piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział Pięćdziesiąty czwarty ~Najtrudniejsze słowo na świecie~

Nastał wieczór, trening zostało odwołany, a wszyscy siedzieli w salonie rozmawiając, śmiejąc się i grając w gry. Chodź do tego czasu Lucy jeszcze nie zeszła, a jej ojciec z radą już wyszli. Wszyscy i tak słyszeli krzyki podczas rozmowy i byli zorientowani co i jak, nikt nie poruszał tego tematu.
- Pójdę po nią- rzekła Erza
- Nie sądzę że to dobry pomysł- stwierdził Kuro
- Jak nie. Uważam że powinniśmy po nią pójść. Powinna nam wytłumaczyć to co słyszeliśmy. A po drugie nie powinna być sama po takiej akcji z ojcem. Ja na jej miejscu to bym rozwalała wszystko co popadnie.- rzekła Mio
- A ja uważam że chce być sama- stwierdziła Juvia
- Znając ją to już jej nie ma- powiedział Natsu
- Nie ma?- zapytał Reito
- Poleciała sobie odpocząć. Tak często robi. Nie wiedziałeś- uśmiechnął się chytrze chłopak. Nikt o tym nie wiedział. Przypuszczenia Natsu okazały się prawdą. Siedziała na swojej wyspie i zastanawiała się co powinna zrobić. Ojciec wyszedł patrząc na nią ze złością i smutkiem. Wiedziała również że teraz będzie musiała postąpić zgodnie z prawem smoków i oddać wspomnienia przyjaciołom. Nie chciała tego. Bała się że ją znienawidzą i nigdy nie wybaczą. Mimo tego że Nakatsu i Levy zapewniają ją że przecież się nie zmieniła. A ona czuła inaczej. Była sprytniejsza i bystrzejsza. Dodatkowo była o wiele silniejsza. Już nie raz straciła nad sobą kontrole. Raz raniąc Natsu, lecz nie osiągając pełnej przemiany. Drugi raz jak zbierali jej gwiazdy. Kiedy dowiedziała się prawdy. Zmieniła się w pełną formę smoka, który niszczył wszystko wokół, opętany furią i nienawiścią. A teraz czekała ich wojna, która prawie co noc przychodziła do niej w snach. Wojna w której ginie jej rodzina i przyjaciele. Wojna która pozbawia dzieci ich ukochanych rodziców. A świat ogarnia strach, przerażenie i zniszczenie wszystkiego co znane i tego co jeszcze nie odkryte. Widziała siebie po stracie rodziny, wtedy kiedy ogarnia ją nienawiść i złość. Siebie niszczącą wszystko i wszystkich. Bała się. Przy niej pojawił się Leo
- Najsilniejsza osoba na świecie płacze?
- Nie oczy mi się pocą
- Lucy przecież wiesz że nie jesteś taka
- Jaka? Że nie jestem potworem? O to ci chodzi?
- Tak. Jesteś najukochańszą osobą na świecie. Najmniej dbającą o siebie, ciągle zamartwiającą się o dobro i szczęście innych. A to że zachowujesz się jak potwór , chodzi mi o rządzenie, rozkazy, ton głosu. To tylko maska.
- Czyli mam rozumieć że znasz mnie lepiej niż ja sama
- Żaden człowiek, smok, duch nigdy nie pozna samego siebie w stu procentach. Tak my wszyscy jesteśmy pokręceni.
- Czyli wszyscy jesteśmy szaleńcami tylko jedni są na wolności inni zaś w szpitalach.
- Możliwe.- odrzekł, uśmiechając się i widząc że jego Pani jest w lepszym humorze.


Lucy jadła śniadanie, była pierwsza, jak zwykle. Była już dawno po swoim treningu teraz czekała na resztę. Pierwszy był Nakatsu
- Dzień dobry Księżniczko
- Hej Nakatsu.
- Dobrze spałaś? Widzę że apetyt dopisuje, humor również.
- Spałam nie najgorzej. Apetyt zawsze mi dopisywał. A humor ktoś mi go poprawił. Dziękuję Virgo- odrzekła Lucy do Gwiezdnego Ducha który podał jej gazetę "Dragon News". Zobaczyła pierwszą stronę. Przestała jeść.
- Lucy co jest?- wyczuł nastrój przyjaciółki.
- " Cesarz zaprasza wszystkie smoki na wybór ostatecznego partnera swojej córki, dodatkowo pragnąc nam wszystkim coś ogłosić. Czyżby w końcu wychowana pośród ludzi Księżniczka zdecydowała się na jakiegoś narzeczonego? I co takiego chciałby ogłosić Cesarz? Z wywiadu naszej reporterki wiadomo że Księżniczka zakochana jest w człowieku, jak sama nam to powiedziała. Wiadomo również że pierwszy raz do tragów ślubnych został przyjęty człowiek wraz z grupą przyjaciół. Czyżby to on był tym wybrankiem? Na wszystkie te pytania otrzymamy odpowiedź w następny piątek na wielkim balu cesarza smoków" Leo!!! Spal wszystkie gazety jakie dziś dostarczono. Co do jednej.
- Lucy przecież wiesz że prędzej czy później i tak się dowiedzą.
- Wolę później. Wystarczająco was zraniłam. A jemu nie potrafię spojrzeć w twarz.
- Ale on też jest smokiem, tym bardziej nie powinno być przeszkód.- zaczął spierać się Nakatsu
- Nakatsu ty nic nie rozumiesz. On kocha wolność, przygodę, zabawę. A będąc moim mężem czy narzeczonym musi żyć w zamku. Opiekować się mną i poddanymi. Uczestniczyć w balach, spotkaniach i innych takich pierdołach. To nie zgodne z jego charakterem. Znienawidził by mnie w końcu. A tego był nie przeżyła.
- Więc wybierz mnie.- odrzekł chłopak- Dla ciebie jestem wstanie zrobić wszystko. Wytrzymam najgorszy ból i tortury.
- Nakatsu nie bądź śmieszny.- odrzekła
- Ja mówię poważnie. Dobrze wiesz że od kiedy cię poznałem, zakochałem się w tobie.- odrzekł patrząc jej w oczy.
- CO???!!!1- krzyknęli wszyscy stojący w drzwiach jadalni.
- To znaczy jak długo znasz Lucy?- zapytała Erza patrząc podejrzliwie
- Właśnie. Obydwoje dziwnie się zachowujecie od wycieczki do świątyń. Jak byście się znali przed tym zaproszeniem.- powiedział Gray
- Nakatsu co jest grane?- zapytał Natsu patrząc na swojego przyjaciela
- O czym wy mówicie? Nie wiecie że jak człowiek się zakocha to mówi jak by znał się z tą zakochaną osobą dłużej. To tylko takie wyrażenie- próbowała ratować sytuacje Levy
- Nie sądzę, od początku jak tu przybyliście było widać że on zna Księżniczkę dłużej- odrzekł Reito.
- Ehhhh czyli nie mam już czasu.- rzekła do siebie Lucy- Proszę wszystkich o zjedzenie śniadania, po śniadaniu wyruszycie do głównego zamku. Tak spotkamy się w piątek. A o tej całej rozmowie zapomnijcie.- odrzekła i zaczęła przedzierać się przez przyjaciół, nagle ktoś ją chwycił za rękę
- Znów uciekasz?- zapytał Natsu
- Nie uciekam. Wypełniam swój obowiązek jako następczyni tronu i tej której przyjdzie pokutować wieki.- odrzekła patrząc smutno w oczy swej miłości.

Patrzyła na odjeżdżające powozy. W zamku zapanowała cisza. Jej przyjaciele starzy i nowi odjechali. Poczuła się taka samotna i opuszczona. Gdyby nie ten artykuł, dalej by trenowali. Dziękowała tylko że jej były mistrz Makarov postąpił według jej listu i zaczął trenować członków gildi, oraz że namówił inne gildie do wzmocnienia się. Spojrzała na biurko na którym leżały gazety. Wszystkie obwieszczały o przyszłym ślubie. W sumie ma prawo się od tego wykręcić. Ponieważ Natsu jest smokiem, a nie człowiekiem. Ojciec wiedział jak ją zmusić do zaprzestania jej planów. Westchnęła. Wszystko się skomplikowało, a wiedziała że jeszcze bardziej się skomplikuje kiedy odda przyjaciołom wspomnienia. Usiadła z biurkiem i zaczęła pisać. Nastał wieczór.
- Dojechali do zamków.- odrzekł Koziorożec
- Dobrze.- odrzekła
- Lucy czy nie uważasz że to wszystko zły pomysł?- zapytał Leo
- Który? Przecież mam ich tak wiele.
- Jemu chodzi o ten z przeniesieniem wszystkich podczas wojny- odrzekł Koziorożec
- Hhyymm. A jest inny wybór? Tym bardziej jak oddam im wspomnienia. Tym bardziej że nie mam narzeczonego. Tym bardziej że ojciec zdurniał do reszty.- wyliczała dziewczyna
- Ale przecież jest tyle innych możliwości- odrzekł Leo
- Teraz już nie. Czy możecie przygotować mi coś super na piątek?- zapytała uśmiechając się.


Pojawiła się w gabinecie ojca 5 minut przed balem. Dzięki temu że był magiem Gwiezdnych Duchów mogła podróżować z miejsca na miejsce nie martwiąc się o nic. Rozejrzała się po pomieszczeniu przez te parę tygodni nic się tu nie zmieniło. Zamknęła oczy. Słyszała tłum zbierający się w sali balowej, słyszała swoich przyjaciół, krzątającą się służbę i kuchnie, usłyszała również kroki zmierzające do gabinetu.
- Wróciłaś- powiedział wchodząc do pomieszczenia Akira
- Witaj ojcze- odrzekła kłaniając sie
- Od kiedy to się mi kłaniasz?- zapytał
- Czy o ważne? Skoro i tak postanowiłeś zniszczyć to co próbowałam osiągnąć. - odpowiedziała patrząc w oczy ojca
- Nie rozumiesz czym grozi twoje postępowanie?
- A ty nie rozumiesz że niczym. Oprócz możliwości uratowania wielu żyć?- zapytała
- Nie mam zamiaru się z tobą spierać przed balem. Musimy iść- odrzekł i wyciągnął rękę w stronę Lucy. Podeszła i podała mu ją. Zmierzali do sali balowej. Kiedy weszli ogłoszono ich przybycie. Wszystkie smoki i ludzie kłaniali się im.
- Witajcie moi przyjaciele. Dzisiejszego wieczoru, pragnę abyście wszyscy bawili się i pili. Niech ten wieczór zapadnie w waszej pamięci.- powiedział Akira, a sala zawrzała od wiwatów i oklasków. Lucy usiadła na przeznaczonym jej tronie zaczęła przyglądać się tańczącym i rozmawiającym. W oddali widziała swoich przyjaciół wraz ze smokami. Levy z Gaziellem tańczyła. Erza rozmawiała z Iku i Jellalem. Natsu, Nakatsu i Reito stali w kącie i patrzeli w jej stronę. Wstchnęła
- Źle się bawisz?- zapytała Yoruichi
- Nie dlaczego?- odpowiedziała pytaniem dziewczyna
- Westchnęłaś. Uśmiechasz się sztucznie. Odmawiasz każdemu kto chce z tobą tańczyć. Nic nie zjadłaś- wyliczała Yoruichi
- Żałowałaś kiedyś że urodziłaś się w rodzinie cesarskiej? Miałaś tego wszystkiego dość? Nie chciałaś być kimś innym?- zadawała pytania Lucy, kobieta spojrzała na swoją bratanice. Uśmiechnęła się smutno i odpowiedziała
- Wiesz że jako Królowa Podziemi mam dar patrzenia w serca, przyszłość i przeszłość. Jak byłam młoda ciężko było opanować tę moc. Z czasem się tego nauczyłam. Z czasem nawet kiedy pada deszcz można widzieć słońce.
- Heeee? Ciociu nie podejrzewałabym cię o tak głębokie myśli.- uśmiechnęła się Lucy
- Właśnie co ja plotę. O nie idioci na horyzoncie- rzekła Yoruichi
- Królowo, Księżniczko czy zechciałybyście zatańczyć z nami?- zapytał Igenell, obok którego stał Natsu. Lucy spojrzała na chłopaka.
- Przykro mi Igenell, ale nadszedł czas.- odrzekł Akira ratując je z opresji.- Drodzy przyjaciele, nadszedł czas abym coś ogłosił. Lecz nie tylko ja, ale także Przewodniczący Wielkiej Rady Smoków Igenell Dragenell i moja córka.
- Przyjaciele, wiele lat temu kiedy byłem młody, zakochałem się- zaczął Ognisty Smok, na sali można było usłyszeć chichot- Tak, moi drodzy zakochałem się, ona była piękna, wspaniała i mądra, lecz była człowiekiem, zwykłym człowiekiem, bez magi. Ciężko pracowała w swojej tawernie. Lecz też ciężko zachorowała. I umarła młodo. Lecz pozostawiła mi coś najwspanialszego na świecie. Tego oto pół człowieka, pół smoka, mojego jedynego, rodzonego syna. Natsu Dragenella. - powiedział smok wskazując na chłopaka. Na sali cisza jak makiem zasiał, lecz po chwili rozległy się szepty "Co?Jak? Dlaczego? Po co? Na co? Kiedy?"
- Witaj chłopcze mam nadzieję że w przyszłości zasiądziesz w radzie jak twój ojciec- rzekł Akira i wyciągnął rękę na przywitanie. Natsu spojrzał na Cesarza i podał mu dłoń. Czuł że to jest dziwne.
Tym bardziej że smok chciał go zabić. Nadeszła kolej Lucy.
- Przyjaciele, dziś ogłoszę kto zostanie moim przyszłym mężem. Większość z was czyta gazety. Pewnie też czytaliście wywiad ze mną. Moje życie było jakie było. Większość czasu spędziłam wśród ludzi. Nie żałuje tego. Czytaliście też że jestem zakochana w człowieku. Tak to prawda. Lecz ten człowiek zmarł niedawno. Był magiem umarł podczas misji. Te kilka tygodni spędzone z Kuro, Raito, Jogim, Natsu, Mizu, Iwa, Iki i Kinzoku były niesamowite. Każdy z tych Smoków jest wspaniały, dobry, mądry i silny. Lecz nadal kocham tego człowieka. I nie jestem wstanie wybrać żadnego z nich. Nie mogę ich skazać na bycie moim mężem, kiedy me serce należy do innego. Przykro mi.- powiedziała szczerze dziewczyna. Wszyscy widzieli ogromny smutek na twarzy swojej księżniczki, nie mogli jej winić za to że nikogo nie wybrała, wręcz podziwiali za odwagę i przynależność. Słychać było " Przykro nam", " To straszne", " Współczujemy". Akira spojrzał na swych poddanych, nikt jej nie winił, nikt nie domagał się ponownego targu.
- Tak wybrała moja córka niech i tak będzie. Moi drodzy teraz moja kolej. Widzicie te dwie ramy? Proszę o odsłonięcie ich. Na jednym jest nasze prawo i na drugim. Przyjaciele mój ojciec a poprzedni cesarz, zastąpił nasze prawo swoim. Zmienił nam wszystkim wspomnienia. I skazał na życie w ciemnościach. Pragnę to zmienić. Trzymajmy się od teraz starożytnego prawa, stworzonego przez pierwsze smoki! - wykrzyknął i zaklęciem spalił pergamin storzony przez jego ojca.- Od dziś następuję nowa era smoków. Bądźmy wolni i szczęśliwi. Tańczmy!!!- wykrzyknął smok. Wraz ze spaleniem prawa, we wszystkich wszedł nowy duch, a starożytne prawo zaczęło jaśnieć, przekazując swoją treść wszystkim smokom. Po chwili wszyscy śmiali się, płakali, tańczyli. Prawdziwa zabawa dopiero się zaczęła. Lucy nie wierzyła w to co widziała. Podeszła do ojca
- Dlaczego?
- To przez ciebie. Jesteś jak twoja matka silna, piękna, mądra. On też miała moc przenoszenia gór, zatrzymywania wiatru. Przy niej zawsze było słońce. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych. Kiedyś chodź przyszło jej walczyć z armią, pokonała ich i zmieniła jedno z królestw. Pomogę ci zmienić los.
- Dziękuję tato- odrzekła dziewczyna a z jej oczu kapały łzy.
- Oj przestań się mazać. Musze ci jeszcze coś powiedzieć. Przepraszam- powiedział patrząc jej w oczy- Och od razu lepiej
- He he he, nawet ty znasz to słowo?- odrzekła, ocierając łzy i uśmiechając się
- Najtrudniejsze słowo na świecie- odrzekł Akira- A ty co zrobisz? Musisz wiedzieć jedno nieważne co zrobisz zawsze będę po twojej stronie- powiedział
- Czyli wiesz? Nie wiem. - odrzekła Lucy- Pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza.- po cichu omijając tłum, próbując nie zwrócić na siebie uwagi zmierzała przez salę. Tylko jedna para oczu ciągle ją śledziła. Wyszła z sali i udała się do altany jej mamki. Usiadła, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Wiatr leciutko roznosił zapach orchidei i magnolii. Myślała nad obecną sytuacją. Nad wszystkimi informacjami które usłyszała. Nad słowami ojca. Chciała by jej matka mogła by tu być i jej pomóc, doradzić i przytulić. Żeby mogła się wypłakać. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie bądź smutna, bo mi też wtedy jest smutno- powiedział Natsu stojący w wejściu do altany. Odwróciła głowę i spojrzała na niego. Widziała smutek i zmartwienie w jego oczach.
- Rozmawiałeś z Igenellem?- zadała pytanie
- Tak. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko. Wiele zrozumiałem. I zaczęliśmy obydwoje trenować.
- To dobrze- odrzekła, uśmiechając się nieznacznie.
- Tęskniłem za tobą.- powiedział Natsu, zbliżając się do dziewczyny
- Wydaje ci się. Bycie ze mną to kara i tortura. A ty Natsu nie jesteś przecież masochistą.
- To prawda, potrafisz być straszna. Ale te tygodnie co byliśmy wszyscy razem, były takie jak dawnej. Wszystko było na miejscu. Dopiero jak nas odesłałaś to zrozumiałem.- powiedział chłopak
- Możliwe. Lecz ja byłam zawsze sama.
- Nie prawda. Czuję że znaliśmy się wcześniej. Czuję to tutaj w sercu- odpowiedział chłopak pochylając się nad dziewczyną.
- Natsu, proszę nie rób tego- odpowiedziała dziewczyna- nie twórz czegoś co zniknie jak bańka mydlana. Ty nic nie rozumiesz- wykrzyknęła zrywając się z ławki- Natsu muszę zrobić coś czego będę żałowała. Ale muszę- podeszła i pocałowała go w usta. Świat zawirował. Wspomnienia przelatywały przez jego głowę z szybkością światła. Ponownie czuł dawne uczucia- szczęście, smutek, miłość i ból. Odepchnął ją od siebie, patrząc z niedowierzaniem i złością.
- Zabrałaś nam wszystkim wspomnienia o tobie.- rzekł ze wściekłością w głosie.
- Przepraszam Natsu- odrzekła płacząc
- Nie. Nie. Nie. Przepraszam tego nie załatwi. Nie po tym, na co nas skazałaś.- odrzekł i odwrócił się na pięcie, szybkim marszem udał się w stronę tarasu sali balowej, na której pojawili się jej przyjaciele, szukając jej po przywróceniu im wspomnień. Zauważyła ich. Widziała jak Natsu coś do nich mówi. Spojrzeli na niego i weszli znów do środka. Lucy załkała głośno, upadając na kolana i chowając twarz w rękach. Co chwila powtarzała " Przeprasza". Natychmiast zmaterializował się Leo. Wyciągnął w jej stronę ręce i przytulił.
- Leo...- zapłakała
- Najtrudniejsze słowo na świecie, nie zawsze przynosi ukojenie. Jest ja obusieczna broń, może ranić i pomagać.- wyszeptał jej do ucha i po chwili już ich nie było. A na sali trwała zabawa.


:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Zdałam bardzo trudny egzamin... Bardzo wysoko...
I jestem szcześliwa
Dzięki temu żebyście się ze mną cieszyli
DATAAAAAAA.......

czwartek, 29 czerwca 2017

Rozdział Pięćdziesiąty trzeci~Złość Cesarza Smoków~

- Twój ojciec tu zmierza?- zapytała Levy, patrząc na przyjaciółkę
- Właściwie będzie za 5 minut- odrzekł Gwiezdny Duch
- Ale czemu z radą- zapytał Kuro
- Domyślam się- odrzekła kwaśno dziewczyna, spojrzała na swój strój, jeansy i koszulkę na ramiączkach. " Kolejny powód do kłótni"
- To znaczy?- zapytał Jogi
- Nie martwcie się, wam wszystkim nic nie grozi. Usiądźmy i dokończmy jeść. I nie dawajcie po  sobie znać że wiecie że on tu leci.- odpowiedziała, a cały zamek się zatrząsł od lądujących smoków. Spojrzała w stronę okna. Zbierało się na deszcz. Wszyscy szybko usiedli i zaczęli jeść oraz rozmawiać. Drzwi komnaty otworzyły się z hukiem. Cesarz smoków wyglądał przerażająco był wściekły.
- Witaj Ojcze- rzekła wstając, a jej przyjaciele za nią i lekko pochylając głowy.
- Lucy- zaczął
- Cóż cię tu sprowadza dodatkowo z radą? - zapytała
- A jak sądzisz? Uważasz że jestem głupi?- odpowiedział pytaniem
- Nie rozumiem, tym bardziej jesteś cesarzem smoków i nie możesz być głupim- odrzekła księżniczka
- Wszyscy wyjdźcie natychmiast- warknął, jej przyjaciele zaczęli odsuwać krzesła
- Zostańcie my wyjdziemy, może do salonu obok?- zapytała z uśmiechem
- Kwestionujesz mój rozkaz?- zapytał Smok
- Przypominam ci że dopóki nie skończą się rozgrywki o mnie ten zamek należy do mnie a co za tym idzie moje rozkazy na tym terenie są wyżej niż twoje. Prawo Smoków- odrzekła ironicznie się uśmiechając. Akira zawarczał niebezpiecznie.
- Pragnę z tobą córko rozmawiać tak aby nikt nie słyszał oprócz rady- odrzekł smok
- W porządku chodźcie za mną.- powiedziała i wszyscy nowo przybyli udali się za maszerującą Lucy i jej ojcem. Wszyscy jej przyjaciele odetchnęli z ulgą. Popatrzyli po sobie i trwali w ciszy dopóki Reito się nie odezwał
- Nie będą nas słyszeć.
- O co mogło pójść?- zapytała Levy martwiąc się
- Cóż po pierwsze że nie wykonujemy zadań związanych z targiem ślubnym, o waszą obecność tutaj, albo o coś innego.- powiedział Kuro
- Myślisz że chodzi o nas? Czy o to że próbujemy powstrzymać wojnę?- zapytała Erza
- Przecież musimy coś zrobić, za dużo ludzi by zginęło- odrzekł Natsu
- A o co chodziło z Prawem Smoków?- zapytał Nakatsu
- Cóż mamy trochę inaczej niż wy.- stwierdził Iki
- To znaczy?- zapytała Wendy
- Prawo Smoków dotyczy każdego smoka bez względu na to czy jest władcą czy zwykłym żołnierzem. Prawo jest prawem i tego żaden smok nie może złamać. Jest kilka zapisanych zasad, ale większość tworzy się przez przysięgi, które w razie złamania kończą się przeważnie śmiercią, obydwu stron. Na podstawie kilkudziesięciu starożytnych praw tworzą się umowy, przysięgi itd. To że jesteśmy sprytni i mądrzy zawdzięczamy tylko tym prawom i umiemy doskonale operować słowami. Jedno jest pewne jeżeli jakikolwiek smok złoży przysięgę nie może jej złamać.- wytłumaczył Mizu.
- Jednym słowem dupa- rozweseliła wszystkich Mio


- Czy ty wiesz co ty robisz?- zapytał zły Akira
- A precyzyjniej?- zapytała Księżniczka
- Wiesz że rodziny tych smoków zaczynają się zastanawiać co tu się dzieje i czemu to się jeszcze nie skończyło?
- Wiesz tatuśku muszę ich wszystkich posprawdzać dokładnie i dogłębnie. Każdy z nich ma swoje duże zalety. Jedni inteligencje, drudzy prezencje, trzeci sprzęt najwyższej jakości- odrzekła uśmiechając się figlarnie. Wśród ciszy dało się usłyszeć chrząknięcie Igenella
- Lucy- warknął ostrzegająco- A ci ludzie co tu robią?
- Trenują
- Po co?
- Żeby być lepszym.
- Po co udaliście się do Świątyni Jasności i Ciemności
- Pozwiedzać
- CZY TY WIESZ CO TY ROBISZ? CZY WIESZ ŻE NAM SMOKOM NIE WOLNO ZMIENIAĆ PRZEZNACZENIA? JAKICHKOLWIEK LOSÓW ŻYCIA? NIE WOLNO INGEROWAĆ W PLAN ŚWIATA? PRAWO NAM TEGO ZABRANIA!!!! CHCESZ ŻEBYŚMY WSZYSCY ZGINĘLI???-
- A CHUJ MNIE TO OBCHODZI!!! PRAWO, PRAWO.... INACZEJ NIE POTRAFISZ MÓWIĆ? LOS ŚWIATA ZALEŻY OD KAŻDEJ LUDZKIEJ, SMOCZEJ CZY INNEJ JEDNOSTKI!!!! TO MY WSZYSCY TWORZYMY ŚWIAT!!!! A NIE SIĘ TWORZY!!!1 TAK CZY SIAK WSZYSCY KIEDYŚ ZGINIEMY, ALE TO MY WYBIERAMY JAK!!! A NIE GINIEMY BO KTOŚ JEST SZAJBUSEM I NIENORMALNYM FANATYKIEM!!! JA NIE CHCE RATOWAĆ ŚWIATA ALE PRZYJACIÓŁ I RODZINĘ!!! TY NIE POTRAFIŁEŚ TEGO ZROBIĆ!!! BO BYŁEŚ SAM!!!! NIGDY NIE CHCIAŁEŚ MIEĆ PRZYJACIÓŁ ANI RODZINY!!!- wykrzyczała dziewczyna ze łzami w oczach.
- JAK TY SIĘ DO MNIE ODZYWASZ?!!! I DLACZEGO NIE JESTEŚ UBRANA W SUKNIE??!!! A PRAWO JEST ŚWIĘTOŚCIĄ!!!! DO DZIĘKI NIEMU ŻYJEMY!!!!
- NIE PIEPRZ GŁUPOT OJCZE!!!! NIE BĘDĘ CHODZIŁA W SUKNIACH BO TY SOBIE TEGO ŻYCZYSZ!!!! I MY NIE ŻYJEMY, MY WEGETUJEMY!!!! JESTEŚMY NAJSILNIEJSI A UKRYWAMY SIĘ I CHOWAMY!!! BO WEDŁUG PRAWA TAK MA BYĆ!!!! OD POWSTANIA PRAWA SMOKÓW NIKT NIE WIDZIAŁ ORGINALNEJ WERSJI. NAWET TY!!! SKĄD WIESZ ŻE TO CO JEST NAPISANE NA TYM SKRAWKÓW PAPIERU JEST PRAWDĄ???!!!
- MÓJ OJCIEC TAK MÓWIŁ I TAK JEST!!! CZY TY MUSISZ KWESTIONOWAĆ WSZYSTKO???!!!!
- NIE KWESTIONUJĘ!!! TYLKO PRZEDSTAWIAM CI PRAWDĘ, KTÓREJ TY PRZEZ WIEKI NIE CHCIAŁEŚ DOJRZEĆ!!! PRAWDZIWE PRAWO JEST INNE!!!
- NIE MÓW TAK!!! JEDYNE PRAWO TO TE CO WISI W GŁÓWNYM ZAMKU.
- NIE TO NIE JEST PRAWDZIWE!!!- kłóciła się dziewczyna ze swoim ojcem.
-Co masz na myśli Księżniczko?- zainteresował się jej wuj
- Te prawo co wisi w zamku zostało zmienione przez dziadka- odrzekła- Z powodu niego i jego wygłupów jak był młody.- powiedziała wskazując na Akire
- Co?- zapytała się Yoruichi
- Księżniczko to poważny argument- odrzekł Igenell- Jeżeli to co mówisz jest prawdą to zmieni wszystko. A poprzedni cesarz smoków popełnił przestępstwo
- To nie był tylko dziadek, ale też wasi rodzice czyli w tamtych czasach obecna rada starszych. Ze względu na wybryki wszystkich swoich dzieci.- odrzekła ironicznie uśmiechając się do Igenella
- Matka też brała w tym udział?- zadał pytanie Igenell
- Lucy, kochanie to nadal poważne oskarżenia. Czy masz na to jakiś dowód?- stwierdziła jej ciotka
- A po co wam dowód skoro ten tu uważa że ja kłamię, że jestem dla niego problemem i wszystko co robię jest złe. Nawet nie słucha tego o czym my tu rozmawiamy tylko już planuję dla mnie karę. Tak bardzo nadal boi się dziadka, który już nie żyję, że jego dusza i serce zamieniły się w kamień. Dodatkowo nie myśli logicznie.- wypowiedziała się dziewczyna patrząc ze złością na ojca.
- Nie przeginaj Córko, bo nadal ja jestem Cesarzem Smoków i ja mam na tobą władzę.
- Śnisz.- odrzekła- Dobrze przedstawię wam dowód. I jedyne i prawdziwe prawo smoków. LEO!!!- zawołała Lucy, obok niej zmaterializował się Gwiezdny Duch- Idź po Mizu i Levy. I przynieś pamiętnik babci.- odrzekła
- Po co ten smok i ta dziewczyna mają przyjść?- zapytała się Metalicana
- Cierpliwości.- powiedziała magini, podchodząc do okna i patrząc na ulewę za nim. Po chwili w pokoju pojawili się przyjaciele, wszyscy trzymali w rękach księgi.
- Zaczniemy od babci. XX-XX-XX 
Mój ukochany mąż zwariował do reszty. Podobno jak on to mówi " Wina naszych dzieci i moja bo ja je wychowywałam zgodnie z pradawnym prawem smoków". Przekonał swoich przyjaciół z rady aby zastąpić jedyny i pradawny kodeks smoków, nowym napisanym aby chronić nasz wolne dzieci. Próbowałam przekonać go że to nic nie da. Że nasze dzieci będą jeszcze bardziej mu się przeciwstawiać. Ale ten pusty smoczy łeb jest używany tylko do picia i spotykania się z innymi kobietami. Ten dzień kiedy prawo zostało zamienione to dziś. Dzięki mocy mojego męża i możliwości wpływania na wspomnienia. Stare prawdziwe prawo zostało zapomniane i zastąpione nowym, napisanym przez jego i radę. Najgorszy dzień w naszej smoczej historii. Przykro mi że moje dzieci i wnuki będą się pewnie stosowały do tych bzdur. Ale jeśli kiedyś ktoś odnajdzie mój pamiętnik wtedy się dowie żeby poszukać tam gdzie wszystko i nic. 
- O mój Boże- rzekła Metalicana
- Pokaż mi to, Serebutti możesz?- zapytał się Akira, i podał pamiętnik swemu bratu. Smok wyciągnął dłoń a delikatne niebieskie światło rozjaśniło pokój.
- To jest prawdziwy pamiętnik naszej matki.
- Zawsze wiedziałem że tatulek miał nierówno pod sufitem- rzekłą Yoruichi
- Yo, nie powinnaś tak mówić o ojcu.- odrzekł Igenell- tym bardziej że nie tylko on miał nie równo kiedy postanowili to zrobić, moja matka też nie była zbyt mądra.
- A po co oni tu są?- zapytała Grandine
- Mizu czy mógłbyś potwierdzić że obecne prawo jest nie prawdziwe?- zadała pytanie Lucy, chłopak zrobił wielkie oczy " Mam zadać pytanie księdze przy nich?", ale widział że jak by co Księżniczka go uratuje.
- Księgo czy może odpowiedzieć na pytanie Księżniczki?- zadał pytanie i usłyszeli głos
- To księga Odpowiedzi?- zapytał się jej wujek
- Obecne prawo smoków nie jest pierwszym, zostało zmienione. Jest ono nieprawdziwe- usłyszeli głos księgi.
- Mizu jest Mistrzem tej księgi, tylko on może zadawać jej pytania. A ona tylko jemu odpowie- odrzekła uśmiechając się chytrze. Akira zrobił wielkie oczy, takie znalezisko w rękach młodego smoka. "Niedopuszczalne" - Levy czy mogła byś poprosić Księgę o oddanie prawa smoków?
- Wasure, czy możesz oddać Prawo Smoków?- zapytała Levy
- Oczywiście Levy, przypominam ci przy okazji że wieczorem mamy lekcje- odrzekła księga, a następnie rozbłysła światłem. Przed nimi pojawił się ogromny pergamin, Lucy złapała go przed ojcem
- Oddaj- warknął
- Nie powinniśmy wszyscy to przeczytać.- Odrzekła i rozwinęła zwój

1. Każdy Smok jest wolny. 
2. Smok ma być źródłem pokoju i pomocy.
3. Smok ma bronić słabszych.
4. Smok ma prawo wyboru.
5. Smok ma prawo czuć uczucia.
6. Smok nie może zabijać bezbronnych.
7. Smok nie może kłamać.
8. Smok nie może narzucać swojej woli.
9. Smok ma prawo kochać
10. Smok ma prawo być kochanym.

W pokoju zapadła cisza. Wszystko dookoła milczało. Nawet deszcz za oknem jak by przestał padać. Lucy spojrzała na ojca. Jego oblicze pociemniało od gniewu czuł się oszukany. Przez tyle lat był oszukiwany, sprawował władzę według napisanego przez jego ojca prawu, które nie było tym pierwszym. Jego żona zginęła bo musieli się ukrywać według prawa, stracił córkę na lata bo musiał odejść według prawa, a teraz przez te prawo pokłócił się z nią, i chciał ją wtrącić do lochu według prawa które nie było prawdziwe. 
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY- wydał ryk złości który rozbrzmiał na całym świecie


____________________________________________________________________________

Safircia twoje komentarze pozwalają mi żeby pisać dalej i dalej. 
W pewien sposób oczekuje każdego twojego komentarza, ponieważ dodaje mi dużo siły. 

czwartek, 22 czerwca 2017

Rozdział pięćdziesiąty drugi ~Mistrz Księgi Zapomnianych~

Czuła ból w każdej najmniejszej części ciała. Nie wiedziała czy to dlatego że żyje czy może już umarła. Magia lecząca którą uratowała Levi nie była jej mocną stroną. W swoich treningach skupiała się bardziej na magi potrzebnej do walki niż pomocy. Powoli jej zmysły wyostrzały się a ból zmalał. Mimo zamkniętych jeszcze oczu, czuła że obok jej łóżka śpi jakaś osoba, podobnie jak w gabinecie. Poczuła że ktoś trzyma ją za rękę. Powoli otworzyła powieki. Ujrzała niebieskie włosy.
- Le..vy..- wychrypiała, dziewczyna natychmiast otworzyła oczy
- Lucy!! W końcu się obudziłaś- powiedziała
- Woo..dy- powiedziała z ledwością Lucy. Po chwili już piła krystaliczną, zimną wodę.
- Lucy tak się martwiłam- pociągnęła nosem przyjaciółka, z jej oczu kapały łzy- Dzięki tobie żyję i w końcu cię pamiętam.
- Przepraszam- rzekła lekko się podnosząc.
- Nakatsu wytłumaczył mi co i jak. Nie martw się o to. Cieszę się tylko że w końcu wiem o kim ważnym zapomniałam. Ale czemu reszta nie może wiedzieć?
- Wiesz mam ponad 30 metrów długości, białe ostre zęby, ale ja to ja gorszy problem to moja rodzina. Tatę już poznałaś.- odrzekła lekko się uśmiechając
- Ale to nadal ty Lucy- odrzekł wchodzący do pokoju Nakatsu. - Witaj księżniczko.
- Własnie stara dobra Lucy. - potwierdziła Levy uśmiechając się od ucha do ucha.
- Jak tu się znalazłam?
- Nakatsu najpierw zabrał cię do namiotu po tym jak w końcu ja całkowicie wyzdrowiałam, a ty nadal czułaś się niezbyt. Postanowiliśmy wrócić do zamku. No ale był problem z twoim transportem, więc Nakatsu powiedział że się i ciebie utrzyma jak będziemy lecieć. Na co Natsu i Reito zaczęli się kłócić o to kto powinien cię trzymać i ogólnie na którym powinnaś lecieć. Aż w końcu Erza ich uspokoiła i tak śpisz od 3 dni. A księgi nie ruszaliśmy czekając aż się obudzisz. - opowiedziała Levi. Westchnęła trzy dni, a oni czekali aż się obudzi zmarnowali tyle czasu.
- Ale się nie martw, Erza zarządziła dalsze treningi, w sumie wydaje mi się że za tobą tęsknią- uśmiechnął się Nakatsu
- Aż tak?- zaśmiała się.- Dzięki Nakatsu zawsze wiedziałeś jak mi poprawić humor.
- Do usług Księżniczko- skłonił się, puszczając oczko- Pójdę przygotować śniadanie. Będziesz mogła wstać?
- Czuję że trzy dni leżenia to dla mnie za dużo. Levy zostaniesz póki co ze mną?- zapytała
- Oczywiście, ale napiła bym się kawy.
- Służę przepięknym paniom.- odrzekł chłopak ponownie się kłaniając i uciekając przed lecącą w jego kierunku poduszką.
- Czekam na długie wyjaśnienia i dokładne. Co tam u ciebie się zdarzyło- uśmiechnęła się i zaczęła słuchać opowieści dawno nie widzianej przyjaciółki.

- Lucy!!!- wykrzyknęli wszyscy siedzący przy stole.
- A mnie to nikt nie wita- rzekł potrzymujący przyjaciółkę Nakatsu
- Bo się jej uczepiłeś- odrzekł Raito,
- Ja też się ciesze że was wszystkich widzę.- powiedziała szybko Lucy wiedząc że jeszcze jedno słowo i czeka ich walka oszalałych orangutanów wypuszczonych na wolność. Zaczęły się przyjacielskie rozmowy, dopytywania, żarty i streszczenie co i jak się u nich działo przez te trzy dni. Obok niej siedział Nakastu i co jakiś czas dokładał jedzenia na talerz, czy kazał smakować jakieś danie, słodko przy tym się uśmiechając i dbając o nią jak o malutki, delikatny kwiatek, i w ogóle nie przejmował się morderczymi intencjami kierowanymi w ich stronę.
- Mógłbyś się nim zająć?- wyszeptał siedzący obok niego Reito.
- Nie jestem niczyją opiekunką- również szepnął Natsu
- Ja nic nie mam do związków tej samej płci, ale on cię zdradza stary- wyszeptał chłopak
- My nie jesteśmy razem w takich sposób- odrzekł Natsu
- Nie stary naprawdę ja do takich związków nic nie mam. Ale jeżeli wskoczy mi do pościeli to się z nim pożegnasz. Powinieneś go trzymać u siebie w pokoju- warknął Smok Światła
- Czy ty jesteś głuchy czy ograniczony? My nie jesteśmy razem.- powiedział coraz bardziej zły
- Ale to twój przyjaciel i radzę trzymaj go z dala od księżniczki, bo wypadki chodzą po ludziach.
- Grozisz mi i moim przyjaciołom? - zapytał
- Ostrzegam- uśmiechnął się kwaśno. Natsu nie zniósł tego uśmiechu. Wstał, złapał go za kołnierz i rzucił w ścianę. Kiedy chłopak znalazł się na podłodze, natychmiastowo natarł na Smoka Ognia z pięściami. Ten nie pozostawał dłużny jego uderzeniom. Wszyscy przyglądali się tej walce, lecz nikt nie wiedział co zrobić, gdyż Lucy z Nakatsu siedzieli i rozmawiali jak gdyby nigdy nic. Wtedy jeden jak i drugi podniósł krzesło i rzucił nim w przeciwnika. Krzesła roztrzaskały się w połowie drogi, a części leciały w każdą ze stron, w tym w Lucy. Szybko zasłonił ją swoim ciałem Nakatsu.
Czas się zatrzymał. Chłopak odsunął się lekko i spojrzał na księżniczkę. Odsunął się natychmiast. Ona powoli szurając krzesłem, wstała. Spojrzała na przerażonych przed chwilą walczących smoków. Uśmiechnęła się delikatnie, i zaczęła iść do wyjścia.
- Za 10 minut na polanie przed zamkiem. Będę czekać- powiedziała zamykając za sobą drzwi.
Wszyscy jak jeden oczekiwali aż przyjdzie Lucy. Przyszła ubrana w typowy strój do ćwiczeń.
- Radzę żeby wszyscy oprócz tych co zniszczyli moje ulubione krzesła odsunęli się trochę. - jak powiedziała tak zrobili- Ten zestaw waży 300 kg sztuka. Jak widzicie noszę go z łatwością. Ale skoro mamy stoczy jakąś bitwę ze niegrzecznymi ludźmi przydała by nam się praktyka. Żebyście nie wylegiwali się po takim sparingu ze mną. Będę używała tylko jednej reki. Ogólnie macie mnie położyć na ziemię. Inaczej walka się nie skończy.- wytłumaczyła dziewczyna. Obydwoje pomyśleli że to łatwe bo : oni są mężczyznami, bo ona co dopiero wróciła do zdrowia, no i przecież będzie się bronić jedną ręką. Uśmiechnęli się pod nosami. I obydwoje natarli.
- Czy aby na pewno będzie z nią w porządku- zmartwiła się Levy
- Z nią tak.- odrzekła Erza
- Gorzej z nimi. Widać wokół nich lekką poświatę śmierci- stwierdził Kuro
- Śmierci- zapytała zdziwiona Wendy
- Smoki zaświatów mogą widzieć śmierć, chodź jest to jeden przypadek na ileś tam tysięcy- odrzekł Nakatsu.
- Ale w sumie to fajnie będzie zobaczyć jak Lucy skopię im dupsko- odrzekł Gray.

Po trzech godzinach ciągłej walki ze strony Natsu i Reita to oni mieli jedynie obrażenia. Lucy co chwila unikała, odskakiwała, ciosy. Przez co chłopacy lądowali na ziemi, drzewach skałach, uderzali się nawzajem, plus byli wycięczeni. Aż w końcu padli na twarz.
- Ehh... W końcu pora obiadu. Wy dziś nie jecie.- odrzekła stojąc nad pokonanymi. Wszyscy patrząc na to jak ich pokonała, ich daremny wysiłek i to że nic nie zjedzą. Współczuli im. Po przepysznym obiedzie który przygotowały Gwiezdne Duchy. Każdy odpoczywał przed próbą połączenia księgi i przeczytania jej. Zebrali się ponownie na polanie.
- Więc mamy dwie księgi i co dalej?- Zapytała Mio
- Cóż???- zamyśliła się Lucy ona nie wiedziała co dalej. Według zapisków księga miała być cała.  Spojrzała na Mizu, ten zaprzeczył głową, Nakatsu też nie wiedział co można by było zrobić.
- A może je po prostu połączymy- stwierdziła Erza
- Do napraw ksiąg potrzebny jest mistrz księgozbiorów, ten smoczy umarł 3 lata temu- rzekł Mizu
- A ludzki?- zapytał Gray
- A znacie jakiegoś?- zapytał Jogi, wszyscy magowie zaprzeczyli. Lucy podniosła dwie części księgi. Przyjrzała się. Żadnych znkaków, liter, nawet obrazków, czegokolwiek co mogło by ich naprowadzić na cokolwiek. Następną osobą był Nakatsu. Nic. Tak przez wszystkich zebranych przeszła księga aż dotarła do Levy, która zniknęła na ich oczach, a księga upadła na zieloną trawę.
- LEVYYYY!!!!- wykrzyknął Gaziell i Lucy.

Levy upadła na stos poduszek. Po chwili rozejrzała się po pomieszczeniu. Znalazła się w niebie. Regały aż pod sam sufit ogromego sklepienia. Księgi, książki, zeszyty, pergaminy i pojedyńcze kartki. Poukładane, powtykane na pułkach. Coś niesamowitego, lecz nigdzie nie widziała swoich przyjaciół. "Ciekawe gdzie ja jestem"
- W bibliotece- odrzekła wyłaniająca się za regałów kobieta.
- Fajnie tutaj- rzekła Levy- Jestem Levy i jestem magiem z Fairy Tail.
- A ja zapomniałam jak mam na imię- odrzekła kobieta
- Jak można zapomnieć imienia?- zdziwiła się
- Normalnie przez wypadek, przez zaklęcie lub jeżeli nikt długo go nie wypowiada. Podoba ci się moja biblioteka?
- Tak bardzo
- Może chciała byś się ze mną napiła herbaty i porozmawiała byś ze mną?
- To by było miłe- uśmiechnęła się dziewczyna.


Natomiast na zewnątrz wszyscy byli przerażeni.
- Co się do kurwy nędzy stało?- krzyczał Gajell na przemian z imieniem ukochanej. Lucy zastanawiała się jak to możliwe.
- Musimy coś zrobić- rzekła Juvia
- Ale co?- zapytał Iwa
- Zniszczmy księgę- powiedział Natsu
- NIE!!!- krzyknęła Lucy- Nie możemy tego zrobić, w środku jest Levy. I tej księgi nie da się od tak zniszczyć.
- To prawda- przytaknął Nakatsu- Musimy poczekać i wierzyć
- Poczekać?! A jak się jej coś stanie?!- wykrzyczał Gajell
- Kto jak kto ale TY powinieneś wiedzieć jak ona silnym jest magiem- warknęła Lucy
- Co masz na myśli?- spojrzał złowrogo w jej stronę
- Czy to nie ty ją zaatakowałeś? Ją i jej drużynę?
- A skąd TY możesz o tym wiedzieć?- spojrzał zdziwiony.
- To nie powinno cię interesować. Przyrzekłeś słuchać moich rozkazów do zakończenia tej sprawy.
- Pamiętam i dotrzymam słowa. Ale jeżeli cokolwiek stanie się Levi to po całym tym bajzlu pokażę ci jak wygląda prawdziwa forma Smoczego Zabójcy.

- Ha ha ha... Zabawna historia. Świetnie się u ciebie bawię, ale chyba powinnam już wrócić, moi przyjaciele pewnie się martwią.- płakała ze śmiechu Levy.
- Naprawdę? Twoje historię też są zabawne. Przykro mi że musisz iść. Ale wiesz że ja nie mogę cię od tak wypuścić?
- Co? To znaczy?- rzekła lekko przestraszona?
- Wiesz jestem Księgą Zapomnienia. Tak naprawdę nie pamiętam swojego imienia, dlatego też mogę być Księgą Zapomnienia. Dlatego znam tyle zabawnych historii o zgubionych rzeczach, ludziach, pamięci, języków. Muszę rzec że języków i pism znasz tyle co ja. No może kilku nie znasz. Ale prawie mi dorównujesz. Pierwszy raz od kilkuset tysiącleci, pojawiła się taka osoba.
- Dziękuję za twoje słowa. Chyba... Ale rozumiem że nie mówisz mi tego po to żeby mi schlebić.
- To prawda. I na dodatek bystra. Cóż abym mogła ci odpowiedzieć w przyszłości na jakiekolwiek pytania musisz zdać pewne próby.
- PróbY? Dlaczego nie próbę?
- Uszczypliwa się zaczęłaś robić. Nie jestem byle opowiadaniem. W tym miejscu znajdziesz wszystkie odpowiedzi na każde pytanie, te zapomniane i te teraźniejsze. Wszystkie. Więc musi być kilka prób. Od kiedy żyję kilka osób którzy mnie dzierżyli byli dobrymi ludźmi, ale kilku było też złych. Cóż ja poradzę.
- Rozumiem. Ale jeżeli nie przejdę testów to co mnie czeka?- zapytała Levy
- Nic. Odeślę cię całą i zdrową.
- W takim razie jestem gotowa podjąć się próby.
- W porządku. Pierwsze do piątek zadanie polega na testach. Następnie pójdziemy dalej.- odrzekła kobieta i podała stertę papierów. Dziewczyna westchnęła i zabrała się do pracy. Po kilku godzinach, może kilkudziesięciu lub całym dniu sama nie wiedziała, nigdzie nie było zegarów, więc nie wiedziała ile wypełnia te testy, ze starożytnego magicznego, odpowiada na pytania o kulturach, o życiach. Masa pytań. Niektóre idiotyczne inne natomiast ciekawe. Chciała już wrócić do domu i przyjaciół. Wiedziała że Gaziell kłóci się z Lucy, martwiąc się o nią. Kiedy wreszcie na ostatnim teście postawiła kropkę, nie wiedziała jaki jest dzień, godzina ile spędziła czasu.
- No w końcu. Na tę część zdałaś chodź nie musiałaś się tak rozpisywać. Teraz zadam ci 5 pytań.
- A może mała przerwa.
- I tak za długo pisałaś te testy. Pierwsze pytanie: Ile mam lat?
- Serio?!- powiedziała zirytowana dziewczyna- Kobiety się nie pyta o wiek, ani się o jej wieku nie mówi.
- O proszę poprawnie. Gdzie mieszkam?
- Nigdzie, bo jesteś Księgą Zapomnianych
- Dobrze. Co czuję?
- Wszystko, potrafisz, umiesz, znasz wszystkie uczucia tego i innych światów.
- Zgadza się. Jak mam na imię?
- Imię?- otworzyła szeroko oczy dziewczyna
- Imię- przytaknęła kobieta
- Hym twoje imię tak? Ale ty nie masz imienia. Nikt ci go nie nadał. Więc może ja powinnam je nadać. Ale to ciężkie. Uważam że twoje imię to Wasure- Zapomnianych.
- Dziękuję piękne mam teraz imię. I ostatnie pytanie. Kto jest mistrzem Księgi Zapomnianych?
- JA!!!!!!!!- wykrzyknęła Levy, znajdując się na środku stołu w jadalni, gdzie wszyscy jedli kolacje.
- LEVY!!!!- wykrzyknęli.
- AAAAA.... Gaziell- wykrzyknęła dziewczyna będąc w ramionach chłopaka
- Nigdy więcej tak nie znikaj.- wyszeptał jej do ucha. I puścił
- Dobrze.
- Więc udało ci się- usłyszała głos Lucy
- Wiedziałaś tak?- zapytała
- Domyślałam się. Nikt inny nie mógłby być na tym świecie kimś tak wspaniałym jak ty. A po drugie twoja pra 150 razy babcia również miała ten zaszczyt.- odrzekła księżniczka
- A to wiesz?- uśmiechnęła się lekko zła
- Przy leczeniu widzę przeszłość człowieka. Wszystkie ważne osoby w rodzinie i czuję ból każdej z tej osób w chwili śmierci- odrzekła patrząc przyjaciółce prosto w oczy, by ta wiedziała że nie kłamie.
- Rozumiem
- O CZYM WY DO CHOLERY ROZMAWIACIE???!!!- wykrzyknął Natsu
- Przed wami stoi Mistrzyni Księgi Zapomnianych Levy McGarden.- odrzekł Nakatsu.
- Księżniczko twój ojciec z radą tu leci- wykrzyknął pojawiający się znikąd Koziorożec.
- CO????!!!!!- wykrzyknęła Lucy, patrząc na ludzi zebranych wokół przyjaciółki.


)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Rozdział taki sobie...
Brak weny trzyma i nie puszcza.....
Przydało by mi się wasze wsparcie...
W postaci komentarza czy czegoś....
A róbcie co chcecie....

czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział Pięćdziesiąty pierwszy ~Świątynia ciemności~

- To więc jesteś smokiem?- krzyknął siedzący na Lucy Nakatsu
-I co z tego? Już ci się nie podobam?- warknął Natsu
- Nie no. Po prostu teraz masz dłuższy...- Wykrzynął Nakatsu, lecz nie cała treść doleciała do uszu lecącego smoka. Lucy spojrzała z ukosa na tą całą sytuację " Od kiedy oni są tak blisko"
- No ale teraz Natsu jesteś silniejszy niż ja!- powiedziała Erza
- I tak pewnie byś mnie pokonała- wycharczał Natsu
- Jestem tego pewien.- odrzekł Kaito
- A ty skąd możesz wiedzieć żarówko?- warknął Natsu
- Bo nawet te dwie małe dziewczynki siedzące na moich plecach, Wendy i Levi mogłyby skopać ci dupsko. Wysmoczku- odrzekł Smok Światła
- Nie zaczynaj ze mną bo będzie trzeba twoim rodzicom złożyć kondolencje- stwierdził Natsu.
- Dosyć!!- wykrzyknęły Erza i Lucy jednocześnie. W końcu dolatywali, chodź pod nimi od pewnego czasu ciągnęła się ogromna rozpalona pustynia i nie było widać żadnego żywego ducha. Po chwili dostrzegli oazę. Piękne zielone palmy, wysoka szmaragdowa trawa, mały szumiący wodospad i lazurowa woda w małym zbiorniku. Wylądowali.
- Więc to tutaj?- rozejrzał się Kaito
- Ale gdzie świątynia? Musiałeś się pomylić Nakatsu- powiedział Gray
- Nie to na pewno tutaj- odrzekli jednocześnie Lucy i Nakatsu.
- Więc wyczuwasz magię?- zadał jej pytanie.
- Jestem smokiem, to nic trudnego.- odrzekła.
- Interesujące, nie mieliśmy dużo czasu żeby ze sobą porozmawiać- powiedział uśmiechając się szczerze chłopak
- Ej wy co tu robicie?!!!- wykrzyknął mały chłopiec wychodząc za wodospadu- Smoki....???? Pfuu- i plunął im pod nogi. Oczy Lucy zwęziły się niebezpiecznie.
- Witaj my szukamy świątyni- rzekła Levi, przyglądając się chłopcu.
- Świątyni? Mój starszy brat wie gdzie jest do niej wejście. Ale nie lubi facetów- odpowiedział spoglądając na Nakatsu i Gray'a
- Och on nie jest chłopcem- stwierdziła Erza- to moja młodsza brzydsza siostra. Z miseczką minus A.- dokończyła wskazując na Gray. Ten tylko spuścił głowę. Chłopiec przyglądał się Magowi Lodu przez chwilę i kiwnął głową na zgodę. Wszyscy odetchnęli z ulgą, dzięki bogu że Nakatsu kazał im założyć odzież przygotowaną na wędrówkę na pustynie i wielkie turbany.
- Więc ten tutaj i te trzy psy zostają na zewnątrz a wy chodźcie za mną.
- Psy? Gówniarzu ja mogę ci pokazać co to znaczy być ugryzionym ale nie koniecznie przez psa- warknęła Lucy szczerząc niebezpiecznie kły. Ten tylko prychnął i schował się za wodospadem. Dziewczyny plus Gray udali się za dziwnym chłopcem. W jaskini za wodospadem było ciemno, widzieli tylko pochodnię niesioną przez chłopaka, szli w jej kierunku. Nie wiedząc co tak naprawdę ich czeka...

- Więc mówisz że wyczuwasz magie?- zapytał Nakatsu
- Zgadza się i nie tylko jestem wstanie wyczuć zwierzęta, potwory i prawię co tylko zechce- odrzekła
- Podobno zmieniasz się najszybciej ze wszystkich smoków?- zagaił
- Ehh napewno szybciej niż twój przyjaciel.
- Może warto by było się zmienić Lucy i robić namiot nie wiadomo jak długo oni tam będą.- stwierdził Kaito
- To nie jest zły pomysł tym bardziej że zapadnie zmrok i zrobi się zimno- odrzekła dziewczyna- Ale na zmianę trzymamy wartę w postaci smoczej. Ty pierwszy dodatkowo możesz przecież ćwiczyć- stwierdziła patrząc na Natsu. Po chwili on była już w swojej ludzkiej postaci, Kaito rozbijał namiot. A ona siedziała obok Nakatsu.
- Naprawdę szybko ci to idzie. Dodatkowo jak to jest latacie w ubraniach?- zapytał chłopak
- Nom, masz masę pytań o to co i jak ze smokami. Zawsze byłeś taki ciekawy.
- Dobrze wiesz że nie Lucy...- odrzekł uśmiechając się
- CO?!
- Wiesz o co mi chodzi prawda. Już raz straciłem wspomnienia, więcej nie chciałem tego robić. Więc umówiłem się z gwiazdami że jak one mi je zabiorą to zablokują zabieranie mi wspomnień przez kogokolwiek i kiedykolwiek.- uśmiechnął się chytrze.
- Ale?? Że co? Przecież... ty...Od kiedy wiesz?- jąkała się jak nie ona
- Od początku. Pomagałem Zerefowi w jego badaniach. Przed bitwą spaliłem wszystkie jego zapiski i odkrycia.
- Nie myślałeś żeby się przekwalifikować z maga na aktora?- powiedziała uszczypliwie
- No coś ty. To nie w moim stylu. Dobrze o tym wiesz.
- Więc wiedziałeś od początku. I nie obawiałeś się mnie?- zapytała ze strachem w oczach
- Od początku, i nie miałem czego się obawiać. To przecież ciągle ty stara dobra Lucy, jedynie odrobinę silniejsza i większa.- odrzekł uśmiechając się. Ona po usłyszeniu tych słów zarzuciła mu ręce na szyje wtulając się w ciepłe ciało przyjaciela i szepcząc mu coś do ucha.

Przedzierali się za chłopcem przez kręte korytarze obrośnięte pnączami. Nie wiedzieli czy on idzie przed nimi czy kierowani są tylko przez unoszące się kawałek przed nimi światło. W końcu dotarli do ogromnej jaskini. Jej ściany były chropowate, miejscami wystawały ostre szpikulce ze skał, na niektórych zawieszone były ludzie i zwierzęce czaszki. Podłoga była mokra, miejscami porośnięta mchem. Dało się słyszeć kapiącą ze sklepienia wodę. Rozejrzeli się za chłopcem i światłem które on niósł. Zniknął.
- Dziwne- rzekła Erza- Gdzie się podział ten chłopiec?
- Umarł dawno temu- powiedział mężczyzna wychodzący z jednej z jaskiń w ścianie.
- Witamy my szukamy pewnej księgi- powiedziała Erza
- Wiem. Księgi przez którą straciłem życie- stwierdził mężczyzna
- No ale przecież słyszę bicie pana serca- stwierdziła cichutko Wendy
- Jesteś smoczym zabójcą? To prawda me serce bije i nigdy nie przestanie bić. Ale to tylko narząd. Ale me serce i życie. Te prawdziwe. Umarło wieki temu.- powiedział ze smutkiem
- To odda pan nam księgę?- zapytał Gray, miał dość tych ubrań i z chęcią by się rozebrał
- Mężczyzna? Żaden mężczyzna oprócz mnie nie ma tu wstępu.- zezłościł się- Oszukaliście moje strażnika. Spotka was za to kara.- zaczął się trząść, jego szaty zaczęły go oplatać, zaczął się przemieniać


Lucy zerwała się przestraszona i spojrzała w stronę wodospadu. Wyczuła ogromną ilość złości, nienawiści i magicznej mocy. Zamierzała pomóc przyjaciołom, lecz zatrzymał ją Nakatsu
- Lucy nie możesz jesteś smokiem.- powiedział trzymając ją za rękę, odwróciła głowę w jego stronę.
- Nie czujesz tego?!- powiedziała łamiącym się głosem.
- Czuję ale uwierz w nich. Po twoim treningu są silni.
- Ale Levy nie brała udziału w treningu- wyszeptała, patrząc przerażonymi oczami na przyjaciela.


- Gray jesteś większym idiotą niż Natsu!!!- krzyknęła Erza
- CO?! A SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ ŻE STARUSZEK ZMIENI SIĘ W TAKIE MONSTRUM!- wykrzyknął unikając ciosu jednej z rąk staruszka. Mężczyzna zmienił się w monstrum z czterema głowami każda patrzyła w inną stronę i dwunastoma rękoma, które tylko dwie trzymały ogromne miecze. Lecz potwór był diabelnie szybki mimo że miał tylko dwie nogi. Urosło mu się na około 5 metrów wysokości. Nigdy czegoś takiego nie widzieli i nigdy nie musieli z czymś takim walczyć. Nikt z nich nie wiedział jak zabić to coś. Tym bardziej że miał trzy razy więcej rąk niż oni. Jedynie co pozostawało im póki co się bronić. Wiedzieli że dadzą radę po ciężkim treningu Lucy, lecz Levi nie brała w nim udziału i jej kondycja nie była tak dobra jak ich. Cały czas myślała jak unikać nieprzewidywalnych ciosów przeciwnika.
- MUSIMY ZACZĄĆ WALCZYĆ!- wykrzyknęła do przyjaciół, i dzięki swojej mocy i masie przeczytanych książek wyczarowała liny tak silne jak stal, które w okna mgnieniu oplotły całego przeciwnika.
-ERZA, WENDY TERAZ MY!!!- krzyknął Gray i uderzył go swoją mocą, za jego przykładem poszły jego przyjaciółki i wieloręki potwór stracił swoje cztery ręce. Jakimś cudem udało mu się rozciąć liny którymi go związała Levi i z mordem w oczach zmierzał w jej kierunku. Dziewczyna pomyślała że jak jej nie zobaczy to jej nie zaatakuję. Innym zaklęciem wyczarowała bardzo długą, czarnego koloru szarfę która zasłoniła potworowi oczy.
- MUSIMY POZBAWIĆ GO WZROKU! SZYBKO MOJE ZAKLĘCIE DŁUGO NIE WYTRZYMA!!!- wykrzyknęła Levi skupiając się na utrzymaniu szarfy na oczach stwora, który i tak zmierzał w jej kierunku. Nie zastanawiając się wszyscy szybko użyli magi, pozbawiając potwora możliwości patrzenia. Z ran zadanych przez walczących trysła blado żółta maź.
- ARRRRRRRRRRRRGGGGGGGGGGGGG- zaryczał potwór, zaczął na oślep machać rekami uderzając w ściany groty. Miał niewyobrażalną siłę, gdyż po jego uderzeniach cała jaskinia zadrżała, a skały w miejscach uderzeń rozkruszyły lecąc w każdą z możliwych stron. Gray szybko wytworzył nad sobą grubą tarcze z lodu, Erza podmieniła zbroję żeby móc się ochronić, Wendy wytworzyła pole z wiatru broniącą ją przed uderzającymi skałami, Levi wyczarowała grubą metalową blachę nad sobą, lekko przymykając oczy i modląc się żeby móc jeszcze zobaczyć Gajella. Kątem oka zamajaczyło jej coś dziwnego. Otworzyła oczy i przyjrzała się miotającemu się potworowi. Na jego szyi wisiał.... "Medalion? Nie! Księga!!" Zdawała sobie sprawę że jeżeli krzyknie do przyjaciół, stwór ją usłyszy. Postanowiła jak najszybciej odebrać mu przedmiot, mimo grożącego jej niebezpieczeństwa. Nie zastanawiając się wybiegła spod swojego schronienia, i ruszyła odebrać potworowi księgę. Biegła najszybciej jak potrafiła, odskakując i unikając spadających głazów. Była coraz bliżej, jednak potwór zamachnął się mieczem uderzając w sklepienie. Z samej góry zobaczyła jak na nią leci ogromny głaz. Czuła że koniec jest bliski. Zauważyła niebezpiecznie zbliżający się w jej kierunku miecz. Jeżeli zatrzymała by się i uniknęła miecza zabije ją głaz jeżeli ruszy przed siebie zostanie przecięta na pół usłyszała tylko krzyk swoich przyjaciół
- LEVI NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
" KOCHAM CIĘ GAJELL"  powiedziała  w myślach.

- Gdzie Levi?- powiedział zeskakujący z Jogi Gajell
- W środku- odrzekł Kaito, chłopak nie zastanawiając się ruszył w stronę oazy
- Nie możesz.- zatrzymał go Nakatsu
- A co zatrzymasz mnie?- warknął Smoczy Zabójca
- Jak będę musiał- odrzekł pewnie Nakatsu
- Nie będziesz w stanie- powiedział chłopak
- Gajell wiesz że jak wejdziesz cała nasza misja pójdzie na marne- powiedział Jellal
- Piepszyć misje. Ona jest w środku i zagraża jej niebezpieczeństwo. Muszę jej pomóc.- powiedział zły chłopak w stronę przyjaciela. Obok nich wylądował Natsu
- Uspokój się magnesie ona da sobie radę- zażartował
- Chcesz przejść do historii? - odpowiedział patrząc na niego z rządzą mordu
- Uspokójcie się wszyscy- wyszeptała Lucy, wszyscy wzdrygnęli się na dźwięk głosy dziewczyny- Gajell wiem że to trudne ale uwierz w nią. Ja w nią wierze. Jeżeli ona umrze będziesz mógł mnie zabić.
- Trzymam cię za słowo- warknął i usiadł przy ognisku
- Wiesz co robisz?- wyszeptał jej na ucho Nakatsu
- Mam nadzieję- odpowiedziała

Po godzinie wybiegała Erza a za nią reszta grupy. Na plecach Gray'a leżała nieprzytomna zakrwawiona Levi.
- LEVI!!! - krzyknął Gajell rzucając się na pomoc- Erza co ??? Wendy błagam pomóż
- Nie potrafię!- wykrzyknęła zapłakana Smocza Zabójczyni
- Levi błagam cię otwórz oczy!! Nie rób mi tego!!! Przecież ja cię kocham!!!- wrzeszczał Gajell
- Odsuń się od niej- rzekła Lucy w smoczej postaci, nikt nie widział kiedy ona zdążyła się przemienić. Spojrzał na smoka ze złością, lecz kiedy spojrzał w jej oczy widział tak samo wielki smutek jak jego. Podeszła powoli do umierającej dziewczyny, dotknęła nosem dziewczyny. Zamknęła swojej wielkie ślepia i wpełza w przyszłość niebiesko włosej. Jej łuski zaczęły mienić się kolorami tęczy, ze ślepi kapały ogromne łzy, a oddech stawał się równomierny. Poczuła że nadszedł ten czas otworzyła oczy, dmuchnęła z całej siły na ciało przyjaciółki. Wyczerpana zmieniła się w człowieka, klęcząc obok odzyskującej zdrowie dziewczyny, dyszała ciężko. Po chwili Levi otworzyła oczy.
- Gajell, Lucy, przyjaciele.. -wyszeptała
- Leż i odpoczywaj. Proszę... Później porozmawiamy- wycharczała Lucy i zemdlała, od razu znalazł się obok nich Nakatsu
- Levi nic nie mów nikomu- szepnął najciszej jak potrafił, dziewczyna bezgłośnie przytaknęła- Zabiorę Lucy do namiotu.- odrzekł biorą przyjaciółkę na ręce i znikając w namiocie. Wszyscy patrzeli zdziwieni. Lecz najbardziej zdziwiony był Natsu. "Co on wyprawia?"

czwartek, 8 czerwca 2017

Rozdział Pięćdziesiąty ~ Świątynia jasności~

Na zachodzie wśród ciemnego lasu, na polanie stała mała świątynia. Nie odwiedzana przez nikogo od lat. Bardziej przypominała jakąś chatkę pustelnika niż świątynie. Drewniane ściany, żadnych okien tylko przekrzywione ledwo trzymające się zawiasów drzwi. Dookoła trawa sięgająca pasa. Po chwili na polanie pojawiły się trzy smoki Iwa, Jogi, Kinzoku, a z nich zeskoczyli ludzie Gajell, Juvia, Jellal i Mio. Rozejrzeli się ostrożnie.

- Nikogo nie ma prócz potworów i innych stworzeń- odrzekł Kinzoku

- Idźcie poczekamy tu na was- stwierdził Iwa

- Dajcie znać jak by coś się stało u nich- powiedział Gajell

- Jest z nimi Księżniczka, jak coś się stanie ona ich obroni. W tym niebiesko włosom- uśmiechnął się chytrze Jogi.

- Chodź Gajell- zaczął ciągnąć chłopaka Jellal, wiedział że za Levi jest on wstanie zabić. Udali się do środka chatki. Ledwo się tam wszyscy zmieścili. Rozejrzeli się po prawie pustym pomieszczeniu. Gdzie pod jedną ze ścian stał mały ołtarzyk a na nim złote słońce. Mio nie mogąc opanować swojej ciekawości i ADHD :D podeszła do ołtarza i lekko musnęła słońce, zachwycając się przedmiotem. Nagle podłoga zniknęła i wszyscy z krzykiem zaczęli spadać w dół. Trafili w tunel który prowadził ich w głąb ziemi. Jeden za drugim sunęli z zawrotną prędkością. Po chwili tunel rozwidlił się na dwie części i Gajell z Jelallem wpadli do lewego natomiast dziewczyny do prawego.




Wylądowały na czymś miękkim, lecz zawrotna prędkość oraz różnego rodzaju zakręty dały o sobie znać przez lekkie zawroty głowy. Po chwili rozejrzały się po pomieszczeniu.

- Mio tylko niczego nie dotykaj- powiedziała stanowczo Juvia

- No wiesz to nie moja wina, ale w sumie dobrze że to dotknęła bo byśmy tam stali jak kołki- odrzekła mała dziewczynka

- Ciekawe czy chłopakom nic nie jest.

- E tam na pewno. W końcu jeden je metal jak żelki, a drugi jest facetem Erzy, no wiesz SM i te sprawy- uśmiechnęła się

- SM?- zdziwiła się Magini Wody

- No nie mów że nie wiesz- wytrzeszczyła oczy Mio, dziewczyna zaprzeczyła głową- Taki styl życia, coś jak hipsterzy i te ubrania z dziurami. Taka moda. Zapytaj się lepiej Erzy- uśmiechnęła się, i modląc się żeby się nie roześmiać na głos.

- Jak stąd wyjdziemy to się zapytam.- odrzekła rozglądając się po pomieszczeniu. Wskazała na drzwi które pojawiły się znikąd. Szły już dłuższą chwilę korytarzami, co kawałek skręcając w lewo lub w prawo. Dodatkowo musiały omijać pułapki jakieś strzały wyskakujące ze ścian, latające ostrza, piły, zapadająca się podłoga. Dzięki temu że wzięły udział w treningu ich sprawność fizyczna się poprawiła i dla nich było to jak lekki tor przeszkód. W końcu dotarły to sali. Drzwi za nimi zatrzasnęły się szybko aż podskoczyły. W sali było ciemno. Rozejrzały się powoli i przybrały postawy obronne.

- Witajcie. Czas na próbę.- usłyszały głos przed sobą, ale nikogo tam nie widziały

- Witaj głosie dochodzący z ciemności. Ja jestem Mio a to Juvia. Ty zapewne nas widzisz. A my ciebie nie bo jest tu ciemno jak w zadzie konia. Ale tobie to pewnie nie przeszkadza, ale mi tak. Ogólnie to się nie przedstawiłeś, matka cię nie wychowała? Może byś zaproponował coś do picia, i jakieś siedzenie, musiałyśmy biec dodatkowo unikając morderczych pułapek. Nie za miło nas przywitałeś, dodatkowo zamknąłeś za nami drzwi i rozdzieliłeś nas z przyjaciółmi. I głosem bez uczuć oznajmiasz "Czas na próbę", a co będziemy jasełkę wystawiać a może sztukę " Gray i Juvia". A my tylko przyszłyśmy wypożyczyć książkę. Dzięki bogu że jak idę do biblioteki po bajki to nie muszę też takiego toru przeszkód przechodzić bo raczej był wcale nie czytała. A już nie wspomnę o innych ludziach.

- Mio możesz przestać mówić- powiedziała Juvia w trakcie brania oddechu przez mała przyjaciółkę.

- Macie wybór pierwszy zniszczcie mnie a spełnię wasze 3 życzenia, a drugi odpowiedzcie na moją zagadkę i idzie dalej, gdzie czekają was kolejne próby. Co wybieracie?

- Juvio on nawet nie odpowiedział na moje pytania. Co za gbur. " Macie wybór...- zaczeła przedrzeźniać głos, na co Juvia ponownie ją uciszyła

- Chcemy zagadkę- odrzekła magini.

- Proszę bardzo " Chodź to miejsce zapomnienia, chodź tu znikam na noc całą, smutek ogarnia ziemię całą. Niby znikam, niby nie, czym ja jestem któż to wie"

- Aha no ale skoro jesteśmy na zachodzie w świątyni Ciemności to pewnie jesteście....

- Nie Mio nie mów, uzna to jako odpowiedź. A ona nie jest oczywista- krzyknęła Juvia

- No jak nie Juvio, przecież to będzie dobra odpowiedź

- To by było za proste.

- To znasz odpowiedź?- zapytała się dziewczynka

- Jesteś jasnością- powiedziała na głos Juvia, rozbłysło światło w komnacie i drzwi się otworzyły. Mio klaskała w dłonie skacząc dookoła Juvi. Spojrzała na dziewczynkę jak na mała skaczącą pchełkę.

- Dobrze że mnie zatrzymałaś bo jak ja bym odpowiedziała byłybyśmy w ciemnej du...- nie dokończyła ponieważ podłoga zaczęła się przechylać. I znów zaczęły spadać.


W innej części świątyni, Gajell i Jellal wybrali walkę z głosem. Podobnie jak u dziewczyn komnata została zamknięta i było w niej ciemno, że ledwo wydzieli swoje buty. Walczyli już od kilkunastu minut z marnym skutkiem. Przecież głos w ciemności trudno zabić. Nawet nie wiedzieli czy to tylko sam głos czy może jakiś duch. Walczyli jak by z niczym lecz nadal z kimś. Obydwoje atakowali na oślep, w momentach w których głos się odzywał. Ledwo co Gajell zabił by Jellala

- Gajell co ty wyprawiasz?!

- Sorki pomyliłem się!

- Ledwo co mi głowy nie odrąbałeś- odrzekł młody mężczyzna

- A bo usłyszałem dźwięk i myślałem że to ten będzwał- uśmiechnął się cicho chłopak.

- Nie jestem będzwałem- odrzekł lekko zirytowany głos. " Och ktoś tu jest czuły na swoim punkcie" pomyślał Jellal. I nagle w głowie zaświtała myśl i zrodził się genialny plan. Usiadł na podłodze, na co stojący niedaleko przyjaciel wyczuł to i się zdziwil " Poddał się??!!!".

- A jesteś, jesteś- odrzekł Jellal- ogólnie to nie tylko będzwałem ale też śmierdzącym łosiem.- powiedział spokojnie

- HE?!!- Gajell i Głos zdziwili się

- O i jeszcze niedorozwinięty- wyszeptał cicho jednak słyszalnie Jellal. " Co on tak po nim jeździ?" zastanawiał się Smoczy Zabójca.

- Łoś? Śmierdzący? Niedorozwinięty- powtórzył Głos

- I pewnie brzydki jak noc listopadowa.

- O wypraszam sobie- zezłościł się przeciwnik

- Na pewno jesteś dodatkowo niski jak krasnal ogrodowy. To by pasowało do bycia brzydkim. Te krasnale to zawsze mają takie małe oczka, i ogromne grube, brzuchy. Jak podciągasz koszulkę i skaczesz to twoje sadełko robi takie " Hlupu, hlupu"

- CO?!- wykrzyknął przeciwniki i Smoczy Zabójca " Chce go sprowokować by pokazał swoją postać. Muszę być gotowy."

- I pewnie jesteś łysy, i żeby poczuć wiatr we włosach zadzierasz głowę bo włosy masz tylko w nosie, takie kręcone i czarne jak wszystko tu dookoła- kontynuował mag- Albo ręce do góry i wietrzymy pachy. Chodź w sumie to po tym co czuć wokół to z higieną u ciebie ciężko. Do skunksa mówisz mamo czy tato? A jak u ciebie z uzębieniem, myjesz je w ogóle? Czy śpiewasz " Zęby czarno- żółte mam komu je dam? Takie fajne zęby, takie fajne zęby czarno- żółte mam". O nie za szybko mówiłem do ciebie trudne słowa. Ale prościej już nie potrafię. Dziecko pewnie by zrozumiało a ty jeszcze się zastanawiasz co to znaczy czarne. Prawda. To może ci to narysuję, masz kredki lub flamaster? Tylko nie jedz papieru, bo ci zatka dziurkę.- Gajell ze wszystkich sił powstrzymywał się by nie śmiać się.- Oki jak jeszcze moje słowa do ciebie nie docierają to zaczniemy od początku. Guci cuci, sruciu musiu, prychhh. A guci cuci, no chodź do wujka Jellala maluśki, grubiutki krasnalku. Wujaszek zrobi kili kili po platfusich stópeczkach. Albo lepiej niej bo tam to pewnie hodowla grzybów, wirusów i bakterii. Broń biologiczna ratuj się kto może.

- DOŚĆ!!!- wykrzyknął głos- NIKT MNIE TAK NIGDY NIE OBRAZIŁ.- Natychmiast światło rozbłysło w pomieszczeniu, jeden ruch smoczego zabójcy a przeciwnik leżał na ziemi.

- Ha sprytnie, wygraliście- wydał ostatnie tchnienie duch i zniknął. Drzwi się otworzyły.

- Stary genialny plaaaaaaa....- powiedział Gajell spadając w dół dołu a za nim Jellal. Znów czekała ich jazda w dół.




- AAAAŁŁŁAAA- wykrzyknęli wszyscy lądując na twardej posadzce

- Hej dziewczyny nic wam nie jest- powiedział wstając Gajell i podchodząc do Juvi

- Pupa mnie boli. Kręci mi się w głowie od tego zjeżdżania. Pokonałyśmy Nieuprzejmy Głos. Jakiś gbur i niewychowany. Ale wszystko w porządku- mówiła Mio otrzepując się przy tym.

- Nam też się udało go pokonać.- odrzekł Jellal.- No ale co my tu mamy?- Na środku komnaty, ogromnej jak stadion. Znajdował się filar na którym coś stało. Po chwili w sali zaczęły zapalać się pochodnie i okazało się że sala jest biała jak śnieg. Piękne, wygrawerowane w ścianach obrazy przedstawiały różne zdarzenia. Od wojen po uroczystości. Rozglądali się zachwyceni.

- Witajcie- usłyszeli Głos za filaru.

- Cześć- powiedziała Mio

- Zanim zaczniesz mówić czy chcecie usłyszeć moją historię? Wiem po co przyszliście. Jestem Strażniczką tego czego szukacie.

- Oddasz to nam od tak czy będzie nas czekała jakaś próba?- zapytał Gajell

- Hymm dawno nie miałam gości.

- Wysłuchamy twej historii- odrzekł Jellal.

- Jestem Strażniczką Świątyni Jasności mimo tego że jest na zachodzie tam gdzie słońce się chowa za horyzontem. Moja przodkowie również strzegli tego miejsca. Lecz tylko kobiety. Mimo tego że wszystko tutaj zbudowane jest z białego marmuru. To tutaj ciemność posiada swój początek. Dziwne prawda. Urodziłam się jako najmłodsza wśród mojego rodzeństwa. Miałam dwie starsze siostry i dwóch starszych braci. Kiedy podrosłam i nauczyłam się mówić. Zaczęto przygotowywać mnie, podobnie jak wcześniej moje siostry do bycia uwięzioną w tych murach. Zastanawiacie się czemu uwięziona przecież tutaj jest tak pięknie. Prawda. Tutaj nie zestarzeję się, nie umrę, nie czuję głodu ani pragnienia. Choć wiele lat temu jeszcze to czułam. Te mury, ta świątynia jest magiczna, mogłam mieć wszystko czego pragnęłam, góry jedzenia, picia, złota, książek. Lecz byłam tu sama. Przede mną strażniczką była moja najstarsza siostra, druga nie przeszła próby i zginęła. Tak nie przeszłą próby. Próba jest najgorszą rzeczą jaka mnie spotkała. Walczysz wtedy z ciemnością, która jest w głębi twego serca. To nie łatwe zadanie. Jeżeli zwyciężysz stajesz na straży ciągłej walki dobra ze złem. Zanim jednak stałam się strażniczką spotkałam mojego ukochanego. Wiecie skoro mój ród zajmował się tą świątynią, od wielu tysięcy lat. To inny zajmował się tą drugą. Aby zapewnić ciągłość naszym rodom. Dziewczyny które próby nie przeszły i nie zginęły, czy te które próbę przeszły ale strażniczka nie chce oddać swoich obowiązków mogą wyjść za mąż, za mężczyzn z tego drugiego rodu. Gdy miałam 13 lat odbył się coroczny festiwal na którym można było się spotkać. Pełno kwiatów, jadła, piwa. Ubrani wszyscy w piękne nowe szaty. Wszędzie grała muzyka. Ludzie tańczą i śpiewają. Ehhh.... Coś wspaniałego. I wtedy tańcząc z przyjaciółkami spotkałam jego. Miał najwspanialsze niebieskie oczy jakie można zobaczyć. Tak niebieskie jak ocean. W tym spojrzeniu się zakochałam, dosłownie utonęłam. Zaczęliśmy rozmawiać, mieliśmy dużo wspólnego ze sobą. Tego samego wieczoru zapytał czy w przyszłości może się starać o mnie. Zgodziłam się. Festiwal się skończył. Pożegnaliśmy się i więcej go nie widziałam. Moja siostra zmarła. Następczynią miała być 5 letnia dziewczynka z mojej wioski. Strasznie płakała. Nie zgodziłam się i ja zastąpiłam moją siostrę i tę dziewczynkę. Jesteście pierwszymi ludźmi których tu widzę od wieków. Zapytacie pewnie co stało się z wioską? Przeobraziła się w miasto. Ludzie z głównego rodu nadal pamiętali o tej świątyni. Inni zapomnieli. Zdobywali wiele bogactwa myśląc że da im to siłę i będą niezwyciężeni. Jak widzieliście, miasta nie ma. Zostało zniszczone. Skąd ja to wiem. Wszystko co tylko chce wiedzieć pokazuje się na ścianach. Lecz tylko to czego ja pragnę. Nikomu innemu nie pokaże jego pragnienia. Przyszliście tu po Księgę Zapomnianych. Oczywiście że wam ją oddam. Nie ja nie zniknę. Będę nadal walczyć.

- Hlip, Hlip ja nie ..... Hlipp to smutne.... hlipp- płakała cicho Mio

- Bardzo nam przykro- rzekł Jellal, na co Gajell pokiwał zgodnie głową.

- Może można ci jakoś pomóc?- zapytała Juvia

- Och nie, mój ród zginął. A żadne z was nie może tu zostać macie ważniejsze sprawy na głowie. Jedynie mogę wam powiedzieć że ten drugi ród miał troszeczkę mniej przyjazny charakter niż ja. Więc powinniście na siebie uważać jak zapuścicie się w mroki.- odrzekła podając księgę

- Czemu nie mogę jej otworzyć?- Zapytał Jellal

- Jak mniej przyjazny charakter?!- wykrzyknął Gajell pełen zmartwień

- Nie jesteś mistrzem, tylko mistrz może ją otworzyć. Dodatkowo druga część jest w drugiej świątyni. A co do charakteru ten ród był... hymmm jakie tu słowo pasuje.. O brutalny i bezwzględny. Wyślę was na zewnątrz życzę powodzenia- powiedziała i pomachała ręką. Po chwili znaleźli się ponownie w chacie. W głowie Gajella powtarzały się słowa " Spiesz się inaczej stracisz to co zostało ci przeznaczone"

czwartek, 1 czerwca 2017

Rozdział czterdziesty dziewiąty ~ Tam gdzie ciemność staje się jasnością~

Minął tydzień od podania zagadki przez księgę, skupili się na treningach, wszyscy oprócz Lucy i Erzy, przeżywali piekło. Tylko dwójka osób coraz bardziej zbliżała się do poziomu dziewczyn. Nastu i Raito, którzy już nosili obciążniki o wadze 190kg. Kiedy nikt nie zwracał na nich uwagi patrzeli na siebie z żądzą mordu w oczach. Przy okazji Natsu trenował przemianę i kontrolowanie swojej smoczej natury. A cały czas pomagał mu przy tym Kuro, bo Lucy stwierdziła że ma inne sprawy na głowie. Po za tym jedyną osobą która nie brała udział w treningach była Levi, która skupiała się na tłumaczeniu, przepisywaniu, segregowaniu, układaniu i wyszukaniu odpowiedzi na ich pytania w papierach, księgach i wszystkich dokumentach które zgromadziłą Lucy. Natomiast sama dziewczyna ponownie zaprzyjaźniła się z Erzą. Czuła że jej zakręcone, pełne tajemnic życie wraca do normalności, do spokoju i bliskości jej przyjaciół. Nawet smoki zaczęły się dogadywać, nie tylko między sobą ale również z magami. Żyć nie umierać. Lecz sny wróciły. Pewnej nocy po ciężkim treningu, znów wrócił sen końca, końca wszystkich jej przyjaciół, rodziny, całego świata. Obudziła się z koszmaru, cała zalana potem. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po pokoju. Znów zasnęła w swoim gabinecie. Postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Wiedziała że inni też potrafili przesiadywać na dachu i tarasach, i bić się z myślami jaka czeka ich przyszłość. Wiedziała też że kiedy wyjdzie może tam być ktoś inny i będzie musiała tłumaczyć co i jak. Nie chciała tego. Wyszła na taras wyczuła że ktoś jest na dachu. "Ech i nici z samotności" popatrzyła na rozgwieżdżone niebo. " Cóż nie zabraniałam nikomu, więc i sama mogę" pomyślała. Ustała na balustradzie i wyskoczyła w górę, szybko zmieniła się w smoka, machnęła potężnie skrzydłami i wzbiła się w nocne niebo. Poczuła wolność. Leciała przed siebie nie zwracając uwagi na nic.
Patrzył na nią z dachu, czuł że źle się ona czuję. Już nie raz obudził go jej krzyk w nocy. Od tego czasu postanowił czuwać na dachu i czekać aż znów zacznie krzyczeć. Kilka razy wszedł do jej gabinetu lub sypialni i trzymał ją za rękę lub przytulał kiedy krzyczała przez sen. Czuł że mimo tego iż mógł zginać kiedy ona się by o tym dowiedziała, robił to ponieważ tak podpowiadało mu serce. Patrzył jak znika wysoko na niebie " Ciekawe czy ja też mógłbym tak wysoko polecieć, Kuro mówił że tylko smoki gwiazd mogą wylatywać najwyżej." Pomyślał że w końcu powinienem ją przeprosić za ten pocałunek. I po chwili był smokiem. Przemiana zajmowała mu to dłużej niż innym smokom. Rozciągnął skrzydła i wzbił się w powietrze.
Latała wśród gwiazd. Czuła się wolna i bez zmartwień. Leciała nie zwracając uwagi czy ktoś ją śledzi czy zagraża jej jakieś niebezpieczeństwo. Zmierzała tam gdzie mogła być sama, tam gdzie mogła odpocząć. Dzięki swojej mocy mogła tworzyć co tylko chciała. Więc na jednej z wygasłych już gwiazd stworzyła małą łąkę z dwoma drzewami wiśni, które kwitły cały czas i jednym krzakiem magnolii. Kiedy budziły ją nocne koszmary lubiła tu przylatywać, kłaść się i słuchać ciszy i patrzyć z bliska na gwiazdy. Wiedziała że nikt tu nie dotrze, nikt oprócz niej nie był smokiem Gwieździstego Nieba. Już z oddali zobaczyła swój kawałek nieba. Czasami leżąc i marząc "Co by było gdyby" chciała żeby on był przy niej i .... po prostu był. Wylądowała, przemieniła się znów w człowieka, położyła się na miękkiej trawie i zamknęła oczy.
Czuł że nie da rady dolecieć tam gdzie ona, ale wiedział że musi się postarać. Wiedział że podczas treningów, poszukiwań czy posiłków znikała gdzieś myślami, gdzieś bardzo daleko. Mimo tego że zaskoczył ją pocałunkiem za co dostał siarczystego liścia, chodź było im tak przyjemnie... Czasami pragnął ją porwać gdzieś daleko ale musiał rozwikłać zagadkę nie pamięci tajemniczej osoby. Zauważył że wylądowała na czymś dziwnym, powoli tracił oddech, każdy ruch skrzydeł sprawiał mu ból, leciał coraz wolniej. Zaczął machać skrzydłami coraz wolniej, pragnął dolecieć ale poczuł że brakuje mu oddechu. Powoli zamknął oczy i wydał ryk.
Przerażona Lucy otworzyła oczy, ryk był głośny i wołający o pomoc, jednym mrugnięciem już była smokiem i leciała w kierunku dźwięku. Zauważyła czerwono- pomarańczowego smoka. "Igenell"- pomyślała, " Nie to nie możliwe... NATSU" wykrzyknęła w myślach, i szybko podleciała do lewitującego smoka. Złapała go pazurami za skrzydła i poleciała w kierunku swojej "Wyspy marzeń". Rzuciła go na trawę i szybko się przemieniła. Po chwili i on był w swojej ludzkiej postaci, dysząc ciężko.
- Uratowałaś mnie. A myślałem że chciałabyś abym umarł- wycharczał łapiąc oddech, otwierając oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To co bym chciała to moja sprawa, nie kończenie zabić, chodź po twoim głupim pomyśle jestem tego bliska.- usiadła o bok niego. Grubo się mylił, jeśli myślał że tutaj sprowokuję ją do urządzenia mu jakiejś sceny, rozmowy czy czegokolwiek innego. Złapał ją za ramie. Rzuciła mu gniewne spojrzenie. Usiłowała bezskutecznie wyswobodzić rękę.
- Nie dotykaj mnie, chyba że chcesz stracić palce- wycedziła przez zęby.
- Przecież ostatnio podobało ci się jak cię dotykałem- wyszczerzył zęby w uśmiechu
- Chyba coś ci się pomyliło, rzuciłeś się na mnie jak czterolatek na czekoladę i cole.
-W sumie smakujesz jak słodka czekoladka- ponownie odpowiedział- Ciekawe czy też potrafisz topić się jak czekolada. Powoli, delikatnie i słodko. - uśmiechnął się leniwie. Zdębiała po usłyszeniu tych słów. Nie wiedziała czy śmiać się czy płakać.
- Czy ty siebie słyszysz? Dawny Natsu nigdy by nie powiedział takich słów. Kto cię tego uczył? Wiem że Igenell ma charakterystyczny słownik, ale już go bijesz na głowę.
- Dawny Natsu? Znamy się?- zapytał ciekawie
- Wiesz mam zwierciadło, jak zostaliście wybrani przejrzałam waszą przyszłość.- odrzekła szybko- Wiesz czy czasem nie jesteś jakimś psychopatą. Ale widocznie zwierciadło też może się mylić. Ogólnie przyleciałeś, mógłbyś już odlecieć, to moje miejsce.- stwierdziła.
- Ogólnie ładnie tutaj jest takie miejsce podobne w Magnolii. Byłem tam kiedyś zzzz.... no własnie z jakąś dziewczyną. Przyjaciółką- zamyślił się. Obydwoje siedzieli w ciszy, patrząc na gwiazdy z bliska. Pierwszy odezwał się Natsu
- Przepraszam
- Za co? Za nachalny pocałunek? Obmacywanie? Za śledzenie? Za kolejny raz ratowanie tyłka?- wyliczała dziewczyna
- Zapomniałaś o głupich tekstach
- Więc za co? Czy tak za wszystko na raz
- Za wszystko.- odrzekł- Chciałem ci też podziękować.
- Podziękować?- za jąkała się z wrażenia
- No że ogólnie mnie nie zabiłaś. I za to że ściągnęłaś moich przyjaciół i pomagasz im  być lepszym. Przygotowujesz nas do wojny.
- Jesteście w porządku. A i ludzie i smoki w przeszłości żyli w zgodzie, więc sam rozumiesz.- odrzekła. Znów zapadła cisza.- A po drugie fajnych masz przyjaciół.
- Teraz i oni są twoimi przyjaciółmi. A może chciała byś wstąpić do naszej gildii. No wiesz po całej tej akcji.- zapytał rozradowany
- Wiesz jestem po pierwsze smokiem, po drugie jestem córką cesarza, i mam przez to masę obowiązków których nie koniecznie lubię wypełniać. Po trzecie nie wiadomo jak to się wszystko skończy.- odrzekła rzeczowo
- Po tym twoim treningu skopiemy mu dupę i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
- Jasne. Też miałam kiedyś tyle nadziej co ty. Myślałam że po burzy będzie słońce. Jedno jest pewne burza przeszła ale chmury pozostały. U ciebie też ostatnio nie jest za kolorowo. A nadal cieszysz japę.
- Wiesz jak byłem na misjach, czy walczyliśmy o cokolwiek. Tam gdzie zamykali nam drzwi wchodziłem oknem, a jak okno było zamurowane właziłem kominem. Zawsze jest wyjście. Chodź w tym przypadku to wejście.- zaśmiał się z własnego suchara.- A czemu tak krzyczysz w nocy? Nawet raz wołałaś moje imię. Czy my naprawdę nie poznaliśmy się wcześniej?-
- Krzyczę w nocy?! Więc słyszałeś?
- Wszyscy słyszą te krzyki.
- To koszmary. Zwykłe koszmary. Stracona przeszłość i obraz przyszłości.
- To może mi o nich opowiesz. Umiem słuchać, a nawet jeśli będzie to nudne i przysnę to może ci się lepiej zrobi.
-  Nie.- odrzekła krótko
- Oj weź, przecież mówienie nie boli. Wolisz nie sypiać po nocach? Uciekasz gdzieś myślami. Trenujesz 2 razy ciężej niż my wszyscy, szukasz informacji, i coraz mniej jesz. Wszyscy zaczynają się o ciebie martwić
- Nie. Nie powiem to moja sprawa i koniec. Nie powinno cię to w ogóle interesować. I ich też! Tyle razy w życiu nigdy nie mówiłam o swoich problemach i teraz też nie będę! - krzyczała stojąc nad chłopakiem
- A czy nie powiedziałem ci że jesteśmy PRZYJACIÓŁMI!! Dla ciebie to nic nie znaczy? Uważasz że nikt nie ma problemów?! Nikt się nie martwi?! Umiesz mówić w kilku językach, czytać stare teksty, znasz większość map na pamięć i może jesteś mądra ale pod względem relacji z innymi jesteś idiotką!!! I pewnie jeszcze masz plan żeby się poświęci jak dojdzie do jakiejś wojny czy innego cholerstwa!!! Nas wszystkich obronić a sama zniknąć!! KURWA  PO MOIM TRUPIE!!! SŁYSZYSZ!!! JUŻ JEDNĄ DLA MNIE WAŻNĄ OSOBĘ STRACIŁEM, DRUGIEJ NIE ZAMIERZAM!!! SŁYSZYSZ!!!- wrzeszczał Natsu na Lucy stojącą z miną nie wyrażającą żadnych uczuć. Zauważył że jego słowa i uczucia nie dotarły do dziewczyny, po chwili był już smokiem i leciał w stronę zamku. Lucy stała patrząc na oddalającym się chłopakiem. Usiadła na trawę. Patrząc przed siebie, zastanawiając się jak można odmienić los.
- Ma rację- odrzekł głos za nią
- Leo jeszcze ty przeciwko mnie?- westchnęła
- No co ma rację. I wszyscy się z nim zgadzają- odpowiedział
- Z tego co wiem, od kiedy prawisz mi morały? Stało się coś?- Warknęła
- Nom pewnie się ucieszysz ale Król Duchów wpadł na pomysł gdzie może być księga
- Nie żartuj- ożywiła się- Lecimy

-WSTAWAĆ WSZYSCY!!!!!!- ryknęła na cały głos. Po chwili na dziedzińcu stali wszyscy ubrani i gotowi.
- Wiem gdzie jest księga, że sama na to nie wpadłam. Idiotka ze mnie
- A mówiłem- szepnął ktoś pod nosem, lecz na tyle głośno żeby wszyscy usłyszeli.
- "Tam gdzie ciemność staję się jasnością" jest tylko jedno takie miejsce na świecie, nie no w sumie dwa.
- To jedno czy dwa?- zapytała Wendy
- Dwa. Po prostu księga nie dokończyła zagadki. "Tak gdzie ciemność staję się jasnością, a jasność ciemnością" Wschód i Zachód
- Twierdzisz że księga się pomyliła- zapytał Mizu
- Nie po prostu nie dokończyła słów. Księgi mają własną duszę, lubią robić żarty.- odrzekła Lucy
- Ale samo to że wschód i zachód to trochę duży teren jak znajdziemy księgę?- zapytała Erza
- Świątynia Jasności i Ciemności- wyszeptał Nakatsu
- Co?- zainteresowała się Lucy.
- Podczas mojej podróży, szukaniu informacji o tej naszej zapomnianej przyjaciółce. Znalazłem informację że odzyskać pamięć można dzięki udaniu się do jednej z tych świątyń. Lecz nie wiadomo konkretnie do której. Znam położenie obydwu z nich. Ale jak pisali w tych dokumentach które ja znalazłem. Nie może wejść tam smok.
- To my odpadamy?- zapytał się Reito.
- A pół smok pół człowiek?- zapytała się Księżniczka
- " Żadne stworzenie  pradawne magiczne nie wejdzie do mych komnat, tylko ludzie mają wstęp, bo tylko oni nie chcieli mnie zniszczyć." Tak mówił napis.
- Też sobie wymyślili- warknął Kuro
- Zapewne czekają pułapki próby i inne wariactwa. - stwierdził Iwa
- To w takim razie my pójdziemy. Jesteśmy 4 razy silniejsi. I na pewno damy rade- zakomenderowała Erza
- To zbyt niebezpieczne- odrzekła Lucy
- Nie martw się damy radę. Ale jak my się tam dostaniemy? Podróż zajmie trochę czasu.
- Poczekajcie. Zrobimy tak że polecimy z wami, ogólnie mam złe przeczucia co do tego wszystkiego. Poczekamy na zewnątrz i w razie gdyby ktoś chciałby wam przeszkodzić my się go pozbędziemy.- rzekł Raito
- Na to się zgodzę, ale ja też lecę z wami. Erza, Wendy, Grey, Levi i Nakatsu będą w jednej z drużyn, a reszta w drugiej ze mną poleci Raito i Kuro- stwierdziła Lucy
- A Natsu?- zapytała Wendy
- Lecę z wami. To co ruszamy?!- wykrzyknął
- JESTEŚ SMOKIEM!!!!- wykrzyknęli jego ludzcy przyjaciele...



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Rozdział pojawia się szybciej.
Dziękuję tym co jeszcze czytają.
I jeżeli macie 2 minutki czasu napiszcie co sądzicie. Nie musi to być od razu całe wypracowanie.
Rozdział dedykuję Safirze StarDragon która daje mi mnóstwo weny żeby pisać dalej :D

A po drugie skoro dziś dzień dziecka Wszystkim dzieciom, tym dużym, tym małym. Życzę abyście nie tracili tego wspaniałego postrzegania świata :D