czwartek, 8 czerwca 2017

Rozdział Pięćdziesiąty ~ Świątynia jasności~

Na zachodzie wśród ciemnego lasu, na polanie stała mała świątynia. Nie odwiedzana przez nikogo od lat. Bardziej przypominała jakąś chatkę pustelnika niż świątynie. Drewniane ściany, żadnych okien tylko przekrzywione ledwo trzymające się zawiasów drzwi. Dookoła trawa sięgająca pasa. Po chwili na polanie pojawiły się trzy smoki Iwa, Jogi, Kinzoku, a z nich zeskoczyli ludzie Gajell, Juvia, Jellal i Mio. Rozejrzeli się ostrożnie.

- Nikogo nie ma prócz potworów i innych stworzeń- odrzekł Kinzoku

- Idźcie poczekamy tu na was- stwierdził Iwa

- Dajcie znać jak by coś się stało u nich- powiedział Gajell

- Jest z nimi Księżniczka, jak coś się stanie ona ich obroni. W tym niebiesko włosom- uśmiechnął się chytrze Jogi.

- Chodź Gajell- zaczął ciągnąć chłopaka Jellal, wiedział że za Levi jest on wstanie zabić. Udali się do środka chatki. Ledwo się tam wszyscy zmieścili. Rozejrzeli się po prawie pustym pomieszczeniu. Gdzie pod jedną ze ścian stał mały ołtarzyk a na nim złote słońce. Mio nie mogąc opanować swojej ciekawości i ADHD :D podeszła do ołtarza i lekko musnęła słońce, zachwycając się przedmiotem. Nagle podłoga zniknęła i wszyscy z krzykiem zaczęli spadać w dół. Trafili w tunel który prowadził ich w głąb ziemi. Jeden za drugim sunęli z zawrotną prędkością. Po chwili tunel rozwidlił się na dwie części i Gajell z Jelallem wpadli do lewego natomiast dziewczyny do prawego.




Wylądowały na czymś miękkim, lecz zawrotna prędkość oraz różnego rodzaju zakręty dały o sobie znać przez lekkie zawroty głowy. Po chwili rozejrzały się po pomieszczeniu.

- Mio tylko niczego nie dotykaj- powiedziała stanowczo Juvia

- No wiesz to nie moja wina, ale w sumie dobrze że to dotknęła bo byśmy tam stali jak kołki- odrzekła mała dziewczynka

- Ciekawe czy chłopakom nic nie jest.

- E tam na pewno. W końcu jeden je metal jak żelki, a drugi jest facetem Erzy, no wiesz SM i te sprawy- uśmiechnęła się

- SM?- zdziwiła się Magini Wody

- No nie mów że nie wiesz- wytrzeszczyła oczy Mio, dziewczyna zaprzeczyła głową- Taki styl życia, coś jak hipsterzy i te ubrania z dziurami. Taka moda. Zapytaj się lepiej Erzy- uśmiechnęła się, i modląc się żeby się nie roześmiać na głos.

- Jak stąd wyjdziemy to się zapytam.- odrzekła rozglądając się po pomieszczeniu. Wskazała na drzwi które pojawiły się znikąd. Szły już dłuższą chwilę korytarzami, co kawałek skręcając w lewo lub w prawo. Dodatkowo musiały omijać pułapki jakieś strzały wyskakujące ze ścian, latające ostrza, piły, zapadająca się podłoga. Dzięki temu że wzięły udział w treningu ich sprawność fizyczna się poprawiła i dla nich było to jak lekki tor przeszkód. W końcu dotarły to sali. Drzwi za nimi zatrzasnęły się szybko aż podskoczyły. W sali było ciemno. Rozejrzały się powoli i przybrały postawy obronne.

- Witajcie. Czas na próbę.- usłyszały głos przed sobą, ale nikogo tam nie widziały

- Witaj głosie dochodzący z ciemności. Ja jestem Mio a to Juvia. Ty zapewne nas widzisz. A my ciebie nie bo jest tu ciemno jak w zadzie konia. Ale tobie to pewnie nie przeszkadza, ale mi tak. Ogólnie to się nie przedstawiłeś, matka cię nie wychowała? Może byś zaproponował coś do picia, i jakieś siedzenie, musiałyśmy biec dodatkowo unikając morderczych pułapek. Nie za miło nas przywitałeś, dodatkowo zamknąłeś za nami drzwi i rozdzieliłeś nas z przyjaciółmi. I głosem bez uczuć oznajmiasz "Czas na próbę", a co będziemy jasełkę wystawiać a może sztukę " Gray i Juvia". A my tylko przyszłyśmy wypożyczyć książkę. Dzięki bogu że jak idę do biblioteki po bajki to nie muszę też takiego toru przeszkód przechodzić bo raczej był wcale nie czytała. A już nie wspomnę o innych ludziach.

- Mio możesz przestać mówić- powiedziała Juvia w trakcie brania oddechu przez mała przyjaciółkę.

- Macie wybór pierwszy zniszczcie mnie a spełnię wasze 3 życzenia, a drugi odpowiedzcie na moją zagadkę i idzie dalej, gdzie czekają was kolejne próby. Co wybieracie?

- Juvio on nawet nie odpowiedział na moje pytania. Co za gbur. " Macie wybór...- zaczeła przedrzeźniać głos, na co Juvia ponownie ją uciszyła

- Chcemy zagadkę- odrzekła magini.

- Proszę bardzo " Chodź to miejsce zapomnienia, chodź tu znikam na noc całą, smutek ogarnia ziemię całą. Niby znikam, niby nie, czym ja jestem któż to wie"

- Aha no ale skoro jesteśmy na zachodzie w świątyni Ciemności to pewnie jesteście....

- Nie Mio nie mów, uzna to jako odpowiedź. A ona nie jest oczywista- krzyknęła Juvia

- No jak nie Juvio, przecież to będzie dobra odpowiedź

- To by było za proste.

- To znasz odpowiedź?- zapytała się dziewczynka

- Jesteś jasnością- powiedziała na głos Juvia, rozbłysło światło w komnacie i drzwi się otworzyły. Mio klaskała w dłonie skacząc dookoła Juvi. Spojrzała na dziewczynkę jak na mała skaczącą pchełkę.

- Dobrze że mnie zatrzymałaś bo jak ja bym odpowiedziała byłybyśmy w ciemnej du...- nie dokończyła ponieważ podłoga zaczęła się przechylać. I znów zaczęły spadać.


W innej części świątyni, Gajell i Jellal wybrali walkę z głosem. Podobnie jak u dziewczyn komnata została zamknięta i było w niej ciemno, że ledwo wydzieli swoje buty. Walczyli już od kilkunastu minut z marnym skutkiem. Przecież głos w ciemności trudno zabić. Nawet nie wiedzieli czy to tylko sam głos czy może jakiś duch. Walczyli jak by z niczym lecz nadal z kimś. Obydwoje atakowali na oślep, w momentach w których głos się odzywał. Ledwo co Gajell zabił by Jellala

- Gajell co ty wyprawiasz?!

- Sorki pomyliłem się!

- Ledwo co mi głowy nie odrąbałeś- odrzekł młody mężczyzna

- A bo usłyszałem dźwięk i myślałem że to ten będzwał- uśmiechnął się cicho chłopak.

- Nie jestem będzwałem- odrzekł lekko zirytowany głos. " Och ktoś tu jest czuły na swoim punkcie" pomyślał Jellal. I nagle w głowie zaświtała myśl i zrodził się genialny plan. Usiadł na podłodze, na co stojący niedaleko przyjaciel wyczuł to i się zdziwil " Poddał się??!!!".

- A jesteś, jesteś- odrzekł Jellal- ogólnie to nie tylko będzwałem ale też śmierdzącym łosiem.- powiedział spokojnie

- HE?!!- Gajell i Głos zdziwili się

- O i jeszcze niedorozwinięty- wyszeptał cicho jednak słyszalnie Jellal. " Co on tak po nim jeździ?" zastanawiał się Smoczy Zabójca.

- Łoś? Śmierdzący? Niedorozwinięty- powtórzył Głos

- I pewnie brzydki jak noc listopadowa.

- O wypraszam sobie- zezłościł się przeciwnik

- Na pewno jesteś dodatkowo niski jak krasnal ogrodowy. To by pasowało do bycia brzydkim. Te krasnale to zawsze mają takie małe oczka, i ogromne grube, brzuchy. Jak podciągasz koszulkę i skaczesz to twoje sadełko robi takie " Hlupu, hlupu"

- CO?!- wykrzyknął przeciwniki i Smoczy Zabójca " Chce go sprowokować by pokazał swoją postać. Muszę być gotowy."

- I pewnie jesteś łysy, i żeby poczuć wiatr we włosach zadzierasz głowę bo włosy masz tylko w nosie, takie kręcone i czarne jak wszystko tu dookoła- kontynuował mag- Albo ręce do góry i wietrzymy pachy. Chodź w sumie to po tym co czuć wokół to z higieną u ciebie ciężko. Do skunksa mówisz mamo czy tato? A jak u ciebie z uzębieniem, myjesz je w ogóle? Czy śpiewasz " Zęby czarno- żółte mam komu je dam? Takie fajne zęby, takie fajne zęby czarno- żółte mam". O nie za szybko mówiłem do ciebie trudne słowa. Ale prościej już nie potrafię. Dziecko pewnie by zrozumiało a ty jeszcze się zastanawiasz co to znaczy czarne. Prawda. To może ci to narysuję, masz kredki lub flamaster? Tylko nie jedz papieru, bo ci zatka dziurkę.- Gajell ze wszystkich sił powstrzymywał się by nie śmiać się.- Oki jak jeszcze moje słowa do ciebie nie docierają to zaczniemy od początku. Guci cuci, sruciu musiu, prychhh. A guci cuci, no chodź do wujka Jellala maluśki, grubiutki krasnalku. Wujaszek zrobi kili kili po platfusich stópeczkach. Albo lepiej niej bo tam to pewnie hodowla grzybów, wirusów i bakterii. Broń biologiczna ratuj się kto może.

- DOŚĆ!!!- wykrzyknął głos- NIKT MNIE TAK NIGDY NIE OBRAZIŁ.- Natychmiast światło rozbłysło w pomieszczeniu, jeden ruch smoczego zabójcy a przeciwnik leżał na ziemi.

- Ha sprytnie, wygraliście- wydał ostatnie tchnienie duch i zniknął. Drzwi się otworzyły.

- Stary genialny plaaaaaaa....- powiedział Gajell spadając w dół dołu a za nim Jellal. Znów czekała ich jazda w dół.




- AAAAŁŁŁAAA- wykrzyknęli wszyscy lądując na twardej posadzce

- Hej dziewczyny nic wam nie jest- powiedział wstając Gajell i podchodząc do Juvi

- Pupa mnie boli. Kręci mi się w głowie od tego zjeżdżania. Pokonałyśmy Nieuprzejmy Głos. Jakiś gbur i niewychowany. Ale wszystko w porządku- mówiła Mio otrzepując się przy tym.

- Nam też się udało go pokonać.- odrzekł Jellal.- No ale co my tu mamy?- Na środku komnaty, ogromnej jak stadion. Znajdował się filar na którym coś stało. Po chwili w sali zaczęły zapalać się pochodnie i okazało się że sala jest biała jak śnieg. Piękne, wygrawerowane w ścianach obrazy przedstawiały różne zdarzenia. Od wojen po uroczystości. Rozglądali się zachwyceni.

- Witajcie- usłyszeli Głos za filaru.

- Cześć- powiedziała Mio

- Zanim zaczniesz mówić czy chcecie usłyszeć moją historię? Wiem po co przyszliście. Jestem Strażniczką tego czego szukacie.

- Oddasz to nam od tak czy będzie nas czekała jakaś próba?- zapytał Gajell

- Hymm dawno nie miałam gości.

- Wysłuchamy twej historii- odrzekł Jellal.

- Jestem Strażniczką Świątyni Jasności mimo tego że jest na zachodzie tam gdzie słońce się chowa za horyzontem. Moja przodkowie również strzegli tego miejsca. Lecz tylko kobiety. Mimo tego że wszystko tutaj zbudowane jest z białego marmuru. To tutaj ciemność posiada swój początek. Dziwne prawda. Urodziłam się jako najmłodsza wśród mojego rodzeństwa. Miałam dwie starsze siostry i dwóch starszych braci. Kiedy podrosłam i nauczyłam się mówić. Zaczęto przygotowywać mnie, podobnie jak wcześniej moje siostry do bycia uwięzioną w tych murach. Zastanawiacie się czemu uwięziona przecież tutaj jest tak pięknie. Prawda. Tutaj nie zestarzeję się, nie umrę, nie czuję głodu ani pragnienia. Choć wiele lat temu jeszcze to czułam. Te mury, ta świątynia jest magiczna, mogłam mieć wszystko czego pragnęłam, góry jedzenia, picia, złota, książek. Lecz byłam tu sama. Przede mną strażniczką była moja najstarsza siostra, druga nie przeszła próby i zginęła. Tak nie przeszłą próby. Próba jest najgorszą rzeczą jaka mnie spotkała. Walczysz wtedy z ciemnością, która jest w głębi twego serca. To nie łatwe zadanie. Jeżeli zwyciężysz stajesz na straży ciągłej walki dobra ze złem. Zanim jednak stałam się strażniczką spotkałam mojego ukochanego. Wiecie skoro mój ród zajmował się tą świątynią, od wielu tysięcy lat. To inny zajmował się tą drugą. Aby zapewnić ciągłość naszym rodom. Dziewczyny które próby nie przeszły i nie zginęły, czy te które próbę przeszły ale strażniczka nie chce oddać swoich obowiązków mogą wyjść za mąż, za mężczyzn z tego drugiego rodu. Gdy miałam 13 lat odbył się coroczny festiwal na którym można było się spotkać. Pełno kwiatów, jadła, piwa. Ubrani wszyscy w piękne nowe szaty. Wszędzie grała muzyka. Ludzie tańczą i śpiewają. Ehhh.... Coś wspaniałego. I wtedy tańcząc z przyjaciółkami spotkałam jego. Miał najwspanialsze niebieskie oczy jakie można zobaczyć. Tak niebieskie jak ocean. W tym spojrzeniu się zakochałam, dosłownie utonęłam. Zaczęliśmy rozmawiać, mieliśmy dużo wspólnego ze sobą. Tego samego wieczoru zapytał czy w przyszłości może się starać o mnie. Zgodziłam się. Festiwal się skończył. Pożegnaliśmy się i więcej go nie widziałam. Moja siostra zmarła. Następczynią miała być 5 letnia dziewczynka z mojej wioski. Strasznie płakała. Nie zgodziłam się i ja zastąpiłam moją siostrę i tę dziewczynkę. Jesteście pierwszymi ludźmi których tu widzę od wieków. Zapytacie pewnie co stało się z wioską? Przeobraziła się w miasto. Ludzie z głównego rodu nadal pamiętali o tej świątyni. Inni zapomnieli. Zdobywali wiele bogactwa myśląc że da im to siłę i będą niezwyciężeni. Jak widzieliście, miasta nie ma. Zostało zniszczone. Skąd ja to wiem. Wszystko co tylko chce wiedzieć pokazuje się na ścianach. Lecz tylko to czego ja pragnę. Nikomu innemu nie pokaże jego pragnienia. Przyszliście tu po Księgę Zapomnianych. Oczywiście że wam ją oddam. Nie ja nie zniknę. Będę nadal walczyć.

- Hlip, Hlip ja nie ..... Hlipp to smutne.... hlipp- płakała cicho Mio

- Bardzo nam przykro- rzekł Jellal, na co Gajell pokiwał zgodnie głową.

- Może można ci jakoś pomóc?- zapytała Juvia

- Och nie, mój ród zginął. A żadne z was nie może tu zostać macie ważniejsze sprawy na głowie. Jedynie mogę wam powiedzieć że ten drugi ród miał troszeczkę mniej przyjazny charakter niż ja. Więc powinniście na siebie uważać jak zapuścicie się w mroki.- odrzekła podając księgę

- Czemu nie mogę jej otworzyć?- Zapytał Jellal

- Jak mniej przyjazny charakter?!- wykrzyknął Gajell pełen zmartwień

- Nie jesteś mistrzem, tylko mistrz może ją otworzyć. Dodatkowo druga część jest w drugiej świątyni. A co do charakteru ten ród był... hymmm jakie tu słowo pasuje.. O brutalny i bezwzględny. Wyślę was na zewnątrz życzę powodzenia- powiedziała i pomachała ręką. Po chwili znaleźli się ponownie w chacie. W głowie Gajella powtarzały się słowa " Spiesz się inaczej stracisz to co zostało ci przeznaczone"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz