jak wchodziła i wychodziła milkli. I mówili wszystko szeptem. Natsu, Gray, Erza też z nią nie rozmawiali. Nawet nie podchodzili. Zbliżały się walentynki. W gildii miała odbyć się wielka impreza dla zakochanych. „No tak pomyślała. Juvia i Gray, Erza i Jellal, Cana i Laxus, Gajeel i Levi. Heh nawet ona się przestała odzywać.” Wypiła kolejny kufel piwa jednym tchem, poprosiła o kolejny. Widziała kontem oka jak Lisana zaleca się do Natsu, który się do niej szeroko uśmiechał. A Happy siedział smutny i przyglądał się Lucy. Ich oczy się spotkały. Widziała w nich strach, uśmiechnęła się do niego, on odwzajemnił uśmiech. Lucy szybko odwróciła wzrok. I kolejny raz wypiła kufel piwa. „To chyba już 10, jak tak dalej pójdzie będę lepsza nisz Cana” i poprosiła o kolejny. W sumie wypiła 25 kufli. Wypiła by jeszcze więcej gdyby nie usłyszała tej głośnej rozmowy.
- Hej Lisana przyjdziesz ze mną na tą imprezę?
- Jasne Natsu- krzyknęła i rzuciła się chłopakowi na szyje mocno całując w usta. Krew zawrzała w Lucy. Patrzyła z otwartą buzią na to zdarzenie podobnie jak wszyscy. Jej oblicze pociemniało, czuła wściekłość. A na dodatek Erza pogorszyła sytuacje
- A może dołączysz do naszej drużyny?- Lucy nie wierzyła w to co usłyszała. Jej przyjaciółka która kiedyś zapewniała ją że jej nikt nie zastąpi. Czuła jeszcze większą złość. Czuła się samotna. Tak jak dawniej. A to wszystko prze jej głupie marzenie i to że kiedyś posłuchała Pierwszej. Niby miała być szczęśliwa ale ostatnimi czasy czuła tylko złość. Wstała szybko, przewracając stołek. Wszystkie pary oczu skierowały się na nią, i szybko odrzuciły. Smutek i ciemność zaczęła ogarniać jej umysł, serce i ciało. Wyszła powoli z gildii. Tylko Happy patrzył na nią widział w całej jej postawie smutek, a nie złość jak zdawało się innym członkom. Rozwaliła drzwi jednym słabym uderzeniem magii. Wszyscy w gildii podskoczyli.
Lucy szła powoli uliczkami, rozglądała się dookoła. Była późna noc na ulicach nikogo nie było. W cieniu jednej latarni zauważyła jakąś dziwnie odzianą postać podeszła do niej:
- Czego tu chcesz?
- Jesteś samotna prawda Lu-chan- zapytał chłopak
- Nie twój interes. Wynoś się z Magnolii
- Ale braciszek twój przesyła pozdrowienia i mam je dostarczyć- rzekł uśmiechając się złośliwie i zaatakował „Pazur Niedźwiedzia Lodu” Lucy odskoczyła natychmiastowo, ale delikatnie ja zranił. Upadła na kolana, łapiąc się za zranione ramie
- Kurwa- syknęła, przy niej pojawił się Leo i podniósł dziewczynę, uśmiechając się smutno. Powoli ruszyli do jej domu. Czuła się coraz słabsza. Gdy weszli do domu duch zamierzał iść do gildii
- Nie, nie idź
- Ale jesteś ranna Wendy ci pomoże
- Nie. Nie chce mieć z nimi nic wspólnego
- Ale Lucy. Wiesz przecież że tak kazał mistrz.
- Wiem, i wiem też że to dlatego kim jestem.
- Wiem Lucy, pamiętaj że my zawsze będziemy z tobą- odrzekł Leo przytulając mocno dziewczynę
- Wiem Leo. Ale powinieneś już wrócić dam sobie rade.
- To chociaż zdezynfekuję ranę.- rzekł, ona tylko spojrzała na niego i wiedział że nie pozwoli, wiec wrócił do swojego świata. Lucy powoli poszła do łazienki, napuściła wody do wanny i zamoczyła się w relaksującej kąpieli. Rana paliła niemiłosiernie, a przy każdym ruchu stokrotnie mocniej. Weszła ubrana w piżamę do łóżka. Kilka łez spłynęło po policzku.
-He płacze? Nie, nie mogę. Muszę być silna. Ale to tak bardzo boli. Jak by mi ktoś wyrwał połowę serca. Dlaczego osoby które kocham mnie ranią i zostawiają w tej ciemności i samotności. Dlaczego to ja zazwyczaj najbardziej cierpię? Dlaczego opuścili mnie rodzice? Dlaczego opuścił mnie smok? Dlaczego opuścił mnie brat? Dlaczego opuściła mnie Gildia? Dlaczego opuścili mnie przyjaciele?- pytała leżąc samą siebie i płacząc. Nie wiedziała co ma zrobić. Zawsze żyła dla innych i ci zawsze ja opuszczali. Żyła od małego w samotności. W ciemnej, bez dna samotności. Gdy nastawały dni piękne i słoneczne w jej życiu były one tylko jak mrugnięcie. Czy to wtedy gdy brat miał lepsze dni i było im razem wspaniale, czy też jak wstąpiła do Fairy Tail. Czuła się wtedy wspaniale. Ale zawsze kończyło się że zostawała sama. Z cierpiącym i krwawiącym sercem. W ciemności i zimnie które wszystko ogarniało.
„Znów jesteś sama. Potrzebuję cię. Wróć do mnie. Przy mnie nie będziesz sama. Będziesz piękna i podziwiana. Wróć do mnie”
- Już mi padło na rozum skoro słyszę głosy.- rzekła i wtulając się w kołdrę zasnęła.
Śniła o tym że biegnie korytarzem, ciemnym, ogromnym, zimnym. Z żadnej strony nie paliło się światło widziała uciekających przed nią ludzi, których goniła- byli to jej rodzice, smok, przyjaciele z gildii. Wołała za nimi by poczekali, nie zostawiali jej samej, ale oni się oddalali i znikali. Słyszała ich głosy „To potwór”, „Jest bestią”, „Ona nas zabije”, „Jest złem.”, „Zniszczy świat”, „Pomóżcie nam goni nas potwór”, „Trzeba ją zabić”, „Trzeba ją zniszczyć”, „Uciekajmy ona nas pożre”. Upadła. Gdy podniosła się zobaczyła że nikogo wokół niej nie ma. Korytarz zaczynał się zmniejszać. Głosy przyjaciół nasiliły się, stawały się coraz głośniejsze coraz bardziej przerażone. Widziała ich twarze pełne strachu i pogardy. „To dziecko smoka i maga, powinno zostać zabite”- powiedział Mistrz. Przeraziła się. Zaczęła krzyczeć że to nie prawda, że nie zrobi im krzywdy, żeby jej nie opuszczali, że będzie ich bronić, że ich kocha. Krzyczała i płakała. Ale głosy nie słuchały, zaczęły się pojawiać jej przyjaciele, rodzice i smok, mówili że to ona ich zabiła, że to jej wina, rzucili się na nią, chcieli zabić. Nie chciała ich ranić. Nagle rozbłysło światło i pojawiło się jedenaście dziwnie ubranych postaci. Niszczyły jej przyjaciół. Jedna z nich podeszła do niej. Wyciągnęła rękę, którą dziewczyna przyjęła patrząc z przejęciem na stojącą przed nią postać.
- Braciszku
- Lucy, wróć do mnie. Oni cię zabiją a przy mnie będziesz bezpieczna. Nie skrzywdzi cię nikt. Nigdy nie będziesz sama. Zawsze będziemy cię kochać. Będziesz naszą księżniczką. Nie będziesz sama. Nie będziesz sama. Nie… będziesz sama… sama… sama.

            Lucy zbudziła się, szybko oddychała. Rana mocno ją zapiekła. Nie mogła do niego wrócić. Nie mogła ich zostawić. Kochała gildie. Kochała ich wszystkich. Ubrała się i udała do gildii. Jak zwykle zaczęła pić. Siedziała tak długo dopóki nie pojawili się pierwsi członkowie. Siedziała by dłużej ale zobaczyła strach w ich oczach. Szła nad rzekę, oddychając ciężko. Rana zaczęła się goić, ale nadal sprawiała straszliwy ból. Usiadła na swoim ulubionym drzewie i patrzyła w niebo. Chmury powoli poruszały się po niebie. Ona myślała co ma robić. Nie mogła opuszczać Magnolii, nikt nie chciał z nią rozmawiać. Po chwili zobaczyła postać na niebie. Spadła obok niej na ziemie. Była ubrana jak tamten człowiek, co ją zranił. Lecz mniejsza.
- Hejka!!- krzyknęła otrzepując płaszcz- Ty jesteś księżniczka Lucy?
- Idź stąd.
- Ale widzisz nie mogę. Mam prezent od twojego brata.
- Nic od niego nie chce. Spadaj. Ostatnio przesłał mi zranione ramię. Więc dzięki.
- Wiem, ale nie martw się ja nie zamierzam cię skrzywdzić, jak Akira. Nie chce żeby Szef się wściekł tak jak na niego. Twój brat kazał ci to dać- rzekła dziewczynka unosząca się w powietrzu obok niej, chodź siedziała na najwyżej gałęzi.- Widzisz twój brat nie kazał cię krzywdzić. Kazał mi powiedzieć że uwaga cytuje „To dla mojej kochanej siostrzyczki. Nie bądź smutna i wybacz mi proszę za tamte słowa.” A i to podarek. No i Akira kazał przeprosić Księżniczkę. Sam do ciebie przyleciał bez zgody twojego brata. Wiesz bo Akira jest strasznie uparty i głupi. Często mi dokucza i innym dziewczynom. Ah jest okropny. A może jesteś głodna to skoczymy coś zjeść. Ale no ja nie mogę. Miałam ci do dać i wracać. A jak zwykle się rozgadałam. No wiesz straszna ze mnie gaduła. Ale nikt nie chce mnie słuchać. Straszne prawda. A możesz to przy mnie otworzyć. Bo strasznie ciekawa jestem co to jest. Bo twój brat a mój mistrz nie pokazał nikomu jaki ma dla ciebie prezent. I wszyscy są ciekawi. Otworzysz- mała postać lewitująca w powietrzu gadała do Lucy jak najęta. Dziewczyna wpatrywała się w nią szeroko otwartymi oczami, z których ciekły łzy. Jak dobrze było słyszeć głos który mówił do niej. Wprost do niej. Poczuła się szczęśliwa. Otworzyła paczkę a w niej znalazła piękny naszyjnik przedstawiający serce ( o takie)

- WOW jakie to ładne. Mogę pomóc ci założyć?? Ale się szastnął. To białe złoto prawda. Jej nie wiedziałam że mistrz ma takie serce i gest. Ale będziemy się z niego nabijać, a będzie kupa śmiechu. Proszę.- rzekła dziewczynka, zapinając naszyjnik- Nic ja lecę i tak za długo tu jestem. Na razie księżniczko
- Dziękuję- szepnęła Lucy za oddalając się po niebie postacią. Łzy leciały nie przerwanie. Tak bardzo brakowało jej ludzkiego głosu…

--------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem od dwóch dni na stażu
Taaaa nie mam czasu już siedzieć całymi dniami nad notkami
oooo zrymowałam
rozdzialik pisany po powrocie....
Mi osobiście się nie podoba...
Ale pozostawiam wam do osądu...
Rozdzialik dedykuję Animka-chan  i wszystkim anonimowym czytaczom XD
Pozdrowionka ^.^

5 komentarzy:

  1. Ta postać z gildii brata Lucy jest zajebiastyczna!
    Kuro:Jak dla mnie zbyt dużo gada. Jak pewna osoba (patrzy wymownie na Vivianne)
    No co?! Biedna Lucy. Taka samotna... Weny życzę^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay!
    Zgadzam się.. ta mała lewitująca postać jest boska! Taka kochana się mi wydaje, ja taką chcę! ;D Lubię gaduły xD
    No i to smutne, że olali Lucy :( buuu sama bym się na nich chętnie wypięła, ale mam nadzieję, że jakoś to się ułoży, prawda? Nim Lucy zeświruje ^^
    Rozdział bardzo dobry kochana!

    Ah! i dziękuję za dedykację ;*
    Buźka ;3

    I niech wena będzie z Tobą <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo, rozdzialik!!
    Dlaczego Ci się nie podoba?! Jest prześwietny!!
    Tak samo jak moim poprzedniczkom bardzo podoba mi się ta postać z gildii Ze <3
    No ja też chcę mieć takiego brata, który wydrze się na osobę, która mi źle uczyni. Ale, była by rzeź XD
    No to ja skończę, bo zaczynam świrować ;P
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. (Na scenę wchodzą Kuro i Vivianna)
    Panie i Panowie!
    Kuro: Dziewczęta i Chłopcy!
    Katecheci!
    Kuro: Gady, Ptaki i Ssaki!
    I ZiemniaGi!
    Razem: Mamy zaszczyt ogłosić, że Yoruichi Yo została nominowana do "Liebster Award"!!!

    OdpowiedzUsuń