czwartek, 22 czerwca 2017

Rozdział pięćdziesiąty drugi ~Mistrz Księgi Zapomnianych~

Czuła ból w każdej najmniejszej części ciała. Nie wiedziała czy to dlatego że żyje czy może już umarła. Magia lecząca którą uratowała Levi nie była jej mocną stroną. W swoich treningach skupiała się bardziej na magi potrzebnej do walki niż pomocy. Powoli jej zmysły wyostrzały się a ból zmalał. Mimo zamkniętych jeszcze oczu, czuła że obok jej łóżka śpi jakaś osoba, podobnie jak w gabinecie. Poczuła że ktoś trzyma ją za rękę. Powoli otworzyła powieki. Ujrzała niebieskie włosy.
- Le..vy..- wychrypiała, dziewczyna natychmiast otworzyła oczy
- Lucy!! W końcu się obudziłaś- powiedziała
- Woo..dy- powiedziała z ledwością Lucy. Po chwili już piła krystaliczną, zimną wodę.
- Lucy tak się martwiłam- pociągnęła nosem przyjaciółka, z jej oczu kapały łzy- Dzięki tobie żyję i w końcu cię pamiętam.
- Przepraszam- rzekła lekko się podnosząc.
- Nakatsu wytłumaczył mi co i jak. Nie martw się o to. Cieszę się tylko że w końcu wiem o kim ważnym zapomniałam. Ale czemu reszta nie może wiedzieć?
- Wiesz mam ponad 30 metrów długości, białe ostre zęby, ale ja to ja gorszy problem to moja rodzina. Tatę już poznałaś.- odrzekła lekko się uśmiechając
- Ale to nadal ty Lucy- odrzekł wchodzący do pokoju Nakatsu. - Witaj księżniczko.
- Własnie stara dobra Lucy. - potwierdziła Levy uśmiechając się od ucha do ucha.
- Jak tu się znalazłam?
- Nakatsu najpierw zabrał cię do namiotu po tym jak w końcu ja całkowicie wyzdrowiałam, a ty nadal czułaś się niezbyt. Postanowiliśmy wrócić do zamku. No ale był problem z twoim transportem, więc Nakatsu powiedział że się i ciebie utrzyma jak będziemy lecieć. Na co Natsu i Reito zaczęli się kłócić o to kto powinien cię trzymać i ogólnie na którym powinnaś lecieć. Aż w końcu Erza ich uspokoiła i tak śpisz od 3 dni. A księgi nie ruszaliśmy czekając aż się obudzisz. - opowiedziała Levi. Westchnęła trzy dni, a oni czekali aż się obudzi zmarnowali tyle czasu.
- Ale się nie martw, Erza zarządziła dalsze treningi, w sumie wydaje mi się że za tobą tęsknią- uśmiechnął się Nakatsu
- Aż tak?- zaśmiała się.- Dzięki Nakatsu zawsze wiedziałeś jak mi poprawić humor.
- Do usług Księżniczko- skłonił się, puszczając oczko- Pójdę przygotować śniadanie. Będziesz mogła wstać?
- Czuję że trzy dni leżenia to dla mnie za dużo. Levy zostaniesz póki co ze mną?- zapytała
- Oczywiście, ale napiła bym się kawy.
- Służę przepięknym paniom.- odrzekł chłopak ponownie się kłaniając i uciekając przed lecącą w jego kierunku poduszką.
- Czekam na długie wyjaśnienia i dokładne. Co tam u ciebie się zdarzyło- uśmiechnęła się i zaczęła słuchać opowieści dawno nie widzianej przyjaciółki.

- Lucy!!!- wykrzyknęli wszyscy siedzący przy stole.
- A mnie to nikt nie wita- rzekł potrzymujący przyjaciółkę Nakatsu
- Bo się jej uczepiłeś- odrzekł Raito,
- Ja też się ciesze że was wszystkich widzę.- powiedziała szybko Lucy wiedząc że jeszcze jedno słowo i czeka ich walka oszalałych orangutanów wypuszczonych na wolność. Zaczęły się przyjacielskie rozmowy, dopytywania, żarty i streszczenie co i jak się u nich działo przez te trzy dni. Obok niej siedział Nakastu i co jakiś czas dokładał jedzenia na talerz, czy kazał smakować jakieś danie, słodko przy tym się uśmiechając i dbając o nią jak o malutki, delikatny kwiatek, i w ogóle nie przejmował się morderczymi intencjami kierowanymi w ich stronę.
- Mógłbyś się nim zająć?- wyszeptał siedzący obok niego Reito.
- Nie jestem niczyją opiekunką- również szepnął Natsu
- Ja nic nie mam do związków tej samej płci, ale on cię zdradza stary- wyszeptał chłopak
- My nie jesteśmy razem w takich sposób- odrzekł Natsu
- Nie stary naprawdę ja do takich związków nic nie mam. Ale jeżeli wskoczy mi do pościeli to się z nim pożegnasz. Powinieneś go trzymać u siebie w pokoju- warknął Smok Światła
- Czy ty jesteś głuchy czy ograniczony? My nie jesteśmy razem.- powiedział coraz bardziej zły
- Ale to twój przyjaciel i radzę trzymaj go z dala od księżniczki, bo wypadki chodzą po ludziach.
- Grozisz mi i moim przyjaciołom? - zapytał
- Ostrzegam- uśmiechnął się kwaśno. Natsu nie zniósł tego uśmiechu. Wstał, złapał go za kołnierz i rzucił w ścianę. Kiedy chłopak znalazł się na podłodze, natychmiastowo natarł na Smoka Ognia z pięściami. Ten nie pozostawał dłużny jego uderzeniom. Wszyscy przyglądali się tej walce, lecz nikt nie wiedział co zrobić, gdyż Lucy z Nakatsu siedzieli i rozmawiali jak gdyby nigdy nic. Wtedy jeden jak i drugi podniósł krzesło i rzucił nim w przeciwnika. Krzesła roztrzaskały się w połowie drogi, a części leciały w każdą ze stron, w tym w Lucy. Szybko zasłonił ją swoim ciałem Nakatsu.
Czas się zatrzymał. Chłopak odsunął się lekko i spojrzał na księżniczkę. Odsunął się natychmiast. Ona powoli szurając krzesłem, wstała. Spojrzała na przerażonych przed chwilą walczących smoków. Uśmiechnęła się delikatnie, i zaczęła iść do wyjścia.
- Za 10 minut na polanie przed zamkiem. Będę czekać- powiedziała zamykając za sobą drzwi.
Wszyscy jak jeden oczekiwali aż przyjdzie Lucy. Przyszła ubrana w typowy strój do ćwiczeń.
- Radzę żeby wszyscy oprócz tych co zniszczyli moje ulubione krzesła odsunęli się trochę. - jak powiedziała tak zrobili- Ten zestaw waży 300 kg sztuka. Jak widzicie noszę go z łatwością. Ale skoro mamy stoczy jakąś bitwę ze niegrzecznymi ludźmi przydała by nam się praktyka. Żebyście nie wylegiwali się po takim sparingu ze mną. Będę używała tylko jednej reki. Ogólnie macie mnie położyć na ziemię. Inaczej walka się nie skończy.- wytłumaczyła dziewczyna. Obydwoje pomyśleli że to łatwe bo : oni są mężczyznami, bo ona co dopiero wróciła do zdrowia, no i przecież będzie się bronić jedną ręką. Uśmiechnęli się pod nosami. I obydwoje natarli.
- Czy aby na pewno będzie z nią w porządku- zmartwiła się Levy
- Z nią tak.- odrzekła Erza
- Gorzej z nimi. Widać wokół nich lekką poświatę śmierci- stwierdził Kuro
- Śmierci- zapytała zdziwiona Wendy
- Smoki zaświatów mogą widzieć śmierć, chodź jest to jeden przypadek na ileś tam tysięcy- odrzekł Nakatsu.
- Ale w sumie to fajnie będzie zobaczyć jak Lucy skopię im dupsko- odrzekł Gray.

Po trzech godzinach ciągłej walki ze strony Natsu i Reita to oni mieli jedynie obrażenia. Lucy co chwila unikała, odskakiwała, ciosy. Przez co chłopacy lądowali na ziemi, drzewach skałach, uderzali się nawzajem, plus byli wycięczeni. Aż w końcu padli na twarz.
- Ehh... W końcu pora obiadu. Wy dziś nie jecie.- odrzekła stojąc nad pokonanymi. Wszyscy patrząc na to jak ich pokonała, ich daremny wysiłek i to że nic nie zjedzą. Współczuli im. Po przepysznym obiedzie który przygotowały Gwiezdne Duchy. Każdy odpoczywał przed próbą połączenia księgi i przeczytania jej. Zebrali się ponownie na polanie.
- Więc mamy dwie księgi i co dalej?- Zapytała Mio
- Cóż???- zamyśliła się Lucy ona nie wiedziała co dalej. Według zapisków księga miała być cała.  Spojrzała na Mizu, ten zaprzeczył głową, Nakatsu też nie wiedział co można by było zrobić.
- A może je po prostu połączymy- stwierdziła Erza
- Do napraw ksiąg potrzebny jest mistrz księgozbiorów, ten smoczy umarł 3 lata temu- rzekł Mizu
- A ludzki?- zapytał Gray
- A znacie jakiegoś?- zapytał Jogi, wszyscy magowie zaprzeczyli. Lucy podniosła dwie części księgi. Przyjrzała się. Żadnych znkaków, liter, nawet obrazków, czegokolwiek co mogło by ich naprowadzić na cokolwiek. Następną osobą był Nakatsu. Nic. Tak przez wszystkich zebranych przeszła księga aż dotarła do Levy, która zniknęła na ich oczach, a księga upadła na zieloną trawę.
- LEVYYYY!!!!- wykrzyknął Gaziell i Lucy.

Levy upadła na stos poduszek. Po chwili rozejrzała się po pomieszczeniu. Znalazła się w niebie. Regały aż pod sam sufit ogromego sklepienia. Księgi, książki, zeszyty, pergaminy i pojedyńcze kartki. Poukładane, powtykane na pułkach. Coś niesamowitego, lecz nigdzie nie widziała swoich przyjaciół. "Ciekawe gdzie ja jestem"
- W bibliotece- odrzekła wyłaniająca się za regałów kobieta.
- Fajnie tutaj- rzekła Levy- Jestem Levy i jestem magiem z Fairy Tail.
- A ja zapomniałam jak mam na imię- odrzekła kobieta
- Jak można zapomnieć imienia?- zdziwiła się
- Normalnie przez wypadek, przez zaklęcie lub jeżeli nikt długo go nie wypowiada. Podoba ci się moja biblioteka?
- Tak bardzo
- Może chciała byś się ze mną napiła herbaty i porozmawiała byś ze mną?
- To by było miłe- uśmiechnęła się dziewczyna.


Natomiast na zewnątrz wszyscy byli przerażeni.
- Co się do kurwy nędzy stało?- krzyczał Gajell na przemian z imieniem ukochanej. Lucy zastanawiała się jak to możliwe.
- Musimy coś zrobić- rzekła Juvia
- Ale co?- zapytał Iwa
- Zniszczmy księgę- powiedział Natsu
- NIE!!!- krzyknęła Lucy- Nie możemy tego zrobić, w środku jest Levy. I tej księgi nie da się od tak zniszczyć.
- To prawda- przytaknął Nakatsu- Musimy poczekać i wierzyć
- Poczekać?! A jak się jej coś stanie?!- wykrzyczał Gajell
- Kto jak kto ale TY powinieneś wiedzieć jak ona silnym jest magiem- warknęła Lucy
- Co masz na myśli?- spojrzał złowrogo w jej stronę
- Czy to nie ty ją zaatakowałeś? Ją i jej drużynę?
- A skąd TY możesz o tym wiedzieć?- spojrzał zdziwiony.
- To nie powinno cię interesować. Przyrzekłeś słuchać moich rozkazów do zakończenia tej sprawy.
- Pamiętam i dotrzymam słowa. Ale jeżeli cokolwiek stanie się Levi to po całym tym bajzlu pokażę ci jak wygląda prawdziwa forma Smoczego Zabójcy.

- Ha ha ha... Zabawna historia. Świetnie się u ciebie bawię, ale chyba powinnam już wrócić, moi przyjaciele pewnie się martwią.- płakała ze śmiechu Levy.
- Naprawdę? Twoje historię też są zabawne. Przykro mi że musisz iść. Ale wiesz że ja nie mogę cię od tak wypuścić?
- Co? To znaczy?- rzekła lekko przestraszona?
- Wiesz jestem Księgą Zapomnienia. Tak naprawdę nie pamiętam swojego imienia, dlatego też mogę być Księgą Zapomnienia. Dlatego znam tyle zabawnych historii o zgubionych rzeczach, ludziach, pamięci, języków. Muszę rzec że języków i pism znasz tyle co ja. No może kilku nie znasz. Ale prawie mi dorównujesz. Pierwszy raz od kilkuset tysiącleci, pojawiła się taka osoba.
- Dziękuję za twoje słowa. Chyba... Ale rozumiem że nie mówisz mi tego po to żeby mi schlebić.
- To prawda. I na dodatek bystra. Cóż abym mogła ci odpowiedzieć w przyszłości na jakiekolwiek pytania musisz zdać pewne próby.
- PróbY? Dlaczego nie próbę?
- Uszczypliwa się zaczęłaś robić. Nie jestem byle opowiadaniem. W tym miejscu znajdziesz wszystkie odpowiedzi na każde pytanie, te zapomniane i te teraźniejsze. Wszystkie. Więc musi być kilka prób. Od kiedy żyję kilka osób którzy mnie dzierżyli byli dobrymi ludźmi, ale kilku było też złych. Cóż ja poradzę.
- Rozumiem. Ale jeżeli nie przejdę testów to co mnie czeka?- zapytała Levy
- Nic. Odeślę cię całą i zdrową.
- W takim razie jestem gotowa podjąć się próby.
- W porządku. Pierwsze do piątek zadanie polega na testach. Następnie pójdziemy dalej.- odrzekła kobieta i podała stertę papierów. Dziewczyna westchnęła i zabrała się do pracy. Po kilku godzinach, może kilkudziesięciu lub całym dniu sama nie wiedziała, nigdzie nie było zegarów, więc nie wiedziała ile wypełnia te testy, ze starożytnego magicznego, odpowiada na pytania o kulturach, o życiach. Masa pytań. Niektóre idiotyczne inne natomiast ciekawe. Chciała już wrócić do domu i przyjaciół. Wiedziała że Gaziell kłóci się z Lucy, martwiąc się o nią. Kiedy wreszcie na ostatnim teście postawiła kropkę, nie wiedziała jaki jest dzień, godzina ile spędziła czasu.
- No w końcu. Na tę część zdałaś chodź nie musiałaś się tak rozpisywać. Teraz zadam ci 5 pytań.
- A może mała przerwa.
- I tak za długo pisałaś te testy. Pierwsze pytanie: Ile mam lat?
- Serio?!- powiedziała zirytowana dziewczyna- Kobiety się nie pyta o wiek, ani się o jej wieku nie mówi.
- O proszę poprawnie. Gdzie mieszkam?
- Nigdzie, bo jesteś Księgą Zapomnianych
- Dobrze. Co czuję?
- Wszystko, potrafisz, umiesz, znasz wszystkie uczucia tego i innych światów.
- Zgadza się. Jak mam na imię?
- Imię?- otworzyła szeroko oczy dziewczyna
- Imię- przytaknęła kobieta
- Hym twoje imię tak? Ale ty nie masz imienia. Nikt ci go nie nadał. Więc może ja powinnam je nadać. Ale to ciężkie. Uważam że twoje imię to Wasure- Zapomnianych.
- Dziękuję piękne mam teraz imię. I ostatnie pytanie. Kto jest mistrzem Księgi Zapomnianych?
- JA!!!!!!!!- wykrzyknęła Levy, znajdując się na środku stołu w jadalni, gdzie wszyscy jedli kolacje.
- LEVY!!!!- wykrzyknęli.
- AAAAA.... Gaziell- wykrzyknęła dziewczyna będąc w ramionach chłopaka
- Nigdy więcej tak nie znikaj.- wyszeptał jej do ucha. I puścił
- Dobrze.
- Więc udało ci się- usłyszała głos Lucy
- Wiedziałaś tak?- zapytała
- Domyślałam się. Nikt inny nie mógłby być na tym świecie kimś tak wspaniałym jak ty. A po drugie twoja pra 150 razy babcia również miała ten zaszczyt.- odrzekła księżniczka
- A to wiesz?- uśmiechnęła się lekko zła
- Przy leczeniu widzę przeszłość człowieka. Wszystkie ważne osoby w rodzinie i czuję ból każdej z tej osób w chwili śmierci- odrzekła patrząc przyjaciółce prosto w oczy, by ta wiedziała że nie kłamie.
- Rozumiem
- O CZYM WY DO CHOLERY ROZMAWIACIE???!!!- wykrzyknął Natsu
- Przed wami stoi Mistrzyni Księgi Zapomnianych Levy McGarden.- odrzekł Nakatsu.
- Księżniczko twój ojciec z radą tu leci- wykrzyknął pojawiający się znikąd Koziorożec.
- CO????!!!!!- wykrzyknęła Lucy, patrząc na ludzi zebranych wokół przyjaciółki.


)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Rozdział taki sobie...
Brak weny trzyma i nie puszcza.....
Przydało by mi się wasze wsparcie...
W postaci komentarza czy czegoś....
A róbcie co chcecie....

1 komentarz:

  1. Ja tu jeszcze jestem...
    Chociaż wiem, że taki komentarzyk to niewiele, ale zawsze coś, no nie?...

    Przesyłam dużo weny i czekam ^^⭐

    OdpowiedzUsuń