W Fairy Tail wrzało, wszyscy gotowali się do ataku na mroczną gildie, która poważnie poraniła ich członków. Wszystkie drużyny które wyruszyły na misje, zostały zaatakowane i pokonane przez Fadas Morte. Teraz leczyli rany, w skrzydle szpitalnym. Dziadek wpadł w furie, i zarządził atak, lecz dopiero wtedy gry wszyscy wrócą do dobrych kondycji. Gdy dowiedział się że Lucy przeszła na stronę zła, że to ona pokonała swoich przyjaciół, postanowił się nie powstrzymywać, nie zważając na Rade czy też na to że gildia może zostać zamknięta. Nie wybaczy nikomu kto krzywdzi jego dzieci. Powoli wszyscy wracali do zdrowia, najgorzej szło to drużynie Erzy.
Dziadek siedział na swym miejscu, głęboko zamyślony
- Mistrzu?- rzekła Mira
- Tak
- Jesteś pewny że powinniśmy to zrobić?
- Tak, nadszedł czas
- Wiesz co mnie zastanawia, że większości z ich ran była już zagojona, jakby ktoś ich opatrzył a po drugie skąd oni wiedzieli gdzie się udaje poszczególna drużyna.- rzekła Mira, i odeszła do swoich spraw. Sama również się przygotowywała nie chciała zostawać w tyle, i ramie w ramie walczyć z przyjaciółmi.
Minęły dwa tygodnie wszyscy już wyzdrowieli, byli w bojowych nastrojach, chcieli pomścić swoją porażkę i dać nauczkę tym złym magom. Wiedzieli że mogą zginąć, wiedzieli że ktoś z ich przyjaciół w tej bitwie może stracić życie. Nastał dzień narady, mistrz otrzymał informacje z nieznanego źródła, o owych magach.
- Słuchajcie, jutro wyruszamy! Jest ich 12 odkąd Lucy do nich dołączyła, wiemy jaka magią posługuje się 10 magów, a co do Lucy i jej brata nie jestem pewien, to oni będą najgorszymi przeciwnikami. Z tego co mówiła Erza Lucy teraz posiada dwie bestie na pewno je wezwie. Co do jej brata nie wiem jaką magią się posługuje, musicie na niego szczególnie uważać.- mówił poważny Mistrz- Na tą dwójkę musicie uważać. Pamiętajcie jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli uciekajcie i ukryjcie się, nie szukajcie zemsty, nie próbujcie się mścić, ratujcie swe życia, jesteście mi strasznie drodzy, jesteście moimi dziećmi. Więc proszę was nie popadajcie w ciemności i mrok.- rzekł mistrz,
- AYE SIR!!!- zabrzmiała gildia, wszyscy wypili kufel wina za pomyślność wyprawy. Mira i Elfman udali się do skrzydła szpitalnego gdzie leżała jeszcze nieprzytomna Lisanna. Rany jakie jej zadała Lucy, już dawno się zagoiły, lecz dziewczyna nadal pozostawała w śpiączce. Nikt nie wiedział dlaczego. Pożegnali się z nią i udali się do swoich domów, przygotować się na dzień sądu.
W zamczysku Fadas Morte, wszyscy siedzieli pili i cieszyli się z powodzenia, wróżki nie wychodziły z Magnolii, przez ich ataki. Tylko Ze… był jakiś zaniepokojony, coś ciągle nie dawało mu spokoju. Siedział zamyślony.
- Braciszku co jest?- zapytała Lucy
- Nie wiem co się u nich dzieje. Czuję niepokój. Jak by miało się coś zdarzyć.
- Jasne, wyobraźnie to ty masz. Siedzą i się boją- odrzekła Lucy
- Lucy ma racje Mistrzu- rzekła Mio- Pewnie teraz chowają te swoje ogonki pod stołami i drżą ze strachu. Spuściliśmy im przecież niezły łomot. Oczywiście mogliśmy ich zabić ale zabroniłeś, ale i tak przecież zostawiliśmy ich na skraju śmierci. Możliwe że ktoś umarł. Hi hi hi
- No wiesz Mio- rzekła Hana, i kiwnęła w stronę Lucy
- Oj… Braciszku jak myślisz powinnam wysłać kwiaty i kondolencje- rzekła blond włosa z uśmiechem
- Sądzę że byśmy o tym wiedzieli od naszego szpiega- odrzekł patrząc dziewczynie w oczy, aby wniknąć w jej umysł i sprawdzić jego stan. Przeraził się, cieszyła się ze śmierci jak małe dziecko jak dostaje czekoladę, pragnęła zobaczyć ich zapłakane i zrozpaczone twarze, stojące nad jednym z nagrobków, pragnęła ich bólu i cierpienia, chciała ich wszystkich rozerwać na strzępy, posmakować ich krwi, zaatakować magią i zniszczyć, przeistoczyć w proch. Nie wierzył że ona, mogła się tak bardzo zmienić, najpierw jak pojawiła się przed nim, pragnęła go przekonać aby ten zaprzestał swoich działań, potem wpadła w złość, gdy pozwalał korzystać jej z pewnego urządzenia pokazującego daną osobę, i wtedy zaczęła się zmieniać. Stworzył ją od nowa na swój obraz i podobieństwo, ale teraz się zaczynał jej obawiać. Jej żądza mordu i władzy, mogła być dla niego zagrożeniem. Stała się na tyle silna, że mogła zniszczyć jego. Westchnął i odwrócił wzrok od dziewczyny, obawiając się wnikać w głąb jej umysłu.
- Już mnie przeszpiegowałeś. Eh nadal mi nie ufasz bracie- rzekła i odeszła od stołu zła. Wszyscy patrzyli na tą scenę z przerażeniem, pierwszy raz odkąd się pojawiła odeszła od stołu bez słowa, widocznie zła na zachowanie ich Mistrza. Spojrzeli na młodego mężczyznę, jego twarz pociemniała, brwi ściągnął, grymas wpełzł na jego usta, również wstał i odszedł od stołu, udał się do swojego gabinetu. Nic im innego nie pozostało jak udać się do swoich pokoi, schronić się przed złością rodzeństwa.
Rano z Magnolii wyruszyli wszyscy członkowie, nie mówili ani słowa, wszyscy skupieni, zdecydowani, pragnący zmazać porażkę. Poza bramami miasta cała grupa teleportowała się do lasu w którym stało zamczysko Fadas Morte. Przedzierali się przez las powoli, skupienie, wspominając szczęśliwe chwile jakie spędzili razem, na każdej twarzy członka Gildii Fairy Tail zagościł uśmiech. Każdy z nich nie żałował już niczego, kochał swych przyjaciół, i czuł się kochany przez nich, pragnęli wygrać i się obronić, pragnęli oddać za siebie nawzajem życia, pragnęli wrócić do domu, zrobić wielką imprezę, pragnęli śmiać się i bawić do końca świata. W gildii natomiast obudziła się Lisanna, nie słysząc ani jednego szmeru, ni głosu, wyszła szybko z pokoju. W gildii nikogo nie było, ani jednego członka, podeszła do blatu gdzie zauważyła wiadomość Idziemy zaatakować Fadas Morte, Mira. Przeczytała dwa razy zdanie, i wybiegła do swego domu. „Musze mu powiedzieć” myślała, biegnąc jak najszybciej, gdy weszła do pokoju, wyjęła czarną lakrime z szafki i szybko powiedziała
- Kochanie….
Na skraju lasy, wśród konarów, kryli się magowie Fairy Tail. Obserwowali polanę, a za nią wielkie zamczysko budowane w góry. Mistrz, Laxus, Erza i Jellal, planowali ruchy, gildii, ataki, obronę. Nie wiedzieli czy dostaną się do zamku wiec postanowili zwabić ich w pułapkę na polanie. Lecz nagle zobaczyli na polanie 10 postaci.
- To oni- powiedziała Levi- ale czemu, przecież nie powinni wiedzieć- rzekła przerażona
- Nie dobrze- rzekł Mistrz, wyszedł z lasu i powiedział głośno- Chce rozmawiać z Mistrzem waszej gildii!
- Część dziaduniu- powiedział pojawiający się z nikąd mężczyzna- Dawno się nie widzieliśmy
- Hej Dziadku- rzekła wyłaniająca się za jego pleców dziewczyna
- Lucy. Dlaczego?- powiedział patrząc na nią Makarov i wyczuwając w niej ogromne ilości czarnej magii
- Bo jestem potworem- odrzekła
- Czego ode mnie chcesz Makarov- rzekł mężczyzna przerywając dalszą konwersacje.
- Dlaczego Ze.. nas atakujesz?
- Bo zraniliście moją siostrzyczkę, i nie ja na to wpadłem tylko ona. Nie chciał byś wiedzieć jakie ma myśli i plany względem was- odrzekł
- Nie wybaczę nikomu kto rani moją rodzinę- rzekł mężczyzna i uderzył w dwójkę rodzeństwa magią, lecz oni już dawno stali w bezpiecznej odległości, na murach zamkowych.- ATAK!!!!- krzyknął Makarov. Z lasu wybiegli wszyscy magowie Fairy Tail. Zacżeli atak, dzieląc się na grupy i wybierając sobie magów. Cana, Laxus-Hane, Freed, Mira,-Haruto, Evergreen, Elfman zaatakowali Nanami, Erza i Jellal natomiast zaatakowali Nakatsu i Yumi. Gajeel i Levi- Mio, Juvia i Gray- Satoru, Natsu został zaatakowany prze Akire i Daichi, Mistrz zajął się Naoki.
- Będzie im za łatwo prawda- rzekła patrząc na wybieranie przeciwników- Mogę?
- Nie dasz mi spokoju prawda- odrzekł jej brat i kiwnął głową na znak głowy.
- Xeo, Lume, Auga, Vento, Raios, Néboa, Ferro,- na polu walki pojawiły się ogromne bestie. Magowie Fairy Tail zatrzymali się. Spojrzeli na bestie i przerazili się. Najpierw będą musieli je pokonać żeby przejść do magów.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy post dziś :P
Po co mi zrobiłaś z Lucy psychpoatke?!
OdpowiedzUsuń